Po pierwszych pięciu minutach seansu ostatniego filmu Yanga Li można odnieść wrażenie, iż nie został on stworzony dla ludzi z niezachwianą umiejętnością koncentracji uwagi. Po półtorej godzinie seansu stwierdzenie to pozostaje aktualne – ale zamiast wywoływać irytację i dezorientację w widzach mniej oswojonych z tikokowym tempem (czyli np. w takiej mnie), zaczyna imponować kreatywnością i nowatorskim podejściem do mediów audiowizualnych.
Już sam punkt wyjściowy fabuły Ucieczki z XXI w. brzmi jak żart – trójka licealnych przyjaciół na Planecie K (w sumie takiej samej jak Ziemia) w 1999 r. nabywa umiejętność podróży w czasie – dzięki kichnięcia przenoszą się dwadzieścia lat do przodu i z powrotem. Ten szalony start w niespotykanym tempie prowadzi do coraz bardziej odjechanych chwytów i rozwiązań fabularnych. Jest czarny charakter grożący usmażeniem kota w mikrofali, pościgi i starcia, w których bohaterowie giną, ale przeżywają, sceny walk łączące w sobie komiksowość, elementy animacji i brutalność kojarzoną z grami wideo, ratowanie świata symultanicznie z organizowaniem szkolnego zjazdu po latach. Całość to wrzący gatunkowy bigos, łączący komedię, film akcji, sztuk walki, sci-fi, kryminał. W swoim sercu produkcja pozostaje przede wszystkim filmem coming-of-age, z humanistycznym, chociaż prostym przesłaniem, trójką typowych bohaterów, których przyjaźń zostaje wystawiona na próbę, a nadzieje na przyszłość zawiedzione. W całej tej konwencji jest dużo szczerości, werwy i serca. Nie byłam jednak w stanie w trakcie seansu opędzić się od myśli, iż jest to pretekst mający dwa cele – pierwszy to zabawa formalna; drugi to skonfrontowanie się z własną milenialską nostalgią.
fot. „Ucieczka z XXI w.” / materiały prasowe Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć SmakówAkrobatyka gatunkowa nie jest najbardziej kreatywnym i postmodernistycznym aspektem filmu Yanga Li, nie ona wyróżnia też tej produkcję najbardziej. Co jest imponujące w Ucieczce z XXI w. to łatwość, z jaką reżyser łączy ze sobą różne audiowizualne środki przekazu – jest ona uderzająca i jednocześnie w jakiś sposób naturalna. Elementy i chwyty znane z komiksów oraz animacji idealnie wpasowują się w sceny akcji (czyli całość filmu, który jest adekwatnie jedną wielką meandryczną akcją), a rytm montażu znany z Tik Toka i akcentowanie podpatrzone w grach wideo tylko sprawia, iż efekt końcowy wypada jeszcze lepiej. Jednocześnie projektowanie scen i interakcji między bohaterami pod jak największą memiczność nie tylko podbija aspekt komediowy filmu, ale pozwala odwoływać się do wielu różnorodnych znaczeń i symboli w sposób tak natychmiastowy, na jaki pozwalają tylko memy. Bohaterowie nie tyle przełamują czwartą ścianę, ile zdają się jednocześnie brać udział w wydarzeniach i komentować je z boku jak widzowie. Kreatywność w wykorzystaniu cech charakterystycznych dla różnych mediów zapiera dech w piersiach i każe się zastanawiać, co osoba z taką wyobraźnią mogłaby zrobić z nieco skomplikowanymi psychologicznie bohaterami. Napotkałam porównania Li do Tsui Harka czy Edgara Wrighta, ale osobiście uważam, iż w posługiwaniu się medium filmowym najbliżej mu do Satoshi Kona i jego bezpretensjonalnego oraz zaskakującego posługiwania się materią animacji.
fot. „Ucieczka z XXI w.” / materiały prasowe Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć SmakówBo chociaż scenariusz jest uroczy, ma dobre przesłanie i angażuje emocje, to cała historia i jej bohaterowie są bardzo proste, wręcz schematyczne. Nie przeszkadza to skutecznie odwoływać się do niepokojów odczuwanych w okresie dorastania przez młodzież i jednocześnie grać czy raczej konfrontować się z kultywowaniem nostalgii przez wkraczających w wiek średni milenialsów, do których zalicza się zresztą sam reżyser. Przedmioty związane z przeszłością i dzieciństwem wciąż są fetyszyzowane, np. gra Street Fighter lub jazda na rowerze (ten ostatni motyw wykorzystywany w zachodnich produkcjach eksploatujących nostalgię powoli staje się swoją karykaturą). Jednocześnie obiekty związane z latami dziewięćdziesiątymi nie są tylko pustymi gadżetami pełniącymi funkcję emocjonalnych wyzwalaczy – odgrywają istotną rolę w fabule, w szczególności dostaje się nieszczęsnym rowerom (nie będę zdradzać jak i dlaczego). Li nie odkrywa Ameryki stwierdzeniem, iż wszystkie przedmioty z przeszłości mają wartość właśnie dlatego, iż przeminęły, a konfrontując się z ich przemijaniem, spotykamy się z własną śmiertelnością. Mimo to w czasach monetyzacji jednego aspektu nostalgii, czyli zamiłowania do rzeczy i wymazywania drugiego, mianowicie ich skończonego funkcjonowania w czasie, takie poważne i całkowite podejście do tęsknoty za minionymi latami nie jest w tej chwili popularne.
Błyskotliwość i innowacyjność formy oraz chwytająca za serce, choć prosta i konwencjonalna fabuła sprawiają, iż Ucieczka z XXI w. to wyróżniający się coming-of-age, swoim tempem i montażem dopasowany do osób wychowanych na dynamice social mediów. I chociaż pokolenia od millenialsów wzwyż mogą dostać na seansie choroby lokomocyjnej, to sposób, w jaki wykorzystuje się w filmie kulturę i atmosferę lat dziewięćdziesiątych, może być szczególnie dla tych pierwszych odświeżającym doświadczeniem.
korekta: Anna Czerwińska
Tekst powstał w ramach współpracy z Festiwalem Filmów Azjatyckich Pięć Smaków.















