Them and Us – recenzja (PC). Dobra horror od małego studia

pograne.eu 1 rok temu

W trakcie przeglądania gier z gatunku survival horror, trafiłem przypadkiem na interesujący tytuł od małego studia Tendogames. W sumie byłem zdumiony faktem, iż Them and Us miało swoją oficjalną premierę we wrześniu 2021 roku. Pomyślałem sobie, jak mogłem przegapić taką okazję na potyczkę z hordami zombie? Do tego twórcy udostępnili wersję demonstracyjną, która dość gwałtownie utwierdziła mnie w przekonaniu, iż warto ją zrecenzować. Kto wie, czy to nie gra, której także szukacie?

Czy to rzeczywistość, czy koszmar?

Naszym głównym bohaterem w tej mrocznej historii jest Alicja Wallace. Na początku dowiadujemy się, iż była medykiem, ale jej przeszłość (a szczególnie ostatnie lata) jest dość skomplikowana. W trakcie jej podróży autobusem, dochodzi do incydentu z pasażerami, z którego nasza heroina ledwo uchodzi z życiem. W wyniku poniesionych obrażeń kobieta niedługo po tym traci przytomność i trafia do tajemniczej posiadłości. Można pomyśleć, iż ktoś ją uratował, przetransportował do bezpiecznego miejsca i choćby pozostawił zestaw pierwszej pomocy. Nic bardziej mylnego, prawdziwy koszmar Alicji właśnie się rozpoczyna.

Od tej chwili przejmujemy kontrolę nad naszą postacią i zaczynamy eksplorację rezydencji, która okazuje się dość pokaźna. Jednak, aby nie było za lekko, pojawia się problem – krzątający się po posiadłości nieumarli. Nasza jedyna broń w początkowym etapie to nóż, a więc gracz musi podjąć decyzję o walce lub taktycznym odwrocie. Chwilę później w nasze ręce wpada też pistolet, strzelba oraz kusza na zwykłe i wybuchające bełty. Naprawdę warto oszczędzać amunicję do każdej broni, bo nie znajdziemy jej za dużo. Mogę Was zapewnić, iż w trakcie powrotu do wcześniej oczyszczonego miejsca, trzeba się liczyć z tym, iż coś może nas ponownie zaatakować.

W poszukiwaniu rozwiązania

Czasem trzeba będzie obejrzeć dokładnie daną rzecz w ekwipunku lub przeczytać jeszcze raz znalezione dokumenty. Naprawdę warto tak zrobić, gdy nie będzie pomysłu co dalej i utkniemy w martwym punkcie. Twórcy nie ukrywają, iż ich gra nawiązuje do klasycznych horrorów sprzed lat. Osobiście przyznam, iż miałem problem z pewną łamigłówką, która polegała na ułożeniu figury z poprawnymi wzorami. W sumie spędziłem nad nią ponad godzinę. W końcu udało mi się znaleźć rozwiązanie i nie ukrywam, iż przypomniały mi się stare dobre czasy pierwszych odsłon serii Resident Evil.

Jak na survival horror przystało, akcja toczy się także poza murami posiadłości. W trakcie poszukiwania drogi ucieczki zaglądniemy m.in. do ogrodu, pobliskiego lasu, zabytkowych ruin oraz lochów, a choćby zahaczymy o cmentarz. Gracz musi zdecydować, co w danej chwili warto wrzucić do plecaka. W pierwszym etapie przygody, Alicja może zabrać cztery przedmioty, ale w trakcie rozgrywki odnajdziemy wyposażanie, które odblokuje nam nowe miejsce w ekwipunku. Co zrobić z resztą gratów? Na szczęście zbędne fanty można po prostu zostawić na ziemi w praktycznie większości pomieszczeń. W chwili, kiedy nie będziemy mogli sobie przypomnieć, gdzie leży pozostawiona apteczka lub amunicja, zaimplementowany system podglądu przedmiotów na mapie podręcznej bardzo się przyda. Czy napotkamy również kultowe skrzynie na nasz sprzęt? Tak, będą takie w specjalnych pomieszczenia.

Mgła, strach i mrok

Pora na kilka słów o potworach, które napotkamy na swojej drodze. Będą to tradycyjnie zombie, ale niech Was nie zmyli ich powolny chód, bo gdy wyczują świeżą przekąskę, to mogą stać się bardziej agresywne. Nie zabraknie też nieumarłych plujących kwasem lub wybuchających. Czujnym trzeba być w kryptach, ponieważ tam mogą się czaić bardzo szybkie stworzenia, które są powiązane z mrokiem. Kto miał okazję zagrać Alone in the Dark: The New Nightmare, ten będzie wiedział, co mam na myśli. Z listy oponentów muszę wymienić też wściekłe psy, szalonych kultystów, a choćby dużego jegomościa dzierżącego ogromy sierp. Ten ostatni typ przeciwnika, którego wymieniłem, śmiało można uznać za szefa, którego nie tak łatwo zlikwidować.

W interesujący sposób rozwiązano kwestię zapisu stanu gry. Twórcy z Tendogames użyli do tego celu starego gramofonu na płyty winylowe. Na tym nie koniec, ponieważ gdy już znajdziemy taki sprzęt grający, to jeszcze musimy mieć ze sobą płytę winylową, która pozwoli zapisać nasze postępy. Miłym zaskoczeniem był fakt, iż po użyciu nośnika można było posłuchać m.in. Moonlight Sonata (Ludwig van Beethoven) czy The Toccata and Fugue (Johann Sebastian Bach). Z rozwiązań, o których należy obowiązkowo napisać, jest opcja wyboru kamery przy rozpoczęciu gry – w formie klasycznej (Fixed Camera), ujęcia z trzeciej osoby lub widoku z pierwszej perspektywy.

W kwestii graficznej Them and Us prezentuje się bardzo przywozicie. Grając w survival horror, gracz musi odczuwać klimat niepokoju i grozy, niezależnie w jakiej lokacji się znajduje. Dotyczy to zamkniętych pomieszczeń w rezydencji, gdzie przyłożono uwagę do szczegółów, czy otwartej przestrzeni. Co nie zmienia faktu, iż drobne problemy graficzne są zauważalne. Mowa tutaj o losowym doładowywaniu tekstur, gdy na przykład przechodzimy między pomieszczeniami.

Małe problemy techniczne

Czasem można też doświadczyć spadków animacji, ale to na szczęście mocno nie przeszkadza. Zdarzały się też sytuacje, iż nadchodzący potwór zawieszał się na obiekcie, po czym lądował bliżej mojej postaci. Największym uprzykrzeniem były dla mnie problemy z minimalizowaniem gry na pełnym ekranie, ponieważ powodowało to całkowite zawieszenie i konieczność uruchomienia od nowa.

Od strony audio nie mam większych zastrzeżeń, z jednym wyjątkiem. Jest to również związane z przechodzeniem między pomieszczeniami, gdzie ewidentnie słychać przycięcie się dźwięku. Na duży plus zasługuje tutaj użycie odgłosów różnych potworów, a w szczególności zombie, które delikatnie słychać w większości oczyszczonych miejsc. Miewałem czasem wrażenie, iż na korytarzu lub wąskiej alejce pozostało jakiś potwór i profilaktycznie zachowywałem czujność.

Czy warto zagrać w Them and Us?

Jest to tytuł godny uwagi, który z pewnością docenią wielbiciele gatunku gier survival horror. Osobiście przyznam, iż cieszy mnie fakt, iż małe studia podejmują się zadania, aby stworzyć coś dla starszych odbiorców, ale również dla młodszych graczy. Odnoszę się tutaj między innymi do wyboru systemu kamery, która pozwala wybrać najlepszą opcję rozgrywki. Na plus doliczyć do tego należy cztery poziomy trudności do wyboru, dodatkową zawartość do odblokowania po ukończeniu gry w postaci broni i kostiumów, więcej niż jedno zakończenie oraz pełne wsparcie dla obsługi pada. jeżeli ktoś przez cały czas nie jest przekonany, czy warto zagrać, polecam na początku sięgnąć po wersję demonstracyjną.

Gameplay

Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału