„Towarzysz” (2025)

horror-buffy1977.blogspot.com 4 godzin temu
Bliżej nieokreślona przyszłość. Iris, szaleńczo zakochana młoda kobieta, daje się namówić na pobyt w odosobnionym domku nad jeziorem ze znajomymi jej chłopaka Josha: homoseksualną parą Eliem i Patrickiem oraz oschłą Kat, której ma towarzyszyć kochanek, właściciel działki Rosjanin Sergey. Zgodnie z przewidywaniami, Iris nie czuje się komfortowo w tym skonsolidowanym gronie, nie ustaje jednak w wysiłkach, by zaskarbić sobie sympatię przyjaciół ukochanego, który tradycyjnie nie okazuje jej należytego wsparcia. Uwagę Josha najwyraźniej pochłania Kat, postać najbardziej onieśmielająca dziewczynę pragnącą się dopasować. Iris spodziewała się problemów z jej strony, zakładała jednak, że człowiek, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia, podobno z wzajemnością, będzie twardo stał przy jej boku. Jakby kiedykolwiek to robił... Powinna być przygotowana na tak ostentacyjnie lekceważące zachowanie Josha, ale do kogo innego Iris miałaby się zwrócić po brutalnym ataku zboczeńca?

Plakat filmu. „Companion” 2025, New Line Cinema, BoulderLight Pictures, Vertigo Entertainment

Podczas pandemii COVID-19 amerykański filmowiec, który utknął w serialach komediowych, Drew Hancock, uznał, iż najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce. Zamiast dalej czekać na jakąś wspaniałą (bardziej odpowiadającą jego gatunkowym preferencjom) ofertę na długi metraż, stworzyć własny scenariusz. Zawsze najchętniej obcował z kinem grozy (fan horrorów i thrillerów) i science fiction, początkowo celował więc wyłącznie w te rejony gatunkowe, ale efekt lekko go rozczarował. W ocenie Hancocka pierwsza wersja scenariusza „Companion” (pol. „Towarzysz”) zanadto przypominała „Black Mirror” (pol. „Czarne lustro”), głośny serial Charliego Brookera. Brakującym ogniwem był humor – element, który w przekonaniu autora wzmocnił dramatyczny wydźwięk tej hiper nowoczesnej historii pseudomiłosnej. W projekt zaangażowała się kultowa firma New Line Cinema, co ujawniono w lutym 2023 roku, a reżyserią był zainteresowany Zach Cregger, który w koncepcji Drew Hancocka dostrzegł potencjał na sequel dobrze przyjętego horroru „Barbarian” (pol. „Barbarzyńcy”), wydanego w 2022 roku filmowego dzieła tego pierwszego, który ostatecznie ograniczył się do roli współproducenta. Na reżysera wybrano autora scenariusza, który miał zadebiutować w pełnym metrażu. Zdjęcia do „Towarzysza” zakończono w styczniu 2024 roku, a głównym dystrybutorem filmu zostało wielkiego przedsiębiorstwo Warner Bros. Pictures. Obraz uwolniono w drugiej połowie stycznia 2025 (start szerokiej dystrybucji kinowej). Szacunkowy budżet produkcji wyniósł dziesięć milionów dolarów, a kampania reklamowa miała pochłonąć prawie czterokrotność tej sumy.

Porównywany do UWAGA SPOILER „Żon ze Stepford” Iry Levina (ewentualnie ekranizacji Bryana Forbesa z 1975 roku lub adaptacji w reżyserii Franka Oza z 2004 roku), „Ex Machina” Alexa Garlanda, „M3GAN” Gerarda Johnstone'a i „Uległości” S.K. Dale'a thriller science fiction KONIEC SPOILERA z elementami slashera, przez jego głównego twórcę postrzegany jako metafora toksycznego związku, dramatyczna opowieść o ludziach nieubłaganie się od siebie oddalających, o nieuniknionym rozstaniu w nietypowych okolicznościach. Opowieść być może lekko inspirowana jedynie „Historią małżeńską” Noaha Baumbacha, która w pierwszej wersji ponoć bardziej przypominała dwie ostatnie, wtedy jeszcze niewydane, pozycje z wymienionych na początku tego akapitu. Przystępując do pracy nad scenariuszem „Towarzysza” Drew Hancock, jak się wydaje (tak wynika z jego wypowiedzi), znał jedynie wspomniane dzieło Alexa Garlanda, ale twierdzi, iż nie działał pod jego wpływem. Według niego historia Iris (popisowa kreacja, już nazywanej Scream Queen, Sophie Thatcher; „Boogeyman” Roba Savage'a, „MaXXXine” Ti Westa, „Heretic” Scotta Becka i Bryana Woodsa) to coś zupełnie innego. Ostrzeżenie dla ludzkości z ciekawej perspektywy. Kobiety przyszłości. Trwającej bez celu i sensu, pływającej we mgle, którą rozwiać może spotkanie „tego jedynego”. Chwila, w której uświadamiasz sobie, iż miałaś jakiś defekt, usterkę, która właśnie została naprawiona; iż od urodzenia byłaś osobą niekompletną i nie zdawałaś sobie z tego sprawy dopóki nie zalazłaś swojej drugiej połowy. Można się uznać za wielką szczęściarę, gdy w całym istnieniu nadarzy się jeden taki przełomowy moment, a głównej bohaterce „Towarzysza” Drew Hancocka przydarzyły się dwa. Najpierw znienacka trafiła ją strzała Amora – w supermarkecie – a jakiś czas później definitywnie się jej pozbyła. Wyrwała przeklętą strzałę ze swojego „zdeptanego serca”. „Żywy dowód” na to, że historia zatoczyła koło – powrót okrężną drogą, Ścieżką Postępu, w najlepszym wypadku do okresu między pierwszą (od XIX wieku do lat 30. XX wieku) a drugą falą feminizmu (oficjalny początek w latach 70. XX wieku). A bardziej konkretnie: kobieta przyszłości będzie wyglądać, zachowywać się i mieć taką pozycję społeczną (albo znacznie gorszą), jak gospodynie domowe z przeszłości. W malowniczym amerykańskim zakątku „zaanektowanym przez najeźdźcę ze wschodu”, adekwatnie kupionym przez tak zwanego legalnego imigranta (modny w naszych czasach podział na ludzi legalnych i nielegalnych, oczywiście ludźmi rozmyślnie nienazywanych; stara strategia polityczna nazywana dehumanizacją i odczłowieczaniem), przekonamy się jednak, iż sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Hierarchia społeczna w tej spełniającej się już wizji przyszłości wbrew pozorom nie wygląda jak kopia systemu patriarchalnego. Złota Era Hollywood w świecie jutra.

Plakat filmu. „Companion” 2025, New Line Cinema, BoulderLight Pictures, Vertigo Entertainment
Nie oglądałam zwiastunów, nie czytałam recenzji ani wypowiedzi twórców „Towarzysza” przed seansem. UWAGA SPOILER Widziałam plakaty, ale choć ten z białooką Sophie Thatcher dla niektórych może być nazbyt wymowny, zaręczam, iż mnie, osobę niespecjalnie domyślną, na adekwatny trop nie naprowadził KONIEC SPOILERA. Dlaczego więc od samego początku, od pierwszej wypowiedzi Sophie Thatcher jako Iris (głos z offu) wiedziałam, na czym ta zabawa polega? Prawdę mówiąc, byłam święcie przekonana, że tak miało być. W pewnym sensie potwierdził to scenarzysta i reżyser tego niezaskakującego spektaklu, a przynajmniej wywiady, z którymi ja się zapoznałam bez ogródek (bez uprzedzenia o spoilerach) zdradzały jego zamysł, ale afera z oficjalnymi trailerami trochę mi namieszała. Ich twórcom zarzuca się spalenie jednej (największej!) z niespodzianek teoretycznie przygotowanych przez Drew Hancocka, ojca tego satyrycznego dreszczowca w przemyślanym klimacie cukierkowym. Barbie nad jeziorem Crystal Lake:) Za zdjęcia odpowiadał Eli Born, który miał już okazję pracować z Sophie Thatcher przy filmowej adaptacji opowiadania Stephena Kinga, „Boogeymanie Roba Savage'a (miłośnicy kina grozy mogą go też kojarzyć chociażby z „Hellraisera” Davida Brucknera); muzykę skomponował Hrishikesh Hirway, a montaż powierzono Brettowi W. Bachmanowi (m.in. „Mandy” Panosa Cosmatosa, „Wymyślony przyjaciel” Adama Egypta Mortimera, „Kolor z przestworzy” Richarda Stanleya, „Nocne czuwanie” Keitha Thomasa, „Zagłada domu Usherów” Mike'a Flanagana) i Joshowi Ethierowi (m.in. „Contracted” Erica Englanda, „Nadal tu jesteśmy” Teda Geoghegana, antologie „Holidays” 2016 i „XX” 2017, „Ekstaza” i „Ścięta noc” Joe Begosa, „Małgosia i Jaś” Osgooda Perkinsa, „Sierota. Narodziny zła” Williama Brenta Bella, „Don't Move” Briana Netto i Adama Schindlera). Rozglądającym się za prawdziwie mrocznymi klimatami „Towarzysza” Drew Hancocka bym nie poleciła, ale szukającym jakiejś lżejszej rąbanki pewnie tak. Czegoś w stylu (bardziej) „Sissy” Hannah Barlow i Kane'a Senesa tudzież (mniej) „Zabij i żyj” Colina Minihana. Trzy pary w uroczym domku nad jeziorem. Uległa Iris i narcystyczny Josh (przyzwoity występ Jacka Quaida, którego można pamiętać z „Igrzysk śmierci” Gary'ego Rossa i „Igrzysk śmierci: W pierścieniu ognia” Francisa Lawrence'a albo „Krzyku” Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta); obleśny Sergey (udane wcielenie Ruperta Frienda) i wredna Kat (po Sophie Thatcher moja ulubiona kreacja w tym przedsięwzięciu, w wykonaniu Megan Suri, którą na pewno gdzieś już widziałam... w „Służce” Bishala Dutty); nerd Eli (Harvey Guillén) i przytulaśny Patrick (Lukas Gage, niedawno widziany w „Uśmiechnij się 2” Parkera Finna). Atmosferę rozluźni ostatnia para: popołudniowe wspominki Patricka przy niezastawionym stole (dość zabawna anegdotka, później niedokładnie powtórzona; inna konfiguracja) i wieczorne tańce spontanicznie zorganizowane przez Elia – ale ich wysiłki storpedują piękny i bestia. Miłość i postrach Iris. Partner skupiony wyłącznie na sobie, ambitny, ale nieosiągający wytyczanych sobie celów, znający swoją wartość (najwyższa z możliwych), ale przez wszechświat skazany na ciągłe porażki, bumelant za swoje życiowe niepowodzenia obwiniający wszystkich poza sobą oraz jego zołzowata koleżanka, której obecność na tej imprezie najbardziej martwiła naszą biedną Iris. Żona ze Stepford autentycznie boi się tej nieustraszonej kobiety, która z jakiegoś zagadkowego powodu daje się wykorzystywać żonatemu przybyszowi ze wschodu. Niewolnica Sergeya, którą protagonistka „Towarzysza” miała nieprzyjemność poznać już wcześniej. Kat znienawidziła Iris od pierwszego wejrzenia, a przynajmniej ta druga tak to odczuła. Josh oczywiście wyśmiewa lęki swojej głupiutkiej dziewczyny – przyznaje, iż słusznie oceniała stosunek Kat do jej osoby, ale zapewnia, iż nie jest żadnym wyjątkiem. Ta żmija atakuje wszystkich, ale tylko Iris robi z tego wielki problem. Wystarczy ignorować tę nienawistną kobietę, a jeszcze lepiej pozwolić Joshowi się nią zająć... Obiecał Iris, iż spędzą razem pierwszy poranek w bajecznej wakacyjnej przystani/domu schadzek domniemanego przemytnika (szef rosyjskiej mafii goszczący bandę wymuskanych mieszczuchów?), ale wykręcił się potężnym kacem i... Poszła sama, prosto w zachłanne łapska „samca alfa”. Właściwie kogoś pokroju Kruga Stilo z „Ostatniego domu po lewej” Wesa Cravena. Bitwa przy jeziorze, której wynik jest łatwy do przewidzenia. I wreszcie polowanie w leśnej głuszy z zabawnymi sytuacjami (na przykład rozmówka angielsko-niemiecka), ładnym nawiązaniem do jednego z hiciorów Jamesa Camerona (gość w mundurze) i ciętymi ripostami „absolwentki Ivy League”. Mało gore, jeszcze mniej napięcia i tłukąca się w głowie niesforna, bezczelna myśl o dokumentnie zniszczonym efekcie świeżości. W każdym razie był potencjał na coś przynajmniej niepospolitego, a skończyło się na klasycznym ganianiu po lesie. Upraszczam, ale naprawdę musiałam sobie przypominać, iż to – wybaczcie szczeniacką parafrazę - „nie jest kolejny horror dla kretynów”, podrzędny backwood slasher ze spektakularną kreacją aktorską, tylko kolejny thriller dla inteligentnych ze spektakularną kreacją aktorską.

Przepustka do świetlanej kariery Drew Hancocka, jak donoszą media, aktualnie pracującego nad remakiem kultowego, wyśmienitego horroru science fiction, „The Faculty” (pol. „Oni”) Roberta Rodrigueza. Huczne przebicie szklanego sufitu, wypracowanie sobie mocnej pozycji w przyszłych negocjacjach nad pełnometrażowymi projektami. Wzmocnienie siły przetargowej. Filmowy szlagier serialowego rzemieślnika. Satyra na dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość, bezrefleksyjne rewolucjonizowanie sposobu życia. I siekanina, jakich wiele. W mojej cenie przeciętniak z wybitnym popisem aktorskim Sophie Thatcher - dla samej tej kreacji warto było „Towarzysza” obejrzeć.

Idź do oryginalnego materiału