Jakub Żulczyk i Juliusz Strachota w autorskim podcaście "Co ćpać po odwyku" przełamują tabu dotyczące alkoholizmu w Polsce i opowiadają o tym, jak na trzeźwo zbudować nowe życie. Tym razem pojawili się jako goście drugiego odcinka podcastu "Z bliska", którego prowadzącą jest Małgorzata Rozenek-Majdan. Cały odcinek można obejrzeć poniżej.
REKLAMA
Juliusz Strachota i Jakub Żulczyk o wychodzeniu z uzależnienia
Juliusz Strachota otwarcie przyznał, iż przez wiele lat - również po odwyku - żył w niezgodzie ze sobą. - Na co dzień wykonywałem pracę, której całym sercem nienawidziłem. Robiłem to też wiele lat na trzeźwo. To było coś, co mi dostarczało całej masy cierpień, bo rzeczywiście było tak, iż ja zabierałem się za pisanie książek wieczorami, albo w tej korporacji siedziałem i tłukłem sobie te książki - mówił.
Dodał, iż kiedy wyszedł z odwyku, musiał zaczynać od zera. - Jak wyszedłem z odwyku, to nie miałem pieniędzy, nie miałem pracy, nie miałem, gdzie mieszkać (...) zacząłem robić robotę taką, jaka była. Miałem długi. Traf chciał, iż była to robota polegająca na pisaniu postów na Facebooka. M.in. postów dla marek alkoholowych, ale nie czarujmy się, te początki bardzo często są trudne i trzeba swoje odrobić. (...) w tej pracy ukrywałem to, iż jestem uzależniony i jak wychodziłem dwa razy w tygodniu na terapię, to mówiłem, iż wychodzę na rehabilitację kręgosłupa - opowiadał.
Jakub Żulczyk i Juliusz Strachota w podcaście 'Z bliska'Gazeta.pl
Małgorzata Rozenek-Majdan zapytała ich też m.in. o to, dlaczego Polacy tak walczą o dostępność alkoholu i trudno jest im przystać na wprowadzenie przepisów, które by ją ograniczały. - U nas w społeczeństwie jest jakieś spaczone pojęcie wolności osobistej. Wolność to jest samowola do robienia czegoś. (...) To jest chyba największa słabość naszego społeczeństwa. Jest bardzo zaburzone pojęcie dobra wspólnego. I w ogóle jakiejkolwiek wspólnotowości. Bardzo ciężko jest ludziom wytłumaczyć, iż robiąc coś, szkodzą innym - argumentował Żulczyk.
Jak przytoczył, często pada argument: "No, ale przecież jak ktoś chce robić coś, krzywdzić samego siebie, to jest jego własna sprawa i co komu do tego". - No jasne, co komu do tego, ale my nie żyjemy sami na tej planecie. I podejmując pewne działania lekkomyślne, narażamy innych. Przynajmniej na dyskomfort. Dyskomfort słuchania darcia mordy zza ściany. Będąc pod wpływem twardego narkotyku, jakim jest alkohol, bo to twardy narkotyk, my zagrażamy innym - podkreślał. Pisarze opowiedzieli także o tym, jak się poznali i jak ta znajomość zmieniła się, kiedy oboje wyszli z uzależnienia.
- o ile pytasz, czy warto to przeżyć, to musimy pamiętać o jednej rzeczy: to tylko jakiś łut szczęścia sprawił, iż myśmy to przeżyli. To nie jest eksperyment do odtworzenia. Nie jest to eksperyment do zaplanowania - zaznaczył Juliusz Strachota.
Jakub Żulczyk o pokłosiu znieważenia prezydenta
Prowadząca poruszyła także wątek znieważenia prezydenta. Jakub Żulczyk przyznał, iż z perspektywy czasu żałuje tego, co zrobił i nie zrobiłby tego ponownie. - W ogóle nie czułem się z siebie dumny. Wkurzony byłem na sytuację (...) Do niczego to mi nie było potrzebne. To było męczące, trujące. Jedyną korzyścią z tej sytuacji było to, iż zrobiłem z tego po latach... dostałem impuls, żeby napisać bardzo fajną powieść. Moją ostatnią, "Kandydat", z której jestem bardzo, bardzo zadowolony (...) Ja mam poczucie bycia pionkiem tej sytuacji. Ja na tej sytuacji straciłem, prezydent Duda na tym stracił. Nigdy nie odbierałem tego w takich kategoriach, jak ludzie, którzy temu kibicowali, odbierali w kategoriach walki o wolność słowa (...) Dla mnie to było raczej negatywne doświadczenie, do niego bym chyba nie dopuścił, gdybym mógł cofnąć się w czasie - mówił.
Małgorzata Rozenek-Majdan zapytała go również o opinię na temat książki prezydenta Andrzeja Dudy, poza tym pojawił się wątek wynagrodzeń dla pisarzy, reklamowania alkoholu, a także prywatne historie pisarzy. Zapraszamy do wysłuchania całego odcinka na YouTube, Spotify i Gazeta.pl.