Urszula Sipińska ma na koncie ponad 60 kompozycji, trzy miliony sprzedanych płyt i wiele nagród. Wylansowała też takie ponadczasowe przeboje jak choćby „Cudownych rodziców mam”.
Miała 18 lat, kiedy debiutowała na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, ale przełom nastąpił dwa lata później. Zapewniło go porywające wykonanie przez wokalistkę utworu „Zapomniałam” na V Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu 23 czerwca 1967 r.
Urszula Sipińska zauroczyła Stanisława Dygata
Urszula Sipińska po występie w opolskim konkursie „Premier” z dnia na dzień stała się wielką gwiazdą. Po latach w swojej autobiografii „Hodowca lalek” wspominała, iż wręcz „stała się własnością publiczną”.
Ogromne wrażenie swoim talentem i osobowością wywarła choćby na starszym o 33 lata pisarzu Stanisławie Dygacie, mężu innej słynnej artystki, Kaliny Jędrusik. Wpływowy i ceniony autor „Jeziora Bodeńskiego” i „Pożegnań” miał choćby wielki plakat Sipińskiej w salonie. Jesienią 1968 r. zaprosił ją na spotkanie.
Młodziutka piosenkarka nie kryła ekscytacji, ale przyznała w swojej książce, iż „nie miała pojęcia, iż dom państwa Dygatów otaczała niemal legenda. I iż właśnie stamtąd płyną opinie o wszelkiej sztuce, z którymi należy się liczyć”.
Dodała, iż kolejną rzeczą, która wprawiła ją w osłupienie, były słowa Kaliny Jędrusik, która otworzyła jej drzwi do willi.
Uśmiechnięta, z rozłożonymi ramionami, rzuciła bez oporu: „Masz piękny, niski głos. Staś uważa, iż piskliwe baby w łóżku muszą być do d**y”. To był szok – zdradziła Sipińska.
Dygat był mentorem dla młodziutkiej gwiazdy
Urszula Sipińska pisała w „Hodowcy lalek”, iż Dygata „interesowały najdrobniejsze szczegóły” na jej temat, a ich pierwsze spotkanie, które całe przegadali, trwało do rana.
Dodała, iż pisarz „powiedział, iż zawsze gotów jest jej pomóc”. „Był to początek pięknej i piekielnie ważnej przyjaźni” – zaznaczyła. Z kolei Dygat w swoim eseju dla „Polityki” podkreślał, iż Sipińska „zawsze budziła jego podziw, czasem zachwyt”.
Oboje bardzo liczyli się ze swoim zdaniem. Było to między nimi jedynie platoniczne zauroczenie, a nie romantyczne uczucie. Tak przynajmniej oboje utrzymywali. Piosenkarka na łamach książki Remigiusza Grzeli pt. „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną. Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata” zapewniała:
Nie było między nami żadnych podtekstów damsko-męskich. Był dla mnie starszym o 33 lata panem i kimś w rodzaju mojego mentora.
Na to też wskazują słowa spadkobierczyni Kaliny Jędrusik, Aleksandry Wierzbickiej. Oceniła ona w książce „Kalina Jędrusik. Opowieść córki z wyboru”, iż dla Dygata „to były platoniczne zauroczenia: raczej sympatie niż kochanki”.
Zazdrosna Jędrusik… zaprzyjaźniła się z Sipińską?
Zażyłe relacje Urszuli Sipińskiej i Stanisława Dygata początkowo niepokoiły i nieco irytowały Kalinę Jędrusik. Jednak potem obrała ona inną taktykę, aż w końcu zazdrość przerodziła się u niej w akceptację, a choćby dużą sympatię. Wygląda na to, iż słynna aktorka i piosenkarka miała potem dobre wspomnienia z młodszą o 17 lat Sipińską.
„Opowiadała mi, jak ubierała Stasia na randki z Urszulą, która była u szczytu kariery piosenkarskiej” – przyznał we wcześniej wspomnianej książce Remigiusza Grzeli Aleksander Jedynecki, z którym wykonawczyni przeboju „Bo we mnie jest seks” związała się po śmierci męża w 1978 r.
Natomiast Wierzbicka wyjawiła, iż choć Jędrusik zawsze nazywała Dygata „miłością swojego życia”, to ich związek był „otwarty”. „On, zwłaszcza po zawale w roku 1963, tolerował jej romanse, a ona jego zachwyty nad innymi kobietami, choćby nad Urszulą Sipińską” – tłumaczyła.
Relacje obu artystek po śmierci Dygata były przyjazne. Były ze sobą w kontakcie, ale nie były sobie naprawdę bliskie.