Tom Hanks, w ostatnim odcinku podcastu „Happy Sad Confused”, odniósł się do obecnego stanu kina opartego na komiksach.
Choć aktor nigdy nie spotkał się z Kevinem Feige ani Jamesem Gunnem, by rozmawiać o roli w Marvel Cinematic Universe lub nowym DC Universe, podkreślił, iż nie ma problemu z filmami na podstawie komiksów.
Hanks zauważył jednak, iż widzowie zaczynają wybierać głębokie opowieści ponad spektakularne efekty specjalne:
Pamiętacie, jak w latach 70. i 80. próbowano robić telewizyjne wersje Kapitana Ameryki i Spider-Mana? choćby Batmana z Adamem Westem? Technologia nie pozwalała wtedy na odtworzenie tego, co widzieliśmy w komiksach, ale teraz jest to możliwe. Teraz cieszymy się tym luksusem, ale ponieważ na ekranie można sprawić, iż wydarzy się wszystko, wracamy do koncepcji: „OK, ale jaka jest historia?
Aktor przypomniał, iż pojawienie się takich filmów, jak „Superman” z Christopherem Reeve’em, zrewolucjonizowało podejście do efektów specjalnych, jednak dziś to już nie wystarcza. Hanks zauważa, iż po dwóch dekadach filmów o superbohaterach przyszedł czas na pytania:
Można stworzyć wszystko na ekranie, ale jaki jest tego cel? A o czym adekwatnie jest ta historia? Jaki jest jej temat? Jaki jest sens filmu? Widzowie dostrzegają znane motywy i mówią: Już to widziałem. Co dalej? I nie chodzi tylko o efekty wizualne. To pytanie o fabułę: Co to za historia? Opowiedz mi o mnie. Wydaje się, iż co roku wkraczamy w nową przestrzeń w tym zakresie
Według aktora widzowie chcą teraz czegoś więcej niż tylko widowiska. Oczekują opowieści, które rezonują z ich życiem.
Przykładem tej zmiany dobrze widać w statystykach. Filmy takie jak „Shazam! Gniew Bogów”, „Flash”, „Ant-Man i Osa: Kwantomania” czy „Marvels” nie odniosły zamierzonych sukcesów.