Maria była właścicielką dwóch mieszkań: jedno kupiła, a drugie odziedziczyła po rodzicach. Jednak mimo tego, w tej chwili mieszka na działce w małym domku z piecem i wygodami na zewnątrz.
Maria wychowywała swojego syna, Aleksandra, samotnie. Była spokojną, niekonfliktową kobietą, która nie wtrącała się w życie innych. Kiedy syn przedstawił jej swoją narzeczoną, Marię bardzo ucieszyła jego decyzja.
— Nareszcie mój chłopiec dorósł, będzie miał żonę, może choćby doczekam się wnuków — mówiła z euforią swojej przyjaciółce.
Synowa, Sylwia, na pierwszy rzut oka wydawała się cicha i skromna. Maria była przekonana, iż uda im się nawiązać dobre relacje.
Już podczas wesela Maria zauważyła, iż Sylwia unika rozmów z nią, spędzając czas głównie z własną mamą i przyjaciółkami. Maria starała się to zrozumieć, tłumacząc sobie, iż dziewczyna jest po prostu nieśmiała.
Młodzi zamieszkali w dwupokojowym mieszkaniu Marii. Początkowo wszystko wydawało się w porządku, ale z czasem sytuacja zaczęła się zmieniać. Sylwia unikała rozmów z teściową, a swoje potrzeby i prośby przekazywała przez Aleksandra.
Maria zauważyła, iż Sylwia traktuje ją z chłodnym dystansem. Wieczorami, gdy Aleksander był w domu, synowa odzywała się do niej tylko zdawkowo. Gdy Maria zapytała ją wprost, czy czymś ją uraziła, Sylwia odpowiedziała z lekką ironią, iż nic się nie stało i Maria wszystko sobie wymyśla.
Maria była zaskoczona.
— Myślę, iż ona wcale nie kocha mojego syna — powiedziała swojej przyjaciółce. — Gdyby go kochała, nie zachowywałaby się tak wobec mnie.
Maria i Aleksander pokrywali większość wydatków. Sylwia twierdziła, iż jej pensja ledwo wystarcza na podstawowe potrzeby, a jej marzeniem było kupno samochodu. Aleksander wziął kredyt na auto, przestał wspierać matkę finansowo, ale choćby nie poinformował jej o swoich planach.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, gdy Maria odziedziczyła małą kawalerkę na obrzeżach miasta. Sylwia natychmiast zaproponowała, aby sprzedać oba mieszkania, spłacić kredyt za samochód i kupić nowe, większe mieszkanie.
Maria zgodziła się na propozycję młodych, jednak ostatecznie okazało się, iż nie tylko nie miała żadnej części w nowym mieszkaniu, ale choćby nie została w nim zameldowana. Kiedy próbowała poruszyć ten temat, Sylwia jasno powiedziała:
— To ja tu rządzę i wszystko będzie tak, jak ja chcę.
Maria przeniosła się na działkę, gdzie znalazła spokój i nowych znajomych. Sąsiedzi często przynosili jej mleko, grzyby czy owoce.
— Świeże powietrze, brak miejskiego hałasu i prostota życia to najlepsze, co mogłam mieć w moim wieku — mówiła przyjaciółce, starając się znaleźć pozytywy w tej sytuacji.
Choć Aleksander i Sylwia żyją teraz w mieszkaniu Marii, kobieta nie chce ingerować w ich życie. Wierzy, iż kiedyś doczeka się wnuków, którzy odwiedzą ją na działce.
Jej przyjaciółka często próbuje zareagować na jej opowieści z oburzeniem, ale widząc spokojną twarz Marii, zwykle milknie. Maria, mimo wszystko, znalazła swoją harmonię i nauczyła się czerpać euforia z małych rzeczy w swoim nowym życiu.