„To jest coś więcej niż płyta” – wywiad z Renatą Przemyk

kulturalnemedia.pl 1 miesiąc temu

Wokalistka Renata Przemyk szykuje się do wydania nowej płyty z gościnnym udziałem zespołu Dagadana, Vera to ja.

Kiedy zrodził się pomysł, aby połączyć siły i nagrać wspólny album z zespołem Dagadana? Skąd taka decyzja?

Długo dojrzewał we mnie pomysł na płytę etniczną, na której brzmienia i teksty byłyby odzwierciedleniem mojego kobiecego dojrzewania i wieloletnich przemyśleń. Chodziło mi o zrzucenie wszystkich ograniczeń i tematów tabu. Miały się tu znaleźć etniczne instrumenty i inspiracje folkowe z całego świata, a wszystko jako nośnik przesłania, iż siła kobiety tkwi w naturze – w jej własnej i tej otaczającej. Przyszedł w końcu ten moment, kiedy przelałam na papier i dźwięki muzykę, którą w sobie nosiłam. I wtedy poczułam, iż do pełni potrzebuję wielogłosu, kobiecej siły we współbrzmieniu. Wtedy naturalnym odruchem było zaproszenie Dagi i Dany z Dagadany, których muzyką zainteresowałam już dużo wcześniej. Dziewczyny są mądrymi, doświadczonymi przez los kobietami, które umieją cieszyć się każdym dniem mimo przeciwności, a do tego mają ogromny talent, piękne mocne głosy, wrażliwość i wielką wyobraźnię muzyczną. Śpiewanie z nimi to wspaniałe otwierające doświadczenie, wymyślają harmonie jakich nie znałam. Ucieszyłam się bardzo kiedy okazało się, iż podoba im się mój pomysł i piosenki. Nazwały Verę „hymnem życia”.

Jak wyglądała praca nad tworzeniem płyty z nimi?

Do zaaranżowanych utworów dziewczyny układały swoje linie wokalne i razem dopracowywałyśmy brzmienia naszego trio wokalnego. Duża to była przyjemność słuchać tego fermentu twórczego i w nim uczestniczyć. Czułam, iż zbliżamy się do siebie tak po ludzku.

Ponownie połączyłaś siły z Tomaszem Harrym Waldowskim, a także z Tomkiem T.ETNO Drozdkiem. Jak się wam współpracowało?

Harry dał się poznać jako człowiek mega twórczy, otwarty, z wieloma pomysłami, wyobraźnią, multiinstrumentalista. Nasze rozmowy bez ograniczeń prowadziły nas w interesujące rejony muzyczne i mentalne. Świetnie nam się pracowało przy poprzedniej wspólnej płycie Renata Przemyk i Mężczyźni. Tomek stworzył znakomite nowe aranżacje trzynastu moich utworów i niesamowitą przestrzeń dla trzynastu wokalistów zaproszonych do duetów ze mną. Daliśmy na płycie możliwość zupełnie nowych interpretacji starych piosenek, taką jakiej się nie spodziewałam znając te piosenki od lat. Wtedy wiedziałam już, iż to nie będzie nasza ostatnia płyta. Jak powstawała Vera to ja wiedziałam, iż chcę, żeby robił to ze mną Harry. Do współpracy zaprosiłam też Tomka Drozdka, który jest pasjonatem i znawcą instrumentów etnicznych. Gra na około osiemdziesięciu i gra przepięknie malując pejzaże i opowiadając melodiami historie. Zamarzyłam, żeby mieć go u siebie. Miło było słyszeć, iż i on ciepło o mnie myślał i projektował wspólną pracę. Uwielbiam pracować z ludźmi myślącymi i czującymi podobnie. Praca w takich sytuacjach płynie radośnie i dociera do emocjonalnej głębi. Obaj panowie Tomkowie są autorami aranżacji Very. Zrobili to wspaniale.

O ile mnie pamięć nie myli, Vera to ja to pierwszy album, na którym znalazły się teksty piosenek napisane wyłącznie przez ciebie. Dla mnie są one bardzo treściwe, mądre i konkretne – a jak ty je oceniasz z perspektywy czasu? Zmieniłabyś coś? A może miałaś lub masz jeszcze coś napisanego i aktualnie trzymasz w szufladzie?

Nie mam (śmiech). U mnie wszystko odbywa się na bieżąco. Czasem „chodzę” długo z jakimś pomysłem, który dojrzewa we mnie nie zapisany, a potem następuje moment przelania. Tak było z Verą, którą napisałam w dwa tygodnie, kiedy poczułam, iż to już. Napisałam już sporo tekstów dla siebie i innych, ale faktycznie na poprzednich miał swój gościnny udział moja wieloletnia tekściarka Anna Saranecka. Vera dojrzała do samodzielności, jest niezależna od nikogo. Ode mnie już też. To taki rodzaj odcięcia pępowiny, wejścia w dorosłość. To opowieść o esencji kobiecości, o czymś głębokim co tę istotę kobiecości w każdej z nas stanowi.

Vera to ja, jako całość, zawiera w sobie dużo muzyki etnicznej i folkowej. Chciałaś od dawna nagrać płytę w takich klimatach, czy była to raczej nagła decyzja?

Od dawna „chodziła” za mną muzyka etniczna w różnych odsłonach i z całego świata. Na koncertach i w poprzednich projektach pojawiały się stopniowo brzmienia czasem cygańskie, czasem klezmerskie, fado, flamenco. Kilka lat temu przyjęłam zaproszenie Megitzy do wspólnej płyty Dobra nowina. Kolędy świata, gdzie śpiewałam kolędy z różnych stron świata, choćby w różnych dialektach obcych języków. Inspirowały mnie i interesowały rożne sposoby śpiewania, śpiew biały. Tam występuje inny rodzaj ekspresji, taki niczym nie skrępowany. Pociągała mnie ta dzikość, sięganie do korzeni. Poszerzałam skalę temu etno z roku na rok. Do tego doszły lektury, jak choćby słynna już Biegnąca z wilkami Clarissy Pincola Estes, gdzie autorka przez dwadzieścia lat poszukiwała archetypicznej dzikiej kobiety w baśniach i przypowieściach z całego świata, wśród żyjących bajarek i starych mądrych kobiet w dalekich zakątkach świata. Zagłębienie się w istotę kobiecości, w poszukiwanie tej pestki było mi bardzo potrzebne i budujące mnie samą. Vera to ja jest o mnie i o każdej z nas.

Mówicie, iż Vera to ja, ty, my, wy. Bardzo mi się spodobało skojarzenie z ukraińskim tłumaczeniem „wiara”. Ale kim owa Vera jest dla ciebie?

Vera to prawda. Bardzo spodobało mi się skojarzenie z Virą, czyli po ukraińsku wiarą. Takie skojarzenie przyniosła Dana i stwierdziłyśmy wszystkie, iż to też jest część tej naszej prawdy o kobiecie, której siłą napędową jest wiara. Vera to prawdziwa kobieta, czyli każda z nas.

Vera to ja to także pierwszy singiel i numer otwierający album. Jest to bardzo skoczny i pozytywny utwór z uzależniającym refrenem. Na taki właśnie efekt pracowaliście?

Dziewczyny z Dagadany nazwały tę płytę hymnem życia. Na pewno można tak nazwać tytułową piosenkę, która opowiada o złożoności natury kobiecej, o tym, iż wszystko co się na nią składa ją dopełnia, jakby skrajnie nie wyglądało. Vera to przetrwanie dzięki prawdzie o sobie, ale też euforia życia, umiejętność czerpania z życia głębokiej radości. Potrzebujemy zyskać świadomość siebie i wszystkiego co się z kobiecą naturą wiąże, z całą jej skomplikowaną konstrukcją, cyklicznością, burzą hormonalną, zależnością od faz Księżyca, a choćby pór roku. Zaakceptować siebie cieleśnie, fizjologicznie i emocjonalnie. I wykorzystywać to wszystko razem na swoją korzyść i cieszyć się tym bogactwem.

Teledysk pokazał jak wyglądało kiedyś – i w niektórych miejscach przez cały czas – życie kobiet, głównie na wsi. Kto wymyślił taki scenariusz i dlaczego?

Główną pomysłodawczynią klipa była reżyserka Gosia Maszkiewicz. Kręcenie było poprzedzone naszymi rozmowami o piosence, całej płycie i idei. Chciałyśmy, żeby obraz w niebanalny sposób pokazywał wiele aspektów kobiecości, życie codzienne, harmonizowanie się z naturą, magię erotyzmu, duchowość i cały wachlarz urody.

Wideo-klip został nagrany w malowniczym domu w Szklarskiej Porębie. Jak udało się wam znaleźć ten „raj na ziemi”? jeżeli się nie mylę, jest to własność reżyserki Małgorzaty Maszkiewicz.

Tak. Gosia kupiła ten niesamowity trzystuletni dom niedawno i powoli go remontuje zachowując specyfikę i urok regionalnej architektury. Po śmierci gospodarzy zostało w nim mnóstwo rzeczy. Niektóre były zwyczajnymi rupieciami, ale Gosia, która jest artystką doceniła skarby, które odkryła. Na strychu były skrzynie ze strojami gospodyni, które ewidentnie sama szyła. Ściegiem czasem nierównym, ale z dużą fantazją tworzyła dla siebie sukienki, bluzki i spódnice chyba odpowiadające ówczesnym trendom modowym w okolicy, chociaż my dostrzegamy w nich wiele oryginalnych rozwiązań stylistycznych. Udało się je wyprać, odświeżyć i Gosia pozwoliła nam się w nie ubrać do zdjęć. Poczułyśmy się częścią tego domu i jego historii. Opowiadałyśmy śpiewając i tańcząc o sobie, kobietach znajomych, dawnych, matkach, córkach. Poczułyśmy taką kumulację tej kobiecości i ogromny przypływ energii. To było interesujące doświadczenie. Gosia to też Vera. Byłyśmy w tym wszystkie cztery. Vera Verę czuje (śmiech).

O czym opowiada drugi singiel Dom? Co ciekawe, został on wydany na krótko przed nowym rokiem.

O domu w każdym jego znaczeniu. O tym, którego potrzebujemy materialnie, o dużym przedmiocie, który daje nam schronienie. Ale bardziej o domu mentalnym, emocjonalnym, o tym który tworzymy z najbliższymi osobami. To piosenka o swoim miejscu w życiu i wszystkim czego potrzebujemy, żeby ten dom był szczęśliwy czyli miłość, wolność, dość chleba jako pokarmu dla ciała i duszy, czułość, rodzina.

A o czym mówi nam Kołysz mnie?

To o bliskości na wielu poziomach. Człowiek potrzebuje jej dla zdrowia psychicznego i normalnego funkcjonowania. Nie przytulane dziecko nie zazna spokoju i pełni szczęścia. Poniesie ten deficyt i przekaże swoim dzieciom. Ludzie obdarzani czułością są zdrowsi i żyją dłużej. Tak jak pisała Daga „człowiek, który raz zaznał bliskości będzie ją nosił w sobie i dążył do niej całe życie”.

Planowane jest wydanie jeszcze jednego singla?

Tak. Następna będzie Córeńka, piosenka do córki.

Na album musimy poczekać do 17 maja, ale 2 lutego 2024 roku rozpoczęła się trasa koncertowa. Jak się czujesz po koncercie w Bielsku-Białej? Na kiedy są zaplanowane kolejne wydarzenia i gdzie?

Koncerty z Verą mają specjalną energię, to jest coś więcej niż płyta. To jest żywa energia żywych ludzi, współbrzmienia, wspaniali muzycy, ci najlepsi, czujący podobnie i umiejący zagrać z duszy. Pierwsze koncerty dały nam poczuć tę magię. We Wrocławiu uniosło mnie nad ziemię. W Bielsku w niesamowitej Cavatinie drgało wszystko razem z nami i kołysało się od emocji. Vera to ja to opowieść o życiu kobiety od poczęcia, poczynania życia, przez dojrzewanie, budowanie swojego świata, relacji z nim, z sobą, straty, przypływy i odpływy, miłość, dzieci aż po świadome umieranie i zgodę na nie. Tak też przebiega koncert. Są w nim zawarte w emocjonalnej opowieści fazy życia kobiety z całą różnorodnością jej przeżyć. To musiało wybrzmieć jak to życie jest wielokolorowe i intensywne. Kolejne koncerty zaczynają się w maju – w warszawskiej Stodole 12 maja, na drugi dzień w Gdańsku. Kolejne daty są umieszczone na mojej stronie internetowej. Gorąco zapraszam do obejrzenia Very na żywo, bo naprawdę warto!

Idź do oryginalnego materiału