To Wielkie Dziwne Nic

kosmosdladziewczynek.pl 1 rok temu

Nudzę się – notuje Anna Frank, autorka pisanego w latach czterdziestych dziennika; nudzę się – pisze Nina Ługowska, rosyjska nastolatka, prowadząca dziennik w latach stalinowskiej czystki. Dla obydwu nuda to odwrotność życia, zaś człowiek znudzony jest na wpół tylko żywy. Nuda je przeraża. Obiecywano im przecież ferment i wigor – życie pełne przygód, pełne szans i ekscytujących wieści – skąd je wziąć wśród dni, które wszystkie wydają się takie same?

Kiedy czyta się dzienniki innych dziewczynek – bez względu na miejsce i czas, w których były pisane – doświadczenie nudy powraca jak refren odmierzający każdą z codzienności.

Nudzę się – trułam też swojej Mamie, trułam jej nudą zrozpaczona, trułam przerażona nudą, trułam zachłannie, jak gdyby samo informowanie o tym, iż nudzę się miało sprawić, iż nudzić się przestanę, a przynajmniej: iż od nudy odciągnę swoją uwagę.

Moja bratanica Basia ma trzy lata i odkrywa nudę, a adekwatnie: odkrywa słowo nazywające niepokój wobec Wielkiego Dziwnego Nic, które przychodzi do niej znienacka, a o którym Tove Jansson powinna była kiedyś napisać opowiadanie.

Znacie ten cały repertuar potencjalnych odpowiedzi na wezwanie nudzę się? Te wszystkie: nudzisz się, to się rozbierz i pilnuj ciuchów? Te uprzejme sugestie, aby pluć i drobić, pluć, w nosie dłubać i muchy łapać? Te żarty, których, obiecywało się sobie, w dorosłości nigdy się nie powtórzy? Tymczasem wystarczy jeden zew bezradności, a umysł odpuszcza i wysiada na pierwszym przystanku.

Baśka mówi, iż nudzi się, a ja z wysokości dorosłej myślę o tym, iż chciałabym, zaprawdę chciałabym się ponudzić, ale nie mam na to czasu. Ale – gdybym tylko mogła – nudziłabym się ciągle, nudziła niezmordowanie, nudziłabym się chciwie, nudziłabym się tak, iż trzy, jeżeli nie cztery osoby, musiałyby mnie od nudy odciągać siłą.

Ale to nieprawda. Mam trzydzieści cztery lata i nuda przeraża mnie w podobny sposób, w jaki przerażała, kiedy miałam cztery lata. Po prostu jestem zbyt zajęta, by zdawać sobie z tego sprawę.

Nuda, odczuwanie tego Wielkiego Dziwnego Nic – wobec której człowiek czuje się bezradny – jest doświadczeniem uniwersalnym. Bywa przecież, iż kto mówi nudzę się, mówi adekwatnie: czuję niepokój, którego źródeł nie potrafię odnaleźć, żadne z zajęć zaś nie wydaje mi się dostatecznie absorbujące i ważne, żeby odciągnąć od tego niepokoju moją uwagę.

Myślę czasem, jak wspaniale byłoby się nudzić, i jednocześnie odczuwam całkiem dziecięcy strach przed tym Wielkim Dziwnym Nic, które mogłoby przypaść mi w udziale.

Strach przed tkwieniem w poczekalni u lekarza z niedostatecznie naładowanym telefonem lub bez czegoś do czytania. Strach przed momentem, w którym po prostu słucha się podcastu czy radia, nie myjąc jednocześnie podłogi (dwa w jednym, co za okazja). Kto wie, na ile – rozglądając się za tymi wszystkimi możliwościami, aby być jeszcze bardziej wydajną – chcę być jeszcze bardziej wydajna, a na ile po prostu szukam sobie miejsca, w którym nie dosięgnie mnie nuda, Wielkie Dziwne Nic, które jest tym dziwniejsze, im bardziej zajęte życie się prowadzi?

Poza tym nudzić się to znaczy: nic robić, a to budzi niepokój. Kto robi nic, ten nic nie robi. Kto robi nic, ten marnotrawi czas, mógłby przecież czytać, pracować, uwijać się i nadawać do życia, w którym wszyscy robią wszystko i przez cały czas.

Trywialny strach dorosłej osoby przed tym, iż utknie w pociągu bez książki podobny jest może do dziewczęcej obawy przed nadejściem Wielkiego Dziwnego Nic. Z jednej strony marzy się o tym, żeby móc spędzić podróż, po prostu gapiąc się w okno i odpoczywając, z drugiej strony na komfort bezruchu trzeba wcześniej zasłużyć. Wezmę ze sobą książkę – pięćset stron, licząc lekko – i oczywiście do niej nie zajrzę, przejdzie się ze mną do Gdańska i z powrotem. Nie wezmę ze sobą książki, będę się w duchu wyklinała, pociąg na pewno się zepsuje, a ja na wysokości Koluszek odczuję wielką potrzebę zanurzenia się w świat Oliviera Twista.

W prenumeracie oszczędzasz 25%.

Podaruj dziewczynce prezent na cały rok!

Sprawdź i zamów

W prenumeracie oszczędzasz 25%.

Podaruj dziewczynce prezent na cały rok!

Sprawdź i zamów

Będę zirytowana, ale świat właśnie tak działa: czeka na naszą nieuwagę.

Szukając sposobów na poradzenie sobie z nudą, trafiłam na opowieść, którą chcę się z wami podzielić. Zaczyna się od dziewczyny: Sei Shōnagon, młodej damy na japońskim dworze, której dni są do siebie przerażająco podobne. W jej życiu nic się nie dzieje. Mija monotonnie za cesarskimi murami. Jej świętem są sporadyczne spacery. Jej euforią są zmieniające się pory roku. jeżeli wiedzie się życie, w którym – jak się zdaje – kilka człowiekowi się naprawdę przydarza, trzeba znaleźć sposób na to, aby móc to życie przytrzymać przy sobie dłużej, czulej i uważniej. I Sei próbuje: spisuje najbłahsze wydarzenia; to, co było miłe, to, co nieprzyjemne, riposty, które przyszły do niej zbyt późno, i jak na roślinach osadza się rosa. Z każdego dnia trzeba wysupłać chociaż jedną małą zdobycz. Konstruuje listy: listy tego, co lubi, co sprawia jej przyjemność. Wielkie Dziwne Nic wydaje układać się u jej stóp jak puszyste zwierzę, nie zaś jak bestia, która deprawuje duszę. Z zapisków Shōnagon powstaje książka U wezgłowia łóżka (chociaż wolę jej bezpretensjonalny angielski tytuł Pillow Book, dziewczyna wszak trzymała ponoć dziennik pod poduszką, a pisanie w nim było jednym z jej najważniejszych codziennych rytuałów).

Oto zadanie: nauczyć się nudzić – a adekwatnie: nauczyć się żyć z tym Wielkim Dziwnym Nic. I potrafić je zapraszać do życia na własnych – oswojonych – zasadach. No więc biorę ze sobą tę książkę do pociągu.

Na wszelki wypadek, gdyby na wysokości Koluszek ogarnęła mnie wielka chęć czytania.

Idź do oryginalnego materiału