Trump ogłasza cła na zagraniczne filmy. W kogo tak naprawdę chce uderzyć?

polityka.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: Jake Blucker / Unsplash


Choć producenci filmowi od lat domagali się interwencji państwa, to na pomyśle Donalda Trumpa mogą zdecydowanie więcej stracić, niż zyskać. Donald Trump ogłosił na platformie Truth Social nałożenie 100-proc. ceł na filmy produkowane poza granicami Stanów Zjednoczonych. W swoim wpisie stwierdził, iż przemysł filmowy umiera, a dzieje się tak ze względu na działania obcych państw, które specjalnie wyprowadzają produkcję z USA. Upadek przemysłu filmowego to zdaniem prezydenta kwestia bezpieczeństwa narodowego, co upoważnia go do wykorzystania ceł w obronie rodzimego przemysłu. Jak to bywa w przypadku administracji Donalda Trumpa, wiadomość gwałtownie podjęły media, choć tak naprawdę nikt nie wie, jak owe cła miałyby działać. Co do jednego wszyscy są zgodni: z całą pewnością nie pomogą amerykańskiemu przemysłowi filmowemu.

Kiedy Toronto gra Nowy Jork

Trzeba Donaldowi Trumpowi przyznać rację, gdy pisze, iż w ostatnich latach produkcja wycofuje się ze Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza z Kalifornii. Rosnące koszty (zwłaszcza kwestie związane z prawami pracowniczymi) sprawiły, iż producenci coraz chętniej przenoszą swoje biznesy tam, gdzie zachęcają ich duże ulgi podatkowe. To m.in. dlatego tak dynamicznie rozwinął się przemysł filmowy pod Atlantą w Georgii.

W ostatnich dekadach filmowców przyciągały też Kanada (zwłaszcza Toronto, które świetnie „gra” Nowy Jork), Wielka Brytania, Australia czy Europa. W ciągu ostatniej dekady liczba filmów produkowanych w Kalifornii spadła o 40 proc. W zeszłym roku, po tragicznych pożarach w Los Angeles, mówiło się, iż bez wsparcia stanowego bądź federalnego trudno będzie przemysłowi wrócić do Hollywood.

Idź do oryginalnego materiału