Tydzień z życia gwiazd. Magdalena Cielecka nie żałuje braku potomstwa

angora24.pl 3 tygodni temu

Nie żałuje braku potomstwa

Magdalena Cielecka (52 l.) nie ma dzieci. Od dłuższego czasu tworzy relację z młodszym o 16 lat Bartoszem Gelnerem. I choć zakochani unikali początkowo medialnego rozgłosu, teraz otwarcie mówią o swoich uczuciach. Często poruszany jest też właśnie temat braku potomstwa. Podczas ostatniego wywiadu dla Elle aktorka wyznała, iż nie żałuje decyzji, jaką podjęła przed laty. – Nie mam poczucia, iż ominęło mnie coś ważnego. Nigdy nie miałam silnej potrzeby bycia matką, więc nie starałam się tego celowo doświadczyć. Zarzucano mi kiedyś, iż nie mam dziecka, bo jestem zbyt wygodna. Były też komentarze, iż boję się, iż ciąża zniszczy moje ciało. Kompletne bzdury. Nie jestem matką, bo widocznie tak miało być – przyznała. Gwiazda wprost mówi też, iż dziś jest za późno, by została matką. I choć w tej roli się nie spełni, realizuje się wystarczająco w życiu zawodowym. – Aktorstwo daje mi możliwości doświadczania rzeczy, których nie przeżyłam w prawdziwym życiu – zapewnia.

Nie gryzła się w język

Ostatnio w mediach pojawiły się informacje o kryzysie w czwartym małżeństwie Jacka Borkowskiego (65 l.). – Nie jestem kozą, która wyszła za pasterza stada – mówiła jego żona Jolanta Popławska. Chwilę później aktor w Fakcie zapewniał, iż wszystko jest w porządku. Wygląda jednak na to, iż jego wybranka ma inne zdanie. Wszystko zaczęło się od tajemniczego wpisu żony aktora, która opublikowała na Instagramie post o treści: – Złożyłam wypowiedzenie. The End. ShowNews.pl skontaktował się z Jolantą Popławską, która nie gryzła się w język, mówiąc o swoim małżeństwie. – Jacek zarzucił mi, iż nie potrafię dostosować się do zasad panujących w jego rodzinie (…) przenosząc się do Jacka, na pewno w jakimś stopniu naruszyłam istniejące od lat strefy komfortu jego Magdy. Ale byłam pewna, iż biorę sobie za męża aktora, wokalistę, dobrego człowieka, który w razie potrzeby będzie potrafił zająć stanowisko. Jednak od pewnego czasu czułam się u niego jak lokator z eksmisją na plecach. Jako żona powinnam mieć wpływ na pewne decyzje w życiu codziennym. A tymczasem, ile razy chciałam coś przeforsować, słyszałam zawsze, iż mogę się spakować i wracać do Krakowa – powiedziała z wyraźnym żalem.

Wspomnienia z „Jestem, jaki jestem”

Na początku lat dwutysięcznych praktycznie cały show-biznes śledził perypetie Michała Wiśniewskiego (52 l.) oraz jego drugiej żony Marty (46 l.). Ich bajeczny ślub transmitowany był w telewizji w programie „Jestem, jaki jestem”. Temat wspomnianego show pojawił się podczas niedawnej rozmowy Marty z Żurnalistą. Mandaryna nie kryła, iż momentami było to dla niej trudne doświadczenie. – Porwaliśmy się na coś takiego, trochę ekstremalnego. Z drugiej strony, to nasze życie i tak było cały czas komentowane w różny sposób, więc i tak zawsze gdzieś ktoś zrobił zdjęcie, napisał. A tutaj po prostu chcieliście, to macie, zapraszam – wyznała. Marta zdradziła również, iż podczas nagrań nie było żadnego scenariusza. Operatorzy dokumentowali wszystko to, co wówczas działo się w ich życiu, zauważa Pudelek. – To były trzy miesiące, które spędziliśmy z kamerami. Panowie spali na kanapach, na fotelach. Kilku ich było. Nie pamiętam dokładnie, ilu, ale z trzech na pewno. Spali tam, gdzie zasnęli – ujawniła. Stanowczo zaprzeczyła także plotkom, iż kontrowersyjny show, w którym nie brakowało toksycznych zachowań i kłótni ówczesnych małżonków, był reżyserowany.

Głębokie przesłanie

Piotr Mróz (36 l.) nigdy nie ukrywał, iż jest osobą wierzącą. Nie powinno więc dziwić, iż przyjmuje księdza po kolędzie. W rozmowie z Pudelkiem gwiazdor „Gliniarzy” przyznaje, iż w wizycie duszpasterskiej widzi przede wszystkim głębokie przesłanie. – Przyjęło się, iż ksiądz to przychodzi, bierze pieniądze i wychodzi. Nie, w tym jest głębsza prawda. Święci, błogosławi nasz dom, czyli wpuszczamy poprzez księdza Pana Boga do naszego domu. To mnie przeraża, o ile ktoś się zamyka na tego typu aktywność w społeczeństwie. To świadczy o tym, iż gdzieś ta wiara może nie do końca jest taka, jaka powinna być. Ja wiem, iż jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu – przekonuje. Aktor twierdzi, iż jest mu bardzo przykro, bo wpuszczając księdza, na swoim osiedlu był w zdecydowanej mniejszości. Jednocześnie podkreśla, iż każdy robi to, co uważa za słuszne, i nie chce oceniać cudzych wyborów. – Moje osiedle liczy 100 mieszkań i księdza przyjęły tylko 2 osoby, ja i taka moja znajoma sąsiadka. To jest dramat. To pokazuje kondycję naszej wiary, prawda? Słuchajcie, księża nie wymagają, żeby dać im kopertę. To jest jakaś tradycja, która się wpisała w historię tego wydarzenia, ale księża tego nie wymagają. o ile ksiądz wejdzie, pobłogosławi i nie dostanie tej koperty, to świat się naprawdę nie zawali. Tu chodzi o rozmowę, budowanie wspólnoty w parafii, o coś więcej – uważa Mróz.

Padł ofiarą oszustwa

Podczas uroczystego pokazu thrillera „Nieprzyjaciel”, w którym Piotr Stramowski (37 l.) wciela się w postać Bruna, aktora zapytano, czy ma jakieś doświadczenia z kryptowalutami, których wątek pojawia się w filmie. Okazuje się, iż padł ofiarą oszustwa. – Zostałem oszukany. Kiedyś, jak bawiłem się w krypto, to okradli mnie chyba z dwóch Ethereum. Założyłem konto na jednym z portfeli walutowych – o których nie chcę teraz mówić – i tam mnie ktoś przyciął – wyznał portalowi Pudelek. Piotr nie ukrywa, iż w związku z tym, czego doświadczył, zraził się do kryptowalut. Porównał sytuację do włamania się do domu. – Jest to takie jeszcze nieregulowane, taka nisza trochę. Ja tam nie czuję się do końca bezpiecznie właśnie przez ten incydent. Mówi się, iż to jest najbezpieczniejszy rodzaj operacji i kryptowaluty są z założenia bezpieczne, ale może ktoś ci się włamać na konto. Mnie się tak zdarzyło. Podobno jeden przypadek na milion. Miałem takie właśnie nieprzyjemności… Trochę, jakby ktoś ci się do domu włamał. Ale to już było jakiś czas temu, pogodziłem się z tym – mówił o traumatycznym przeżyciu.

Idź do oryginalnego materiału