Już po raz 25. Międzynarodowy Festiwal Filmowy BNP Paribas Nowe Horyzonty stanie się przestrzenią spotkania z kinem, które nie boi się przekraczać granic – formalnych, emocjonalnych i światopoglądowych. Hasło tegorocznej edycji, „kino, które zmienia”, rezonuje szczególnie mocno, bo przypomina o transformacyjnej sile obrazu, o filmach, które nie tylko opowiadają historie, ale i przestawiają myślenie, rozbijają utarte schematy, zostawiają ślad.
W zestawieniu przyglądamy się dziesięciu tytułom z programu festiwalu, na które czekamy z największym zaciekawieniem. Są wśród nich debiuty i dzieła uznanych twórców, intymne portrety i odważne eksperymenty formalne, kino zaangażowane i osobiste zarazem. Każdy z omawianych filmów obiecuje coś więcej niż seans – przede wszystkim spotkania z czymś, co może poruszyć, zaskoczyć oraz zatrzymać na długo po zgaszeniu świateł.
Słone lato, reż. Rebecca Lenkiewicz

Międzynarodowy Festiwal Filmowy BNP Paribas Nowe Horyzonty po raz kolejny w repertuarze pozwala nam delektować się pełną symfonią emocji. Pośród gorzkich dramatów moją uwagę zdecydowanie przyciągnął tytuł Słone lato, debiut reżyserski Rebeki Lenkiewicz, a do brytyjskich debiutów kobiecych mam największą słabość. Dodatkowym magnesem jest dla mnie Emm Mackey – emanująca enigmatycznością aktorka, która z każdą kolejną rolą fascynuje mnie coraz bardziej.
Rzadko przez seansami festiwalowymi sięgam do opisów. Zwykle lawiruję między tytułami docenionymi w Cannes a debiutami, o których wcześniej nie słyszałam – czasem jedynie rzucam okiem na gatunek. Robię to, by dać się zaskoczyć i przeczuwam, iż Słone lato ściśnie mnie za gardło oraz wywoła napływ słonych (o ironio) łez do oczu, mimo iż nie mam pojęcia o fabule. Sam tytuł jest na tyle sugestywny, iż intuicyjnie wiem, jakich emocji mogę się spodziewać i jakie struny wewnętrzne może poruszyć ten seans. Wierzę, iż właśnie ten film skłoni mnie do głębszych refleksji i przywoła wspomnienia z minionych, przepełnionych słońcem letnich chwil.
Karolina Kruk
Trzy miłości, reż. Łukasz Grzegorzek

Łukaszowi Grzegorzkowi jeszcze nie zdarzyło się potknięcie. Reżyser konsekwentnie buduje swoją pozycję jako twórca inteligentnego, dopracowanego kina środka (Kamper, Córka trenera, Moje wspaniałe życie), w którym z dużą wrażliwością portretuje złożone relacje międzyludzkie w różnych konfiguracjach. W nadchodzących Trzech miłościach ponownie bierze na warsztat ludzkie emocje, choć zapowiedzi sugerują, iż tym razem stawia na większe ryzyko — zarówno formalne, jak i tematyczne.
Zwiastun obiecuje gęsty thriller erotyczny, w którym aż kipi od zmysłowości. Estetycznie mamy do czynienia z nasyconą kolorystyką i sugestywną atmosferą, przywodzącą na myśl Ostatni komers Dawida Nickela (15 lat później?). W głównej roli powraca — po Kamperze — znakomita Marta Nieradkiewicz, której partnerują Marcin Czarnik oraz debiutujący Mieszko Chomka. Wśród skromnej reprezentacji polskich premier na Nowych Horyzontach liczę, iż film Grzegorzka nie zawiedzie i powtórzy sukces zeszłorocznych Rzeczy niezbędnych Kamili Tarabury.
Jakub Nowociński
Together, reż. Michael Shanks

Pośród międzynarodowej puli filmów, znikających bezpowrotnie z polskich ekranów zaraz po zakończeniu festiwalu, trafia się czasem tytuł, który wywołuje przeczucie nadchodzącego przewrotu. Kolejny anglojęzyczny horror, który narobi szumu pośród festiwalowiczów, a po premierze wywoła ogromną dyskusję o tym, co wolno pokazać i powiedzieć. Czuję w kościach, iż Together Michaela Shanksa będzie kolejnym po Substancji kijem grozy w nowohoryzontowym mrowisku. Niepokojący body horror, eksplorujacy tematykę związków, przywiązania i dosłownego zespolenia się ze sobą dwójki ludzi, ma w sobie wszystkie składowe, aby omawiać go później w kuluarach i poza nimi. Pełnometrażowy debiut Shanksa nie bez powodu zostal wyprodukowany przez Neon, których filmy od 5 lat z rzędu obecne są pośród nominowanych do Oscara za najlepszy film.
W role dwójki głównych bohaterów wcielą się Alison Brie i Dave Franco, będący od lat realną parą, co prawdopodobnie uwiarygodni ich ekranową, a zarazem niełatwą relację. Klimatyczny i zdradzający kilka zwiastun, choć oszczędny w środkach, zapowiada wyjątkowo dojmujące i bolesne przeżycia. Zarówno dla bohaterów, jak i widowni. Czy miłość pokona całe zło, czy będzie jego głównym motorem napędowym? Przekonamy się już wkrótce. Together określone na łamach The Daily Beast jako „przekonująco krwawy argument by pozostać singlem”, to film idealny na waszą festiwalową randkę lub argument za tym, iż wcale jej nie potrzebujecie.
Norbert Kaczała
Młodsza siostra, reż. Hafsia Herzi

Młodsza siostra to kolejny tytuł, który skusił mnie swoją sugestywnością – chociaż sam opis zdaje się z nią kontrastować, przyciągając uwagę nietypowym połączeniem tematyki queerowej, imigranckiej i muzułmańskiej. Ta tematyczna mozaika stanowi tło historii 17-letniej Fatimy, a do seansu mogę jedynie wyobrażać sobie, przed jak trudnymi wyborami stoi bohaterka. Wiek nastoletni to przecież czas decyzji, zmagań z nieznanymi emocjami, walki o akceptację i konfrontacji z odrzuceniem – na różnych poziomach.
Co ciekawe, główną rolę zagrała Nadia Melitti, dla której jest to debiut – ale nie byle jaki! Melitti została wyróżniona nagrodą dla Najlepszej Aktorki na tegorocznym festiwalu w Cannes. Z miłości do debiutantek i kobiecych historii tym bardziej nie mogę się doczekać, by zobaczyć jej kreację, która zachwyciła jury.
Karolina Kruk
Kontinental ’25, reż. Radu Jude

Radu Jude to twórca nowohoryzontowiczom dobrze znany – w 2021 na festiwalu pokazywano jego opromieniony zwycięstwem na festiwalu w Berlinie Szalony numerek lub niefortunne porno, a w zeszłym roku nasze (a w każdym razie – na pewno moje) serce podbiło równie ironiczne, co absurdalne Nie spodziewajcie się zbyt wiele po końcu świata. W tym roku czołowy twórca rumuńskiej nowej fali powraca z wyczekiwanym Kontinental ’25 – komediodramatem nagrodzonym za scenariusz na tegorocznym Berlinale.
Tytuł oczywiście nawiązuje do Europy ’51 Rosselliniego, od którego reżyser zapożycza również pewne rozwiązania narracyjne, by stworzyć aktualną diagnozę kondycji współczesnej Europy, skondensowaną w mikroświecie transylwańskiego Klużu. Jude sięga po swój charakterystyczny wachlarz tematów: bezpardonowo piętnuje patodeweloperkę, w satyryczny sposób portretuje społeczeństwo postkomunistyczne rozpięte między pragnieniem dorównania Zachodowi a nostalgią za silną władzą, dorzucając do tego garść komentarzy na temat współczesnych zwrotów nacjonalistycznych i klasowych napięć.
Choć ptaszki ćwierkają, iż Kontinental ’25 zapowiada przerwę od eksperymentów formalnych znanych z dotychczasowej twórczej Jude, a poruszana problematyka zdaje się nieco powtarzalna – nie mogę się doczekać, by przekonać się, jak tym razem autor przefiltruje przez swój ironiczny, przenikliwy filtr absurdy współczesnej rzeczywistości.
Natalia Sańko
Tajny agent, reż. Kleber Mendonça Filho

Jeśli stęskniliście się za Wagnerem Mourą w roli Pablo Esbocara z Narcos, Tajny agent może być czymś dla Was. I chociaż ten wspaniały aktor nie wciela się tym razem w narkotykowego barona, a genialnego naukowca mającego zatarg z lokalną mafią, to na film warto zwrócić uwagę chociażby ze względu na umiejscowienie jego akcji. A jest nim Brazylia lat 70. – czasy, kiedy krajem rządziła wojskowa dyktatura.
Główny bohater Tajnego agenta przybywa do Recife, aby odnaleźć swojego syna, nie będąc świadomym, iż nad pogrążonym w karnawale miastem unosi się duch szaleństwa. Pomimo bycia thrillerem politycznym, film stanowi również sposób na zanurzenie się w brazylijskie społeczeństwo, znajdujące się pod ciężkimi, wojskowymi buciorami. Tajny agent zdołał już zdobyć dwie, bardzo ważne nagrody na festiwalu w Cannes: Kleber Mendonça Filho opuścił Lazurowe Wybrzeże ze statuetką za Najlepszą Reżyserię. Wagner Moura został z kolei wybrany Najlepszym Aktorem, będąc jednocześnie pierwszym z Ameryki Południowej, który otrzymał to wyróżnienie.
Daniel Łojko
Sirât, reż. Oliver Laxe

Tak, jak prawdopodobnie dla większości tegorocznych festiwalowiczów, tak i dla mnie jednym z najbardziej wyczekiwanych seansów jest najnowszy film Olivera Laxe’a – Sirât. W przeważająco pozytywnych recenzjach z Cannes na pierwszy plan wybijało się stwierdzenie, iż francuski reżyser zaprasza na przeżycie unikatowego, kinowego doświadczenia.
Sirât – tytułowe odniesienie do mostu nad piekłem z islamskiej eschatologii – już samo w sobie zapowiada podróż „pomiędzy”. Pustynny rave w Afryce dla bohaterów będzie podróżą między światami, religijnymi tradycjami a nieuniknionym losem i granicami swoich możliwości. Laxe od zawsze funkcjonował na pograniczu, a jego najnowszy film – po Mimosas i Sile ognia – ma być najgłębszym do tej pory wejrzeniem w meandry pisanych historii. Dla nowohoryzontowiczów, często szukających na ekranach radykalnych doświadczeń, to pozycja obowiązkowa.
Anna Czerwińska
Ja jestem pieśnią, reż. Dechen Roder

Przez trzy ostatnie dekady twórcy z Bhutanu powoli, acz konsekwentnie poszerzają swoje filmografie. Choć ich dzieła w rodzimych kinach toczą nierówną walkę z tytułami spoza kraju, to coraz częściej udaje im się zdobyć światowe ekrany. Dużo w tym pewnie zasługi sprawnych producentów, którzy nawiązują współpracę z zagranicznymi wytwórniami, ale za międzynarodowymi sukcesami stoją też znakomite pomysły bhutańskich filmowców.
Polscy widzowie mogą kojarzyć całkiem ciepło przyjęte produkcje takie jak Lunana. Szkoła na końcu świata (2023), Mnich i Karabin (2024) czy Miód dla Dakini (2016). Reżyserka tego ostatniego filmu, Dechen Roder, powróciła właśnie na światowe festiwale z Ja jestem pieśnią. Fabuła ponownie pozostaje osnuta wokół poszukiwań tajemniczej kobiecej postaci, choć w tym przypadku jest nią sobowtórka głównej bohaterki. Jak przyznaje twórczyni, inspiracją dla niej było Podwójne życie Weroniki (1991) ze swoim mistycznym klimatem. Ale nie brak tu też bardziej lokalnych nawiązań – zwłaszcza tych muzycznych. Już sam tytuł zapowiada istotną rolę tradycyjnej bhutańskiej muzyki, która skonfrontowana zostaje ze światem postępującej komercji oraz digitalizacji. Roder zręcznie łączy ze sobą wszystkie te wątki, tworząc interesujący obraz ludzi i kultury w epoce cyfrowej rewolucji.
Arek Koziorowski
Zew natury, reż. Hong Sang-soo

Nowy film Honga to nowy film Honga. Oferuje on: rozpikselizowane zdjęcia, prześwietlone lub niedoświetlone kadry, przeciągnięte sceny, Kwona Hae-hyo w jednej z głównych ról i pijaństwo. Hongowa klasyka – wszyscy wiedzą, co dostają. Warto jednak poświęcić swój slot na ten seans, choćby jeżeli już zna się twórczość Koreańczyka, żeby po prostu miło spędzić czas.
Fabuła jest wyjątkowo prosta, choćby jak na Honga – film opowiada o zapoznaniu się rodziców dziewczyny z wybrankiem jej serca, czemu towarzyszy wiele zabawnych sytuacji i niezręcznych wymian, jak to bywa w tego typu produkcjach. Od innych opowieści o poznawaniu rodziców Zew natury odróżnia jednak wykorzystanie przez Honga jednego ze swoich ulubionych tematów: komentarza na temat roli artysty we współczesnym społeczeństwie. Hong obnaża bezradność biednego poety, jednocześnie zestawiając jego niełatwą sytuację życiową z komfortem koreańskiej klasy średniej. Dorzucając do tego interesujące spostrzeżenia na temat wrażliwej męskości (tej młodej i tej starej), Zew natury jawi się jako może nie najbardziej radykalny z ostatnich dzieł Koreańczyka, ale na pewno jeden z bardziej prowokujących – czy to poprzez tematykę, czy też fakt, iż kamera akurat nie złapała ostrości.
Wiktor Małolepszy
Miłość, która zostaje, reż. Hlynur Pálmason

Dla Anny i Magnusa życie nie jest już tak piękne, jak Islandia. Ich rodzina się rozpada, jednakże oboje podejmują próbę ponownego poskładania jej do kupy. I jak to często w życiu bywa, mają na to swoje, często różne sposoby. Miłość, która zostaje wydaje się być obrazem pełnym paradoksów. Wśród bajecznych krajobrazów kryją się ból, zagubienie, ale i piękno oraz melancholia. Obraz Hlynura Pálmasona nie jest jedynie rodzinnym dramatem o wzmacnianiu więzi. Odnajdziemy w nim także niespodziewaną mieszankę uczuć. A jeżeli określany jest „jednym z najwspanialszych hołdów złożonych miłości, jakie stworzyło kino”, tym bardziej warto zająć miejsce w którejś z nowohoryzontowych kolejek, aby dostać się na seans.
Daniel Łojko
Korekta: Norbert Kaczała, Anna Czerwińska
Opracowanie: Anna Czerwińska
Tekst powstał w ramach współpracy partnerskiej z Międzynarodowym Festiwalem Filmowym BNP Paribas Nowe Horyzonty.