U boku Indiany Jonesa. Kaskader z Podkarpacia grał w 50 światowych produkcjach

supernowosci24.pl 1 rok temu
Jacek chce stworzyć film o obławie augustowskiej. Nagrał już zwiastun. (Fot. Archiwum prywatne Jacka Jagódki)

Walczył z Harrisonem Fordem. Straszył Natalie Portman. Gawędził z Christophem Waltzem. Nie straszne mu skoki z 10-metrowej wieży, szaleńcza jazda konna ani spektakularne metamorfozy. Jacek Jagódka, kaskader i aktor ze Stalowej Woli, pracuje na planach największych filmowych hitów: od „Gwiezdnych Wojen”, przez „Grę o tron” i „Spectre” po najnowszego „Indianę Jonesa”! Do elitarnego świata trafił z… koszykarskiego boiska.

Tekst ukazał się w Super Nowościach 25 marca 2022 r.

Ze Stalowej Woli wyjechał ok. 15 lat temu. Gdyby został, być może pracowałby w banku, zgodnie z kierunkiem studiów. Pewnie kontynuowałby też koszykarską pasję… Na szczęście nigdy nie bał się ryzyka. Więc gdy dostał ofertę gry dla londyńskiego klubu, nie wahał się ani chwili.

– Przez tyle lat grałem w rodzinnym mieście. Chciałem spróbować czegoś nowego – wspomina Jacek Jagódka. – Tym bardziej, iż granice Polski się otworzyły. Wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, więc mogłem pracować w Anglii legalnie.

A jak trafił do świata filmu?

– Pewnego dnia moja koszykarska drużyna dostała telefon od firmy produkcyjnej, która szukała wysokich, białych ludzi do roli statystów – rzymskich żołnierzy. Ponieważ byłem jednym z wyższych, poszedłem na casting – opowiada nasz rozmówca. – Zatrudnili mnie. Film nosił tytuł „Dziewiąty Legion”, a grali w nim m.in. Jamie Bell i Channing Tatum. Na planie poznałem kaskaderów, którzy opowiedzieli mi jak dostać się w ich szeregi.

Jak zostać kaskaderem, czyli skok na 12 sposobów

Jako iż Jacek lubił wyzwania, a kaskaderka gwarantowała o wiele więcej adrenaliny niż koszykówka, postanowił spróbować. Nie było łatwo.

– To były 4 lata nieustannych treningów. Wiele pomogło mi to, iż grając przez długi czas w koszykówkę byłem wysportowany. Jednak musiałem zdać egzamin przed specjalną komisją, z co najmniej 6 z 12 różnych dyscyplin jak np. skoki z 10-metrowej wieży, pływanie ekstremalne, trampolina, gimnastyka, jazda konno, jazda motorem, jazda samochodem, wspinaczka w górach, sztuki walki… – wylicza Jacek Jagódka.

Jak dodaje, w każdej z nich trzeba być na najwyższym poziomie. W sztukach walki konieczne jest zdobycie czarnego pasa, w dyscyplinie „samochody” przyszły kaskader powinien figurować w rankingach wyścigów samochodowych w Anglii. Płetwonurek musi pochwalić się najbardziej zaawnasowanym, zawodowym stopniem w tej dziedzinie: „divemaster”. Umiejętności wspinacza należy potwierdzić, zyskując uprawnienia instruktora wspinaczki, co wiąże się ze zdobyciem wielu gór o różnych stopniach trudności. I tak dalej…

  • POLECAMY: Osioł rządził. Jerzy Skolimowski opowiada o „IO”

– Bardzo dużo tych dyscyplin, dlatego też zdanie wszystkich zajmuje aż 4 lata. Oprócz wymagań fizycznych konieczny jest też kurs aktorski i przepracowanie 60 dni jako statysta na planie filmowym, aby nie być „zielonym”– tłumaczy.

A co było dla niego najtrudniejsze?

– Chyba skoki z 10-metrowej wieży do wody. Dodam, iż nie skacze się tylko na nogi. Jest 12 różnych figur do wykonania, czyli np. salto do przodu, do tyłu, skok tyłem, skok przodem z obrotem o 180 stopni, skakanie w pełnym ubraniu, czyli w garniturze… No i jeżeli coś źle wykonamy, to troszeczkę boli – uśmiecha się kaskader. – Mam też niemiłe wspomnienia, ponieważ przy takim skoku pękł mi bębenek w uchu. Musiałem aż 3 miesiące czekać, żeby się wszystko zagoiło.

Poświęcenie się opłaciło a ciężkie treningi przyniosły efekty. Jacek Jagódka zasilił elitarną grupę kaskaderów w Anglii.

„Tarzan: Legenda” – tu Jacek Jagódka dublował głównego bohatera. (Fot. Archiwum prywatne Jacka Jagódki)

Jagódka dublerem Tarzana

Już pierwszy film po egzaminach okazał się skokiem na głęboką wodę. Jacek Jagódka trafił bowiem na klasykę kina akcji, czyli „Tarzana”.

– Wszystko było takie nowe, nie wiedziałem do końca jak się zachować – wspomina kaskader. – Tym bardziej gdy siadam, patrzę, a obok mnie… Samuel L. Jackson.

Na planie spotkał więcej gwiazd, bo i grającego główną rolę Alexandra Skarsgårda, piękną Margot Robbie, charyzmatycznego Christopha Waltza…

Jako dubler Tarzana, Jacek miał pełne ręce roboty.

– Skakałem z jednego konia na drugiego, brałem udział w wielu pościgach, walkach, m.in. w pociągu – opowiada. – Poznałem wtedy mnóstwo osób i bardzo dużo się nauczyłem. Wszystkie próby miałem z najlepszymi ludźmi w branży, którzy podpowiadali mi jak się ruszać, zachowywać, walczyć. Wtedy najbardziej odczułem, iż czasami marzenia się spełniają. Jakim przywilejem jest dla mnie być na tych wielkich planach filmowych i grać z gwiazdami, normalnie z nimi rozmawiać, przebywać.

Szturmowiec w „Gwiezdnych wojnach”

Teraz, gdy ma on na koncie około 50 filmów hollywoodzkich, praca z największymi sławami jest dla niego naturalna.

A Jacek Jagódka ma się czym pochwalić, bo produkcje na których plan trafiał to największe hity. Ot, choćby realizowane w Islandii „Gwiezdne wojny”.

– Wcielałem się tam w szturmowca Blackstone Troopers. Pamiętam, iż czarne kostiumy, w których graliśmy były okropnie niewygodne – bo wykonane z plastiku. W okolicach stawów zawsze się wrzynał w skórę, więc żeby uniknąć jej przecinania musieliśmy zakładać pod spód coś na kształt kombinezonu płetwonurka. Strój ten utrudniał trochę bieganie i strzelanie – tłumaczy nasz rozmówca.

Problemów było więcej, bo parowały też szybki w kaskach.

– Czasami to nic nie widziałem – śmieje się Jacek Jagódka. – Najgorsze, iż by „aresztować naukowców” musieliśmy iść w odpowiedniej formacji. Były tam ogromne doły, cały czas padało. Wiele osób się wywracało. Każdy martwił się, by to na niego nie trafiło, i nie był on winny przerwania nagrań.

  • ZOBACZ TEŻ: Pomnik Baby Yody w Rzeszowie? Tak „ochrzcili” go internauci

Przygodę z kultową produkcją kończono w londyńskim studiu, gdzie kontynuowano plenerowe sceny przy zielonym ekranie (pozwala on później wprowadzić inne tło). Jak się okazuje, nie było łatwiej.

– Mieliśmy specjalne „deszczowe maszyny”, także codziennie, przez miesiąc byłem przemoczony – wspomina kaskader, którego zaskoczyła popularność tej produkcji.

Do dziś dostaje on maile i wiadomości na Facebooku czy Instagramie z prośbą o podpisanie zdjęć z czarnymi szturmowcami.

Dublował pilota helikoptera na planie „Spectre”

W innym hicie – „Wonder Woman” naszego „krajana” można zobaczyć w mundurze niemieckiego żołnierza, który podczas inwazji na wyspę amazonek, wyskakuje z łodzi, klęka i strzela do tytułowej bohaterki granej przez Gal Gadot. Zabija też jedną z amazonek.

– Nagrywaliśmy w przepięknych okolicach włoskiego Wybrzeża Amalfi – opowiada. – Całą plażę mieliśmy dla siebie. We Włoszech byliśmy około 6 tygodni.

Jacek miał też okazję spotkać odtwórców Jamesa Bonda. Daniela Craiga mógł podziwiać na planie „Spectre”.

– Dublowałem tam pilota helikoptera, który rozbijał się na moście po tym, jak zestrzelił go główny bohater – wyjaśnia Jacek Jagódka. – Część zdjęć nagrywano przy słynnym London Bridge a część w studiu, gdzie zbudowano fragment tego mostu. Helikopter, w którym siedziałem podnoszono, zapalano i upuszczano w dół. Po uderzeniu z maszyny wychodził Christoph Waltz, którego zastrzelił Daniel Craig.

Jacek już kolejny raz pracował z Waltzem.

– Miałem okazję do rozmowy z nim. Pamiętam, iż zaznaczył wtedy żebym nie nazywał go Chris tylko Christoph.

Pierce Brosnan to drugi odtwórca Bonda, którego spotkał były koszykarz. Na planie „Ostatecznej rozgrywki” dzielił z nim charakteryzatornię.

– Fajnie było zobaczyć legendę – podkreśla Jacek.

Przy tej produkcji sporo scen nagrywał z Davem Bautistą, umięśnionym aktorem i kulturystą.

– Pamiętam, iż mieliśmy realizować walkę na dachu stadionu. Nie mieliśmy czasu żeby wcześniej pokazać mu choreografię, więc uczył się jej bardzo szybko, dosłownie w ostatniej chwili. No i… nie wszystko zapamiętał. Już przed kamerą podniósł mnie do góry i przez przypadek uderzył w twarz – opowiada kaskader. – Chwilę później podbiegli koledzy chwaląc: „Jacek, rewelacja! Wyglądało tak realnie, jakby cię uderzył. A ja mówię: „No bo mnie uderzył”. Dave później bardzo mnie przepraszał.

Z Natalie Portman nad głową (plan „Anihilacji”). (Fot. Archiwum prywatne Jacka Jagódki)

Wspólne tematy z Natalie Portman

Poznał też piękne aktorki, jak odtwórczynię Bridget Jones – Renee Zellweger. Kręcili wtedy film „Judy”.

– Jest bardzo sympatyczna – podkreśla kaskader ze Stalowej Woli.

Zagrał on małą rolę – opalonego kolegę jednego z prawników, którego Judy prosi o rozwód. Na ekranie widzimy go jak pływa w basenie i opala się z drinkiem w ręku w pięknym słońcu Los Angeles. W rzeczywistości nagrywano w zimie, w willi za Londynem. Na potrzeby tej roli Jacek musiał zadbać o mocną opaleniznę, czyli pozwolić pomalować sobie ciało specjalnym sprayem. Najbardziej ucierpiała na tym pościel aktora.

  • PODRÓŻE: Harują za grosze od świtu do nocy. Opowieści z Bangladeszu

W „Anihilacji” Jacek zaprzyjaźnił się z Giną Rodriguez i Natalie Portman.

– Z Natalie mieliśmy wspólne tematy, bo tak jak ja jest weganką a Gina mieszkała koło mnie w centrum Londynu. Do dziś utrzymuję z nimi kontakt – zdradza Jagódka. – Jako iż była to mała ekipa aktorska i kaskaderska, bardzo zżyliśmy się na planie.

Przy tej produkcji Jacek miał okazję pochwalić się nietypowym talentem, bo odwzorowywania ruchów zwierząt i stworów.

– Ubierałem zielony kostium i naśladując filmowe stworzenia, pomagałem aktorom w grze – tłumaczy Jacek Jagódka.

W tym filmie „grał” niedźwiedzia i aligatora.

– W jednej ze scen jako niedźwiedź wchodzę do domu w którym bohaterki są przywiązane do krzeseł. Wącham Natalie Portman oraz resztę aktorek wywołując u nich przerażenie a Ginie Rodriguez… „odgryzam” głowę – opowiada. – Śmieszne to było.

Inne piękności, w tym Penelope Cruz spotkał na planie „355”.

– Wiele się działo. Pamiętam, iż zniszczyliśmy cały budynek, tak dużo było wybuchów, rozwalania szyb i strzelaniny – wspomina.

Jacek Jagódka z Renee Zellweger na planie „Judy”. (Fot. Archiwum prywatne Jacka Jagódki)

Z Angeliną Jolie i Salmą Hayek przy „Eternals”

Pozazdrościć mu można także pracy z Angeliną Jolie i Salmą Hayek przy „Eternals”. Na planie musiał jednak wykazać się sporą dozą cierpliwości. Metamorfoza w stworzenie, które się wcielał, trwała ok. 6 godzin (jej nagranie można zobaczyć na fb kaskadera), przy czym na ekranie widać go przez zaledwie 5 sekund. Samo nakładanie gumowych części na twarz to nie wszytko.

– Musiałem wcześniej pojechać do okulisty, gdzie na wymiar moich oczu zrobiono mi specjalne soczewki w odpowiednich kolorach. Oprócz tego konieczna była wizyta u dentysty. Ten zaprojektował dla mnie kły – wspomina nasz rozmówca – Wszystko musiało być perfekcyjne wykonane, tak bym wyglądał realnie np. gdy się uśmiechnę.

Kaskadera z Podkarpacia nie zabrakło również w najsłynniejszych serialach, jak choćby kultowej „Grze o tron”, którą nagrywano m.in. w Irlandii.

– Tam właśnie pierwszy raz wykorzystałem umiejętności jazdy konno – opowiada.

Jacka można zobaczyć w 1. odcinku 6. sezonu, gdy Sansa Stark ucieka z zamku Ramsaya. On znalazł się wśród ścigających dziewczynę.

– Było bardzo zimno. Przed nami biegły psy. Pamiętam, iż konie strasznie nie lubiły sztucznego śniegu. Dodatkową trudność sprawiało zatrzymywanie się zaraz przed kamerą – tłumaczy.

  • PRZECZYTAJ TAKŻE: W świecie Ojca Mateusza. Sandomierz zaprasza fanów serialu

Gdy w lesie otoczyliśmy Sansę, musiałem pogalopować do Brienne z Tarthu, która przybyła bohaterce na ratunek. Niestety zabiła mnie mieczem.

Krótką, bo 1,5 tygodniową przygodę przeżył także na planie „Wiedźmina”. Wcielił się z żołnierza, który wraz z innymi wiesza jedną z osób.

– Wiem że, następny sezon serialu zaczynają kręcić za około miesiąc, więc może znowu wskoczę na plan – mówi.

„Przystojny Jack”

Przeglądając imponujące zestawienie produkcji, w których Jacek Jagódka brał udział, znajdziemy większość hitów ostatnich lat, ale i miesięcy. Oprócz wspomnianych „355”, „Wiedźmina” czy „Eternals”, były koszykarz miał swój udział także w „King’s Man: Pierwsza misja”.

– Grałem tam niemieckiego kapitana, który wydaje rozkaz do cichej walki na dwóch frontach. Można mnie zobaczyć na zbliżeniu, kiedy odchylam szalik i pokazuję znak: cisza. Później wyciągam nóż, odkładamy karabiny i walczymy tylko na noże – opowiada. – Przez tydzień dublowałem także postać Rasputina.

Obecnie (przypominamy, iż tekst ukazał się w marcu 2022 r.) na ekranach kin grana jest „Śmierć na Nilu”, gdzie dublował bohatera, granego przez Armie Hammera, a już w kwietniu ukaże się „Wiking” („The Northman”).

– Mogę zapewnić, iż niczego w tym filmie nie zabraknie. Jest świetna obsada aktorska, rewelacyjny reżyser Robert Eggers, który był nominowany do Oscarów za „The Lighthouse”. Do tego dużo akcji i surowy świat wikingów. Być może przylecę do Polski na premierę i uda się spotkać w kinie z widzami w Warszawie lub na Podkarpaciu – zdradza nasz rozmówca.

  • CIEKAWOSTKA: Gąsior Pipa podbija YouTube i TikToka. Mieszka nad Jeziorem Tarnobrzeskim

Na planie produkcji z udziałem m.in. Nicole Kidman, Jacek Jagódka dublował aktora Claesa Banga. Była to też okazja do ponownego spotkania Alexandrem Skarsgardem, czyli filmowym Tarzanem. W wielu scenach walczą ze sobą.

– Z Aleksandrem czasami na siebie wpadamy, gdy nagrywa coś w Londynie, bo chodzi na tę samą siłownię, co ja –przyznaje kaskader. – Jesteśmy w kontakcie, choć nie nazwałbym go bardzo dobrym znajomym. To fajny człowiek, który dużo żartuje. Gdy się spotykamy zawsze śmieje się ze mnie: „O, Pretty Jack”, czyli przystojny Jack.

Jak byłem mały oglądałem Indianę Jonesa

Wie on także jaki jest… Harrison Ford. Przez rok pracował bowiem na planie najnowszej odsłony przygód Indiany Jonesa, która wejdzie na ekrany w 2023 r.. Jest pod wrażeniem legendy kina.

– Choć ma prawie 80 lat, wciąż chce jeździć konno, na motorze, chce wszystko robić sam. Nie przejmuje się kontuzjami. Wstaje, otrzepuje się i następne ujęcie! – opowiada. – Oczywiście, gdy byłem mały i oglądałem Indianę Jonesa, nigdy bym nie pomyślał, iż Harrison Ford zapyta o moje imię. Że przez tyle miesięcy będziemy nagrywać wspólne sceny. Marzenia się spełniają!

A jakie dokładnie zadania miał na planie? – Robiłem w zasadzie wszystko: byłem aktorem, kaskaderem, dublerem… Mnóstwo nagrywaliśmy, odbyliśmy też wiele podróży, bo kręcono w Szkocji, Maroku czy pięknej włoskiej Sycylii – wylicza.

Niestety nie było czasu w chwilę oddechu, bo zaraz po zakończeniu zdjęć, Jacek „wskoczył” na plan „Szybkich i wściekłych”, gdzie aktualnie pracuje. Spędzi tam ok. 2 miesięcy.

Hollywood w Polsce

Choć zaczynał jako kaskader, Jacka Jagódkę wciągnął cały filmowy świat. Stąd też ukończył 3-letnią szkołę aktorską w Londynie. Próbuje swoich sił także jako producent. Jest prezesem Ocean Films.

– Wyprodukowaliśmy w Anglii film „The Take Down”, którą sprzedaliśmy do Amazon Prime. Opowiada o płatnym zabójcy, który wychowuje samotnie córkę. Gdy szef chce go zlikwidować zaczyna się wyścig z czasem… Gram tam główną rolę – zdradza. Produkcja jest dostępna m.in. na You Tube.

Przed nim kolejne wyzwania.

– Marzę, by wyprodukować w Polsce oparty na faktach film o obławie augustowskiej. Mamy już intrygujący zwiastun dostępny na Internecie. Chciałbym pokazać polską historię na arenie międzynarodowej i stworzyć porywającą akcję, bo wiadomo, iż z moim doświadczeniem i kolegami, z którymi pracuję, mogę to zagwarantować. Jest rewelacyjny scenariusz, mamy też hollywoodzkiego aktora z A- listed. Potrzebujemy teraz tylko finansów i szukamy inwestorów – podkreśla. – Moim celem jest przyciągnąć największe gwiazdy z Hollywood do naszego kraju, żebyśmy nie odstawali choćby od Węgier czy Bułgarii, gdzie się tyle nagrywa. W Polsce brak międzynarodowych produkcji a jeżeli już są to małe, a nie wielkie hity jak np. Marvela.

Możliwe jest, iż wcześniej Jacek Jagódka zadebiutuje w rodzimym kinie.

– Na razie negocjuję jako aktor z produkcją, która ma się odbywać w Polsce. Byłaby to okazja by spędzić w naszym kraju cały czerwiec i lipiec. A gdyby udało się pozyskać finanse na nasz film, w sierpniu i wrześniu moglibyśmy go zacząć nagrywać – mówi.

W „Kingsman” wcielał się zarówno w Rasputina… jak i niemieckiego żołnierza. (Fot. Archiwum prywatne Jacka Jagódki)

Jacek Jagódka wraca do domu

A co prywatnie go fascynuje?… Weganizm.

– Od zawsze byłem interesujący oddziaływania diet, interesowało mnie dlaczego wierzymy ludziom, którzy mówią nam co mamy jeść – wspomina. – Zrobiłem więc badania – analizę włosów i krwi i przez 6 miesięcy byłem na diecie mięsnej, później na rybnej, następnie na wegetariańskiej no i później na wegańskiej. Ta ostatnia okazała się najlepsza. Nigdy w życiu nie byłem w takiej formie, jak jestem teraz – podkreśla. Dieta ta okazała się też remedium na nadciśnienie, z którym wcześniej się borykał.

Jacek Jagódka kocha także zwiedzać świat.

– Wydaje mi się, iż to są najlepiej wydane pieniądze. Przez podróże uczymy się różnych kultur, mamy do czynienia z ciekawymi ludźmi, zgłębiamy historię. Ponadto zawsze staram się uczyć jakiegoś nowego sportu. A to surfing, pływanie pod wodą, jazda na motorze… – opowiada. – Fajnie też, iż dzięki pracy mam możliwość przebywania w ciekawych obiektach, które są zamknięte dla turystów, ale otwarte dla filmowców.

  • POLECAMY: Awaryjny plan na miłość, czyli wesele po indyjsku

Nigdy nie zapomina jednak o rodzinnych stronach.

– Staram się wracać do domu co najmniej dwa razy w roku – podkreśla. – zwykle spotykamy się z bliskimi w lecie. Także święta Bożego Narodzenia staram się spędzić z rodzicami i rodzeństwem, czyli dwiema siostrami oraz bratem. Mam nadzieję, iż moje projekty się rozwiną i będę mógł częściej przylatywać do Polski…

_____

Nowe filmy i projekty Jacka Jagódki można śledzić na Instagramie: stunt_chef oraz na stronie www.jackjagodka.com.

Idź do oryginalnego materiału