Długo oczekiwany film Garetha Edwardsa Twórca miał być najlepszą kinową produkcją sci-fi tego roku. W założeniu niektórych choćby ostatnich lat. Edwards zdobył sympatię widzów reżyserując Łotra 1 z uniwersum Star Wars. Nic więc dziwnego, iż nowy projekt wzbudzał wiele emocji. Nie powiem, zwiastun nowego filmu przyciągał oraz kusił zarówno wizualnie, jak i fabularnie. Niestety w finalnym efekcie otrzymaliśmy scenariuszową wydmuszkę w otoczce ładnych zdjęć.
Tematyka AI jest od lat znana w produkcjach filmowych. Wraz z postępem technologicznym sztuczna inteligencja staje się coraz powszechniejsza w naszym życiu, a filmy o walce ludzkości z maszynami, które zapragnęły władzy, wydają się coraz mniej nieprawdopodobne. Dziesiątkami można wymieniać produkcje dotykające tej tematyki. adekwatnie można zadać sobie pytanie: czy takie kino może nas jeszcze zaskoczyć i wnieść coś nowego? Twórca Garetha Edwardsa zdecydowanie miał takie aspiracje. Jest to jednak przykład, iż ambicje reżysera zdecydowanie przerosły produkcję.
Twórca zapowiadał się naprawdę ciekawie. Społeczność AI, która odwróciła się od ludzi, zdetonowała ładunek atomowy w Los Angeles, co doprowadziło do wojny między ludzkością a sztuczną inteligencją. Pięć lat po wybuchu AI pozostaje w pokojowych relacjach tylko z Nową Azją. Jednak Stany Zjednoczone nieustannie dążą do pozbycia się swoich wrogów. Ich genialną bronią jest Nomad, wielki obiekt latający, który zaledwie w kilka sekund jest w stanie zniszczyć całe miasta zamieszkiwane przez AI. Główny bohater, Joshua, mieszka z żoną wśród sztucznej inteligencji. Para spodziewa się dziecka, a mężczyzna działa pod przykrywką. Tak naprawdę Joshua pracuje dla Stanów Zjednoczonych i poszukuje wielbionego przez AI architekta zaawansowanej technologii.
Historia, która zapowiadała się naprawdę obiecująco, bardzo gwałtownie przeszła w okropny banał. Nie da się nie zauważyć niedopracowanego scenariusza, który po prostu wypada słabo. Żona Joshuy ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a mężczyzna po latach zostaje skuszony przez tajne służby do powrotu do polowania na architekta. Amerykański rząd jest przerażony, ponieważ pojawiają się plotki o nowej, potężnej broni AI. Dość gwałtownie widz dowiaduje się, iż jest nią dziecko. Joshua w ekspresowym tempie ze służbisty zmienia się w uczuciowego typa, pałającego sympatią do dziecka.
Powyższy skrót fabularny to dopiero sam początek filmu. Potem jest tylko coraz gorzej. Twórcy niestety nie ratują ani fantastyczne zdjęcia, ani efekty specjalne. Banalna historia jest na tyle przewidywalna, iż film staje się po prostu nudny. Piękna otoczka nie jest w stanie nadrobić scenariuszowych wad. To nic innego jak zwykła wydmuszka. Problemem są również postacie niedopracowane zarówno pod względem charakterów, jak i psychologicznie. Trudno zapałać do nich jakąkolwiek sympatią. Ich emocjonalne więzi wydają się rozwijać nienaturalnie szybko, nieprawdziwie, jakby na siłę. Oczywiście nie mogło zabraknąć obrzydliwie banalnego zakończenia, po którym nie pozostaje nic innego jak parsknięcie pod nosem.
Twórca wizualnie prezentuje się naprawdę dobrze. Widoki zapierają dech w piersiach, a efekty specjalne są na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, której kompozytorem jest Hans Zimmer. Sam wizualny aspekt nie jest jednak w stanie utrzymać zainteresowania, a produkcja zaczyna się coraz bardziej dłużyć. Fabuła z minuty na minutę staje się coraz bardziej przewidywalna. Brakuje tu elementu zaskoczenia, przemiany bohaterów czy czegokolwiek, co mogłoby zainteresować. Gareth Edwards zdecydowanie wpadł w pułapkę wyreżyserowania zbyt ambitnego filmu. Szkoda, bo Twórca zapowiadał się na naprawdę jeden z lepszych produkcji sci-fi ostatnich lat, a finalnie skończyło się na przeciętniaku.