To był moment, w którym Irena Santor zrozumiała, iż to koniec. Artystka ujawniła gorzką prawdę o odejściu ze sceny

viva.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: Olga Majrowska


W rozmowie z magazynem „Twój Styl” piosenkarka zdradziła, iż początki w zespole „Mazowsze” były dla niej jak odkrycie zupełnie nowego świata. – „Nagle jakby ktoś mi otworzył drzwi do sezamu” – wyznała Irena Santor. To tam uczyła się muzyki od podstaw, szlifowała technikę wokalną i poznawała bogactwo polskiego folkloru.

Irena Santor rzuciła wszystko dla miłości! „Nie mieliśmy gdzie mieszkać…”

Irena Santor od zawsze podążała za głosem serca – zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Gdy miała zaledwie 25 lat, postanowiła opuścić słynny zespół „Mazowsze” i zacząć wszystko od nowa. Powód? Miłość! Uczucie do wybitnego skrzypka, Stanisława Santora, odmieniło jej życie na zawsze. „Miałam 25 lat i uświadomiłam sobie, iż nie można całe życie śpiewać jednej piosenki "Przeleciał ptaszek". W dodatku wyszłam za mąż za Stanisława Santora, skrzypka, koncertmistrza Orkiestry Polskiego Radia. Przyjeżdżał do "Mazowsza" na chałtury, bo wyjeżdżaliśmy z orkiestrą za granicę, co wtedy prywatnie było trudne" – mówi po latach artystka.

Zrezygnowała z występów z zespołem, by ułożyć sobie życie u boku ukochanego. Ale początki były trudne. „Nasze oczy się spotkały, raz, drugi, trzeci... A odejście z zespołu... Otóż jestem osobą spontaniczną wbrew temu, co można o mnie myśleć. I mam taką cechę, iż o ile ktoś mi nadepnie na odcisk, mówię: »dziękuję, było miło, i idę w swoją stronę«. Tak się zdarzyło w »Mazowszu«. Pewnego dnia z powodów, o których mówić nie będziemy, odeszłam. A nie mieliśmy z mężem gdzie mieszkać w Warszawie [...] Przez dziewięć miesięcy, ponieważ mąż był szanowanym skrzypkiem, Polskie Radio wynajmowało dla nas pokoje. To był ciężki okres, ciągle na walizkach, ale w końcu Staś dostał przydział na mieszkanko: pokój z kuchnią" – wspomina.

Irena Santor nie żałowała tej decyzji. Choć tamten czas był pełen niepewności, już niedługo los się do niej uśmiechnął. To właśnie wtedy jej talent dostrzegł Władysław Szpilman. Dzięki niemu nagrała utwór „Maleńki znak”, który stał się jej przepustką do wielkiej kariery. Kiedy po raz pierwszy usłyszała swoją piosenkę z miejskich megafonów, nie mogła uwierzyć. „Myślałam, iż śnię!" – wspomina z rozczuleniem.

CZYTAJ TEŻ: Irena Santor dała ponieść się muzyce! Tak legenda polskiej sceny szalała na rockowym koncercie

Irena Santor po 70 latach na scenie: „Musiałam spojrzeć w lustro i powiedzieć: Irenko, koniec z występowaniem”

Irena Santor od siedmiu dekad zachwyca publiczność swoim głosem i nieprzemijającym urokiem. Choć mogłoby się wydawać, iż wie już wszystko o scenie, artystka zaskakuje skromnością i pokorą. – „Nie odważyłabym się radzić, nie wszystko wiem. Ciągle się uczę” – przyznaje z charakterystycznym dla siebie ciepłem.

Muzyka wciąż gra w jej sercu. Inspiracją są dla niej inni artyści, zwłaszcza ci, którzy – jak ona – przez dekady nie schodzą ze sceny. „Niedawno byłam na koncercie Lady Pank. Panasewicz śpiewa od 45 lat. Jak on to robi? Przecież to rock, wiem, z czym to się je. Struny głosowe zdarte, tryb życia nie do końca higieniczny. Słyszałam Lady Pank lata temu, kiedy było ciężko z nagłośnieniem, i dźwięk dosłownie uderzał w człowieka. Teraz technika pomaga – dźwięk jest mocny, ale okrągły, to dobre muzyczne doznanie. I ten Borysewicz... Wart grzechu – aranżer znakomity, ale i kompozytor. I teksty mają dobre" – zastanawia się.

Jednak choćby największe gwiazdy muszą czasem uznać fizyczne ograniczenia. Nadwyrężone struny głosowe zmusiły Irenę Santor do przerwy i bolesnej refleksji. „Od Panasewicza mogłabym się nauczyć, jak śpiewać tyle lat i nie zniszczyć sobie głosu. Bo jednak w pewnym momencie musiałam spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie szczerze: "Irenko, struny głosowe prześpiewane. Koniec z występowaniem" – wyznała szczerze w rozmowie.

Dziś Irena Santor występuje rzadziej, ale każde spotkanie z publicznością to dla niej święto. „Za każdym razem, gdy stoję na scenie, cieszę się, iż mogę jeszcze raz usłyszeć swoje piosenki. Dlatego tak długo żyję! Trwam dzięki muzyce” – mówi z uśmiechem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nie kryje zaskoczenia, tak ocenia jej występ. Irena Santor wprost o sukcesie Justyny Steczkowskiej

Idź do oryginalnego materiału