Które seriale z grudnia warto nadrobić? W naszym top 10 najlepszych seriali są takie tytuły, jak „Silos”, „Dzień Szakala” i oczywiście „Ktoś, gdzieś”. Nie zabrakło też pełnej rozmachu adaptacji „Stu lat samotności”.
10. Gwiezdne wojny: Załoga rozbitków (nowość na liście)
Brak większych związków z uniwersum, znanych postaci i nostalgicznych mrugnięć okiem do dorosłych widzów. Czy to się mogło udać? Otóż tak. Nie zamierzamy co prawda obwieszczać, iż „Gwiezdne wojny: Załoga rozbitków” oznaczają triumfalny powrót kosmicznej sagi do formy, ale nie da się ukryć, iż serial z dzieciakami w rolach głównych to najlepsze, co przydarzyło jej się od dłuższego czasu. Kipiąca od pirackich motywów historia grupy zagubionych w galaktyce młodych bohaterów to bezpretensjonalna rozrywka, która nie próbuje udawać niczego więcej. Twórcy postawili na nieskomplikowaną i wciągającą fabułę, stworzyli sympatyczne postaci, a wszystko okrasili wartką akcją i voilà – „Gwiezdne wojny” znów są fajne. Proste rozwiązania są najlepsze? [MP]
9. Udar (nowość na liście)
Nie pierwszy raz wyróżniamy „Udar„, był też w zestawieniu najlepszych polskich seriali roku, ale zawsze warto przypomnieć, iż autorski projekt Pawła Demirskiego zasługuje na uwagę. Zwłaszcza iż łatwo tu o przeoczenie wobec burzliwych losów przedpremierowych. Opowieść o Jacku (Jacek Poniedziałek), który po tytułowym udarze nie może prowadzić dotychczasowego, celebryckiego, nastawionego na przyjemności życia, to celna satyra na warszawską klasę kreatywną, ale głębię serial zawdzięcza przede wszystkim pokazaniu złożonych relacji między głównym bohaterem i jego bliskimi oraz pomiędzy nimi. Zmiana sytuacji wpływa bowiem na wiele osób, prowadząc do tragikomicznych perypetii i wcale nie aż tak ponurych wniosków na temat przyjaciół i przyjaciółek jako innej wersji rodziny. [KC]
8. Co robimy w ukryciu (powrót na listę)
Miesiąc, w którym pożegnaliśmy wampiry z „Co robimy w ukryciu„, zaczął się dla nich wprawdzie nie najlepiej, ale dla widzów wręcz znakomicie, bo od odcinka nawiązującego do filmowych „Wojowników”. Wyprawa przez Nowy Jork, walki z wrogimi wampirzymi gangami, a na koniec jeszcze krótka wizyta Alexandra Skarsgårda to atrakcje czyniące „Come Out and Play” najlepszą odsłoną finałowego sezonu, choć samo zakończenie bynajmniej nie było gorsze. Ba, było wręcz perfekcyjne i to na kilka sposobów. Najbardziej cieszy jednak to, iż twórcom udało się zamknąć całą historię w przystającym do niej, równie pomysłowym, co totalnie głupkowatym stylu. A iż przy tym nie zabrakło drobnych, emocjonalnych momentów, to możemy uznać zadanie za dobrze wykonane. [MP]
7. Dzień Szakala (nowość na liście)
Kolejna, tym razem serialowa adaptacja powieści Fredericka Forsytha o tytułowym zabójcy, okazała się nadspodziewanie udaną produkcją, która może zainteresować nie tylko miłośników ekranowych thrillerów. „Dzień Szakala” to bowiem bardzo sprawnie opowiedziana, znakomicie zagrana i równie dobrze zrealizowana historia, która wciąga widza od pierwszych minut, a potem nie chce wypuścić. Co więcej, wcale nie wykorzystuje przy tym nie wiadomo jakich sztuczek. Z rzadka mocniej podkręcając tempo, serial opiera się raczej na charyzmie Eddiego Redmayne’a, coraz bardziej komplikującej się sytuacji zawodowej i prywatnej jego bohatera, oraz napięciu, jakie towarzyszy pościgowi, w którym bezbłędny zwykle łowca zamienia się w ściganą zwierzynę. Naprawdę świetnie się to ogląda. [MP]
6. Nauczyciel angielskiego (nowość na liście)
Trafiający do Polski z opóźnieniem serial komediowy o tytułowym nauczycielu, geju z Austin w Teksasie, przypadł nam do gustu, bo znalazł dla siebie ciekawą niszę. Evan (Brian Jordan Alvarez) i reszta sportretowanego tu grona pedagogicznego walczy z życiem zawodowym i prywatnym w specyficznym miejscu – postępowym centrum niepostępowego stanu. Trzeba zawalczyć z konserwatyzmem, poszukać nietypowego rozwiązania (jak w odcinku o futbolistach i cheerleaderkach), ale też uważać, żeby niezręczną wypowiedzą nie pogrążyć się w oczach młodzieży (i internetu). „Nauczyciel angielskiego” to świeży, dowcipny, przenikliwy sitcom z dużym potencjałem na kolejne lata oryginalnych szkolnych historii. [KC]
5. Silos (spadek z 2. miejsca)
Grudniowe odcinki to „Silos” w pigułce – w teorii nie dzieje się wiele, a w praktyce każdy krok potęguje napięcie i przybliża nas do kulminacji. Tę czuć w powietrzu zwłaszcza w silosie nr 17, gdzie konflikt Mechaników z „górą” przybrał na sile i przyniósł kolejne ofiary. Atmosfera jest tam już tak gęsta, iż można ją kroić nożem, więc spodziewamy się wybuchu w każdej chwili, jednocześnie z zaciekawieniem obserwując, jak stopniowo odkrywane są kolejne tajemnice. W tym wszystkim zginęła nieco Juliette (Rebecca Ferguson), choć i ona miała pamiętne momenty, zwłaszcza gdy musiała zmierzyć się ze strachem, fundując nam równie efektowną, co trzymającą na krawędzi fotela podwodną wycieczkę. przez cały czas nie wiemy, dokąd to wszystko prowadzi, ale wciąż nie możemy oderwać wzroku. [MP]
4. Siostry na zabój (awans z 7. miejsca)
Już w listopadowych odcinkach „Siostry na zabój” przekonały nas, iż warto było kontynuować coś, co wydawało się zamkniętą całością. Grudniowa połowa 2. sezonu była jeszcze lepsza, przynosząc zaskakujące zwroty akcji, na lądzie i na wodzie, i przypominając, jak łatwo można dać się nabrać wprawionym w sztuce manipulacji uwodzicielom. Jak zwykle nie zabrakło momentów komediowych (oczywiście z rejonów czarnej komedii), ale było też miejsce na emocjonalne przepracowanie tragedii i błędów. Wszystko zgrabnie wyjaśniono, a po traumach pokazanych w obu sezonach siostry wreszcie mogą odetchnąć i żyć dalej. Ale tego już podobno nie zobaczymy, bo Sharon Hogan konsekwentnie zrealizowała swój plan na serial. [KC]
3. Sto lat samotności (nowość na liście)
Powrót do Macondo, o jakim czytelnicy Gabriela Garcíi Márqueza choćby nie śmieli marzyć przez ostatnie pół wieku. Pisarz aż do śmierci bronił swojej książki przed filmową ekranizacją, nie wierząc, iż to się może udać – ale od czego są seriale. „Sto lat samotności” Netfliksa to ekranizacja więcej niż dobra. Streamer dokonał niemożliwego, zamieniając słowa kolumbijskiego noblisty w żywe obrazki, a jego dryfującą na granicy jawy i snu historię, w której dzieją się rzeczy nie z tej ziemi, a czasowi zdarza się nie płynąć linearnie, w namacalną rzeczywistość z prawdziwymi ludźmi z krwi i kości, przeżywającymi swoje życiowe euforii i dramaty. Ta dziwna, piękna i magiczna opowieść o miłości, rodzinie i wielkich marzeniach, z mocnym politycznym tłem i sporym dodatkiem absurdu, doczekała się adaptacji, na jaką zasługiwała. [MW]
2. Terapia bez trzymanki (awans z 3. miejsca)
„Terapia bez trzymanki” zrobiła wyraźny postęp w 2. sezonie i zadebiutowała w naszym zestawieniu najlepszych seriali roku – i to aż w pierwszej dziesiątce. Im bardziej Bill Lawrence stawia na historię o grupie ludzi, którzy mają swoje indywidualne problemy, ale przede wszystkim spędzają razem czas na błyskotliwych rozmowach i przekomarzaniach, tym lepiej się bawimy. Poza tym grudniowe odcinki przyniosły postęp w emocjach Jimmy’ego (Jason Segel) i rozbudowały historię Louisa (Brett Goldstein), sprytnie mieszając humor i wzruszenia. Nie zapominajmy też o toaście Paula (Harrison Ford) w finale. Nie wiemy, w jaką stronę pójdzie kolejny sezon, skoro wiele konfliktów już rozwiązano, ale cieszymy się na szansę przebywania z tą wyjątkową ekipą trochę dłużej. [KC]
1. Ktoś, gdzieś (utrzymana pozycja)
Numer jeden przed miesiącem i bezkonkurencyjny numer jeden również w grudniu. „Ktoś, gdzieś” nie miało sobie równych pod koniec serialowego 2024 roku, a my możemy tylko głęboko westchnąć na myśl, iż więcej już tego wspaniałego serialu i jego cudownych bohaterów nie zobaczymy. Na szczęście zostają nam trzy sezony pełne emocji i wzruszeń, a do tego również piękne i naturalne pożegnanie, w którym po raz ostatni mogliśmy zobaczyć całą ekipę razem, usłyszeć śpiewającą Sam (Bridget Everett) i uśmiechnąć się na myśl, jak daleką drogę przeszła od początku serialu ona i jej bliscy. Bo koniec końców, to właśnie o tę drogę (czy raczej „wspinaczkę„) chodziło, a nie o jej zakończenie. Magiczny happy end tu nie pasuje, życie w Manhattanie toczy się dalej. Szkoda, iż już bez nas. [MP]