Wojna z Rosją przestała być już tylko geopolityczną hipotezą. Władze państwowe przyjmują dziś za pewnik, iż konieczność sprawnej ewakuacji może stać się realnym scenariuszem – nie tylko w przypadku konfliktu zbrojnego, ale też katastrof naturalnych czy poważnych awarii przemysłowych. Nowe prawo precyzyjnie określa, kto odpowiada za co i w jakiej kolejności powinny zostać przeprowadzone działania.
Samorząd na pierwszej linii frontu
Zgodnie z nowymi przepisami pełną odpowiedzialność za przygotowanie i przeprowadzenie ewakuacji ponoszą lokalne władze samorządowe. Burmistrzowie, prezydenci miast, wójtowie oraz starostowie będą musieli gwałtownie i skutecznie identyfikować zagrożone obszary, organizować punkty zbiórki, zapewniać środki transportu oraz utrzymywać stałą komunikację z mieszkańcami.
Co istotne, nie chodzi wyłącznie o logistykę w skali mikro. Samorządy będą też zobowiązane do współpracy z innymi jednostkami administracyjnymi, służbami ratunkowymi i – jeżeli będzie to konieczne – z władzami centralnymi. Ich zadaniem będzie również koordynacja działań związanych z zabezpieczeniem mienia i infrastruktury krytycznej.
Obywatele z nowymi obowiązkami
Nowe przepisy nie pozostawiają złudzeń – każdy obywatel objęty ewakuacją będzie musiał zastosować się do ściśle określonych reguł. Najważniejsza z nich dotyczy bagażu. Osoby opuszczające swoje miejsce zamieszkania będą mogły zabrać wyłącznie podręczne rzeczy niezbędne do przetrwania przez 72 godziny. Ma to na celu uniknięcie zatorów drogowych, przeciążenia środków transportu oraz niepotrzebnego chaosu.
Z jednej strony to rozsądne zabezpieczenie przed paraliżem komunikacyjnym. Z drugiej – dla wielu może to oznaczać dramatyczny wybór między bezpieczeństwem a pozostawieniem dorobku życia.
Kto zostanie ewakuowany w pierwszej kolejności?
Nowe rozporządzenie jasno precyzuje hierarchię w procesie ewakuacji. Na pierwszym miejscu są osoby, które nie są w stanie samodzielnie opuścić zagrożonego obszaru. „Państwo koncentruje swoje wysiłki na tych, którzy nie są w stanie samodzielnie opuścić strefy zagrożenia” – głosi dokument.
Do tej grupy zaliczają się dzieci i młodzież do 18. roku życia wraz z opiekunami, kobiety w ciąży, pacjenci szpitali, pensjonariusze domów pomocy społecznej oraz osoby z niepełnosprawnościami. Jednocześnie rząd zobowiązuje samorządy do zapewnienia, aby członkowie rodzin nie zostali rozdzieleni podczas transportu. Na wszystkich etapach ewakuacji ma być zapewniona również podstawowa opieka medyczna.
Gdy zamilkną telefony
Sytuacje kryzysowe często wiążą się z zakłóceniami w dostępie do technologii. Dlatego nowe prawo przewiduje także alternatywne sposoby komunikacji z obywatelami. W przypadku awarii sieci komórkowych informacje o zagrożeniu i instrukcjach ewakuacyjnych będą przekazywane dzięki syren alarmowych, megafonów i pieszych patroli. Celem jest szybkie dotarcie z wiarygodnym przekazem do każdego mieszkańca i przeciwdziałanie panice.
Sztuka pod ochroną
Rozporządzenie nie ogranicza się wyłącznie do ewakuacji ludności. Władze państwowe przewidują również konieczność zabezpieczenia dóbr kultury narodowej. Chodzi o dzieła sztuki przechowywane w 160 instytucjach państwowych. Już teraz realizowane są rozmowy z partnerami zagranicznymi, którzy mogliby tymczasowo przyjąć najcenniejsze eksponaty. To pokazuje, jak poważnie państwo traktuje możliwość zagrożenia dla dziedzictwa narodowego.
Ewakuacja obiektów muzealnych i archiwalnych będzie przebiegać według specjalnych procedur. Ochrona kultury została wpisana w logikę działań kryzysowych na równi z bezpieczeństwem obywateli. To istotna zmiana w podejściu, które dotąd koncentrowało się głównie na infrastrukturze i ludności cywilnej.
Gotowi na to, co nieprzewidywalne
Choć nowe przepisy mogą wydawać się surowe, to w świetle dzisiejszych realiów geopolitycznych i klimatycznych trudno odmówić im racjonalności. Zmieniająca się doktryna bezpieczeństwa zakłada dziś nie tylko militarne scenariusze, ale też katastrofy naturalne czy awarie o charakterze przemysłowym. Państwo ma być gotowe na wszystko – od powodzi i pożarów, przez ataki rakietowe, po blackouty.
Wprowadzenie tak kompleksowych rozwiązań wymaga jednak nie tylko dobrej woli administracji, ale i sprawnej logistyki, odpowiedniego przeszkolenia służb, inwestycji w infrastrukturę alarmową oraz edukacji obywateli. Nowe rozporządzenie to dopiero początek – test jego skuteczności przyjdzie w momencie kryzysu. Oby jak najpóźniej.