Trzynastego. Aktualizacja prawdopodobnie nie ostatnia.
Mam pecha. Wywoływanie wilka z lasu, zawsze kończy się dla mnie tak samo. Zwłaszcza gdy chodzi o trzynastego. Wiem, zaraz ktoś się obruszy, iż to przesądy i zabobony, a pech, to jedynie wynik naszego nieprzemyślanego lub nieumiejętnego działania. Jedna, czy aby na pewno.
Mam pecha. Cokolwiek złego dzieje się w moim życiu, dotyka mnie trzynastego. O wszystkich poprzednich przypadkach, a było tego kilkadziesiąt, napisałem choćby swoją pierwszą książkę zatytułowaną „Desperat”. Dla desperatów i żądnych sensacji, jest dostępna w postaci pliku pdf, na mojej stronie, w zakładce Do Pobrania lub tutaj. Desperat Dlatego nie będę zamęczał Czytelników wyliczaniem, co, jak i kiedy się wydarzyło. Kto ciekawy, może sobie poczytać.
Mam pecha. Nie dalej jak w zeszłym roku, w sierpniu, opisałem to, co się wydarzyło 13 sierpnia 2023. Możecie o tym przeczytać tutaj, pod tym linkiem. Trzynastego. Kolejne wystąpienie.
Mam pecha. Nie minęło więcej jak rok z małym okładem, a mój pech przypomniał sobie o mnie. Jak wiecie, to mój wierny towarzysz. Tak wierny, iż już się przyzwyczaiłem i choćby czasem się dziwię, gdy sprawy idą jak trzeba i nic się nie dzieje. Tak, wiem, zaraz ktoś tutaj wygłosi tezę, iż ludzie sami prowokują pecha i wystąpienie takich zdarzeń. Wyznawców samosprawdzających się przepowiedni jest wielu, ale zmilczę ich stanowisko.
Mam pecha. Październikowa aktualizacja Windows popsuła wiele komputerów na świecie. Również mój. Tu o żadnym pechu mowy nie ma. Po prostu ktoś w Microsoft dał d..py i wyszło jak wyszło. U większości dotkniętych awarią, wszystko dało się uratować odinstalowując aktualizację. Mój pech polegał jednak na tym, iż u mnie to nie zadziałało. U mnie po prostu padł dysk i cała partycja systemowa. Szczęściem w nieszczęściu udało mi się podłączyć dysk „na krótko” i zgrać z niego wszystkie dane. Sytuacja ta zmusiła mnie jednak do zadania sobie pytania i podjęcia trudnej decyzji. Kupić nowy czy zmodernizować stary, ośmioletni laptop? Padło na zakup nowego.
Mam pecha. Powodowany terminami, zamówiłem na gwałtownie nowy. Dopilnowałem, by złożyć zamówienie kilka dni przed pechowym trzynastym. Od razu pojawił się pierwszy sygnał, iż los będzie miał w tym przypadku coś do powiedzenia. Po pierwsze, w sklepie były dwa identyczne. Jeden tańszy od drugiego o czterysta złotych. Sprzedawca, prawdopodobnie „w dobrej wierze”, zapewnił mnie iż to z racji wcześniejszej dostawy i różnic kursowych. Łyknąłem temat jak pelikan. Zaraz po tym pojawił się drugi sygnał. Zakup był na raty. Procedura w banku przeciągnęła się o jeden dzień, potem przyszedł weekend i… Oczywiście, dobrze się domyślacie. Wysyłka laptopa nastąpiła trzynastego października.
Mam pecha. Rzeczony laptop przyszedł piętnastego października. Piękny i „jak nowy”. Specjalnie wziąłem to w cudzysłów, bo okazało się po sprawdzeniu iż nowy jednak nie jest. Śladów używania nie stwierdziłem, ale jednak przy próbie rejestracji sprzętu u producenta wyszło, iż ktoś już wcześniej ten sam komputer zarejestrował. Kupił go kilka miesięcy temu. Zapaliła mi się czerwona lampka. gwałtownie skojarzyłem, iż sprzęt wysłano trzynastego i w „promocyjnej cenie”, połączyłem kropki i już wiedziałem, iż to będzie tylko początek problemów.
Mam pecha. Choć zwykle mam przy tym trochę szczęścia. Tak dla psychicznej równowagi. Tym razem, po zgłoszeniu zastrzeżeń do sklepu, sklep udzielił mi dużego rabatu. Z jednej strony ucieszyłem się, z drugiej zacząłem główkować, co z tym laptopem jeszcze wyjdzie, bo przecież nie dość, iż trzynasty, to coś podejrzanie gwałtownie udzielono mi tego rabatu. No i wyszło.
Mam pecha. Kilka dni spędziłem na mozolnej konfiguracji systemu i otoczki, instalowaniu różnorakiego systemu (a używam tego bardzo dużo), przegrywaniu uratowanych plików i ich porządkowaniu. Na koniec, jak to zwykle mam w zwyczaju, zrobiłem jeszcze dwie kopie na urządzeniach zewnętrznych. Na szczęście zrobiłem…
Mam pecha. Kiedy już się cieszyłem, iż wybrnąłem na prostą, kilka dni temu drugi dysk, dołożony w sklepie dysk SSD, padł. W tym samym czasie trwała kolejna aktualizacja Windows’a, której nijak zatrzymać się nie da, bo tak działa najnowsza wersja systemu firmy Microsoft. Co było przyczyną, nie wiadomo. Jednak po restarcie system nie zobaczył drugiego dysku. Pognałem z komputerem na cito do sklepu, bo ostatnią kopię danych miałem sprzed dwóch dni, a na dysku utkwił w czeluściach felieton z okazji Marszu Niepodległości z terminem publikacji na 11 listopada. Wiadomo, jego kopii nie miałem. Jak pech, to pech.
Mam pecha. Jednak tym razem poszczęściło mi się. Mimo soboty, nawały klientów w Centrum Handlowym, trafiłem w sklepie na chwilowe pustki. Serwisant odpalił komputer. Wszystko działało poprawnie. Popatrzyliśmy na siebie. On na mnie, ja na niego i razem uśmialiśmy się z całej sytuacji, gdyż ja, jako były informatyk i on, jako informatyk pracujący, wiedzieliśmy iż zepsuty komputer zwykle „sam się naprawia” na widok serwisanta. Czym prędzej zgrałem to, co było potrzebne i wróciłem do domu.
Mam pecha. Jednak trzynasty nie odpuszczał. Po powrocie do domu komputer ponownie nie odpalił. adekwatnie to odpalił, ale tak jak poprzednio. Z niebieskim ekranem śmierci i komunikatem, iż samodzielnie ”podejmie automatyczną naprawę”. I podjął, tak jak poprzednio. Po naprawie dodatkowego dysku ponownie nie widział. Jasny gwint! – pomyślałem – Dobrze, iż zgrałem w sklepie tamten felieton, bo byłbym w czarnej d..pie.. Postanowiłem jednak, iż tym razem samodzielnie powalczę z wpływem trzynastego.
Mam pecha? Sprawdziłem aktualizacje, poczytałem w sieci i samodzielnie zainstalowałem aktualizację opcjonalną dotyczącą UEFI. Dla niewtajemniczonych, to oprogramowanie które pozwala dogadywać się dyskom SSD z płytą główną komputera podczas jego uruchamiania. Co prawda Microsoft ma swoją wersję tego programu, ale podejrzewałem iż działa ona tak sobie. Po instalacji komputer odżył. Widzi drugi dysk. Najlepszym dowodem jest fakt, iż ten felieton został napisany dzisiaj, dwunastego listopada. Zamierzam go opublikować jutro, trzynastego, o trzynastej trzynaście. Tylko czy to będzie dobry pomysł…?
Jeśli doczytaliście ten długi felieton do końca, to znaczy iż się udało. Wam i mnie.
Bydgoszcz, 12 listopada 2024.,
© Wojciech Majkowski