The Walking Dead: Dead City – recenzja serialu. Negan w starym dobrym stylu!

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Trzeba przyznać, iż twórcy The Walking Dead nie mieli szczęścia do seriali obsadzonych w postapokaliptycznym uniwersum. Fear The Walking Dead nie poniosło się szczególnie echem, jak i również pozostałe spin-offy. Nauczeni średnią oglądalnością, postanowili wrócić do losów postaci znanych z The Walking Dead. Tym sposobem otrzymaliśmy kontynuacje w postaci The Walking Dead: Dead City, The Walking Dead: Daryl Dixon z premierą we wrześniu, a także serial o losach Ricka i Michonne. Na historię Maggie i Negana czekałam od dawna, bo nie ukrywam, ich relacja jest bardzo skomplikowana, a na ekranie to duo jest znakomite. Jak wypadł serial? No cóż, ja już nie mogę doczekać się drugiego sezonu!

The Walking Dead: Dead City ma miejsce kilka lat po finale oryginalnej serii. Nastoletni Hershel zostaje porwany przez człowieka, którego nazywają Chorwat. Aby odzyskać syna, Maggie zwraca się o pomoc do Negana. Mężczyzna jest ścigany listem gończym za zamordowanie z zimną krwią kilku osób przez stróża prawa – Perlie Armstronga. Bohaterowie wyruszają do odciętego od świata Manhattanu. Miasto skrywa nie tylko hordy zombie, ale również wiele tajemnic i niebezpieczeństw, na które ta dwójka będzie musiała uważać.

Relacja Maggie i Negana jest bardzo pokrętna i ciężka od momentu pojawienia się Smitha w serialu, aż po finał The Walking Dead. Mężczyzna złagodniał na przestrzeni tych kilku lat w serii, jednak wielu fanów tej postaci było zawiedzionych, iż ich ulubiony bohater stał się cieniem samego siebie. Z rzucającego żartami w czarnym humorze czy zabijającego bez skrupułów, stał się nagle cichy, spokojny, wycofany i praktycznie niewtrącająca aż tylu uwag. Nie uważam, iż było to coś złego. Negan przeszedł zmianę, zrozumiał, co zrobił, jak czuli się ludzie, którym wyrządził krzywdę. Dzięki temu jego postać się rozwinęła i ruszyła do przodu.

Tutaj dostajemy Negana w starym dobrym stylu. Wracamy do antagonisty, którego poznaliśmy w siódmym sezonie The Walking Dead, chociaż z małym zastrzeżeniem. Jak sama postać stwierdziła, był potworem tylko wtedy, kiedy musiał. Dokładnie to otrzymujemy w The Walking Dead: Dead City. Negana, który staje się zły, po to, aby ochronić kogoś, zrobić przedstawienie czy zwyczajnie się bronić. Jeffrey Dean Morgan w tej roli jest bezbłędny! Mężczyzna zna swoją postać i widać, iż wie, w jakim kierunku ją prowadzić. Mimo irytującej postaci Maggie jest między nimi chemia, czuć targające nimi emocje. To wszystko powoduje, iż nie można oderwać od nich wzroku na ekranie. Szczególnie ich dogryzanie powoduje, iż wręcz lecą iskry. Mimo niesnasków między nimi widać, iż Negan stara się chronić Maggie i naprawdę chce pomóc odzyskać Hershela.

Zobacz również: Jack Ryan – recenzja 4. sezonu. Godny finał?

kadr z serialu

I tak jak postać Negana poszła do przodu i rozwija się, tego samego nie możemy powiedzieć o jego partnerce. Od samego początku można odnieść wrażenie, iż Maggie nie przeszła żadnej zmiany. Znów jest irytującą postacią, która ciągle wypomina jedną i tą są rzecz, a mianowicie: to, co zrobił Negan. On musi jej pomóc, bo jest jej ciągle coś winny i idąc tym tokiem myślenia, będzie to winny do końca życia. Szkoda, iż w ostatnim sezonie Żywych Trupów mieliśmy niejako pogodzenie się z faktem, iż mężczyzna wyrządził jej ogromną krzywdę, ale oboje muszą z tym żyć i iść dalej. Zakończyliśmy to wzruszającą sceną, ale teraz mam wrażenie, iż Maggie doszła do wniosku, iż nie, tak nie może być. Nie można zapomnieć o tym, co zrobił i przypominać o tym na każdym kroku.

Nie twierdzę, iż motyw nienawiści do mordercy ukochanego jest zły, bo nie jest. Tylko opieranie postaci tylko na tym motywie cały czas jest słabe. Po co jednak wracać do tego od nowa, skoro zakończenie oryginalnej serii dało nam coś zupełnie innego? Do takich samych wniosków doszedł również syn Maggie – Hershel. Przechodzący nastoletni bunt chłopak, nie ma żadnych zahamować, by wypomnieć kobiecie, iż Negan jest jej obsesją. Nie są to jedyne raniące kobietę słowa, które padają, chociaż niestety zwykle są trafne.

kadr z serialu

The Walking Dead od razu kojarzyło nam się z lasami, mniejszymi miastami, odludziem, głównie wsią, sceny w większych lokacjach jak w Atlancie było mało na przestrzeni 11 sezonów. Ogromne brawa dla twórców The Walking Dead: Dead City, iż tym razem przenieśli akcję na Manhattan. Zupełnie nieznane nam do tej pory w kwestii apokalipsy zombie miejsce. Odbiegliśmy od starych, drewnianych chatek na rzecz ogromnych wieżowców pełnych sztywnych. Wypada to świetnie, bo miasto jest puste, wymarłe i rządzi się zupełnie innymi zasadami niż osady z oryginalnej serii. Tym razem odbiegliśmy od znanego nam motywu i wyszło to na plus.

Efekty wizualne również stoją na bardzo dobrym poziomie. Otrzymujemy świetnie pokazane zniszczone miasto, które było chlubą Nowego Jorku, a dodatkowo wszystko jest utrzymane raczej w ciemnych tonach, przyciemnionych miejscach czy słabo oświetlonych, by jeszcze bardziej oddać efekt przytłoczenia, no i oczywiście fakt, iż nie ma tam prądu. W scenach, które oglądamy w podziemiach, kiedy Maggie spotyka Walker Kinga, również jest dzięki temu przerażająca oraz odrażająca. Stworzenie wygląda ohydnie i potrafi wywołać ciarki.

kadr z serialu

W rolę antagonisty Chorwata wciela się również fenomenalny Zeljko Ivanek. Psychopatyczny mężczyzna zdecydowanie nie cofnie się przed niczym, by prowadzić swoje eksperymenty. Kiedy Zbawcy jeszcze istnieli, współpracował z nimi. Jednak jego metody i próby przeprowadzane na dzieciach nie przypadły do gustu Neganowi, który mimo swojej reputacji miał jedną zasadę, której przestrzegli wszyscy jego ludzie: nie krzywdzimy dzieci. Cóż, Chorwat jest niezłym świrem i za nic ma panujące reguły. Ta postać to totalny pomyleniec, a wcielający się w niego aktor stanął na wysokości zadania i dał nam fantastyczną postać! W odcinku, kiedy poznajemy również, jak wyglądała jego historia w Azylu, jest również małe cameo, które u wielu fanów oryginalnej serii wywoła uśmiech.

Zobacz również: Barbie – recenzja filmu. Life in plastic is fantastic?

Oczywiście cała intryga, która zawiązuje się na przestrzeni sześciu odcinków prowadzi nas do finału, gdzie wszystko staje się jasne. Nic nie działo się tutaj bez przyczyny i wszystko zostało zaplanowane od początku do końca. Dodatkowo okazuje się, iż nie tylko Chorwat jest zagrożeniem dla naszych bohaterów. Niestety na odpowiedzi i wyjaśnienie jak rozwiąże się sytuacja między Maggie a Neganem, będziemy musieli poczekać do drugiego sezonu.

Podsumowując, The Walking Dead: Dead City otrzymaliśmy coś zupełnie nowego i prowadzonego w interesujący sposób. Na naszych bohaterów nie czekała jedynie ich trudna przeszłość, ale również niebezpieczeństwa gorsze niż szwędacze. Akcja nie zwalniała, dostarczając nam wiele emocji i wciągającej fabuły, tworząc na swój sposób wyjątkowy serial. Twórcy utrzymali wysoki poziom do samego końca i mam nadzieję, iż drugi sezon również będzie na tym samym poziomie.


Idź do oryginalnego materiału