Dzień dobereł!
Wzywam Szanownych Panów, aby mi wyjaśnili, w czym leży dobro pierwszego „Top Guna”. Bo serio – ni cholery nie rozumiem. No dobra, trochę widać tę szczeniacką rywalizację, a to obraz dla mężczyzn.
– To film propagandowy, by zachęcić młodych Amerykanów do wstąpienia do wojska, bo oni najlepsi, a Ruscy to debile – powiedziała Asia. Jak zawsze przypominam, iż Asia to moja przyjaciółka, ale wróćmy do nieprzyjaciela, znaczy paździerza. No, prawie.
Maverick (Tom Cruise) zostaje wysłany do elitarnej szkoły zwanej Top Gun. Już w pierwszej sekundzie filmu pojawia się tablica informacyjna, iż są najlepsi, niezwyciężeni i tak dalej. No więc przez prawie dwie godziny widz obserwuje…. no właśnie, drapię się w głowę, bo adekwatnie nie wiem, co to było.
Akcji mało – zwłaszcza w porównaniu do dwójeczki – a fabuła jest bez sensu. Znaczy, no ma ona sens, ale są tam sceny a’la szczeniackie i iż w elitarnej szkółce pozwalają na różne łamania regulaminu, WTF? Dobra, ale moje oczy i uszy naprawdę cierpiały, gdy widziały ten tu tak zwany romans. Przecież to było bardziej drewniane od drewna. A potem skupiamy się na pewnej tragedii i nagle dowiadujemy się, iż on jednak ukończył szkolenie i ja się bardzo, bardzo nudziłam i mi nie żal spojlerów, bo ponieważ albowiem dla mnie „Top Gun” z 1986 roku to zwyczajna strata czasu. Aż żałowałam, iż nie ma tego na Netflixie i nie mogę dać 1,5x. No, ale swoje wycierpiałam.
Jury Oskarowe z 1987 roku przyznało temu „dziełu” Oskara za najlepszą piosenkę. Muzykę opracował Giorgio Moroder, a tekst napisał Tom Whitlock, a śpiewa… yyy, właśnie, kto śpiewa? Bo z pewnością nie Giorgio, który jest facetem. Ale wg youtuba rzecz wykonała grupa Berlin, istniejąca od 1978 roku, a wykonująca hity w nurcie wave/synth pop. Ich oskarowy numer- „Take My Breath Away” jest taki sentymentalny, no i trochę kiczowaty. Być może to wpływ gatunku, być może lat 80′, ale w zasadzie utwór nie przypadł mi do gustu. Link w komentarzu, oczywiście.
Akademia zauważyła jeszcze, iż wygibasy wykonane samolotem są całkiem niezłe, zwłaszcza, jeżeli weźmie się pod uwagę efekty dźwiękowe i edycję. Na szczęście dla świata, „Top Gun” przegrał pozostałe bitwy.
Nie polecam, ale jeżeli chcesz się zabrać za „Top Gun Maverick”, to niestety – musisz obejrzeć jedyneczkę.
Pozdro.