Czy warto oglądać „The Paper”? Czy stworzenie nowego serialu w świecie amerykańskiego „The Office” mogło się w ogóle udać? Okazuje się, iż tak, wystarczyło, iż twórcy odrzucili na bok oczekiwania widowni i zrobili to po swojemu.
O spin-offie, reboocie czy też sequelu amerykańskiego „The Office” mówiło się przez wiele lat – odkąd tylko serial NBC rozgościł się na Netfliksie, a później na innych platformach, i zaczął bić rekordy popularności w streamingu. Kury znoszącej złote jajka przecież się nie zarzyna, trzeba ją raczej dokarmiać, by tych jaj znosiła jeszcze więcej. Przez długi czas jednak Greg Daniels, twórca amerykańskiej wersji „The Office”, nie mógł znaleźć odpowiedniego pomysłu, by w jakiś sposób tę historię kontynuować. Aż wreszcie znalazł, otworzył pokój scenarzystów i tak powstało „The Paper„, które w Polsce właśnie trafiło na platformę SkyShowtime.
The Paper – o czym jest serial ze świata The Office?
20 lat po tym, jak zaczęła śledzić losy pracowników Dunder Mifflin, ekipa filmowa wraca do Scranton, by sprawdzić, jak zmieniło się ich życie. Finalnie jednak – z powodów, których nie będę tu zdradzał – ląduje w Toledo, gdzie swoją siedzibę ma Enervate, producent papieru toaletowego i jednocześnie… wydawca lokalnej gazety, „Toledo Truth Teller”. Jak cała prasa, także i „Truth Teller” najlepsze lata zdaje się mieć już dawno za sobą – zupełnie jak niegdyś Dunder Mifflin. Brzmi zatem jak idealne miejsce, by to na nie skierować obiektywy kamer, prawda?
„The Paper” (Fot. Peacock)Zwłaszcza iż trafiają tam akurat w okresie wielkich zmian – redakcję obejmuje właśnie Ned Sampson (Domhnall Gleeson, „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”), młody idealista, który szczerze wierzy, iż będzie w stanie przywrócić gazetę do jej dawnej chwały. Droga ku temu oczywiście nie będzie łatwa, z wielu powodów. Ned trafi na apatyczny i prawdę mówiąc niezbyt uzdolniony zespół, w który będzie musiał tchnąć nowe życie. Niektórzy do nowego przełożonego będą podchodzili z dystansem, inni – z wrogością skrywaną pod płaszczykiem przyjacielskich relacji.
Zdaje się, iż w całym zespole „Toledo Truth Teller” nikt nie wierzy w coś takiego, jak misyjność dziennikarstwa. Praktycznie dla wszystkich osób z redakcji jest to jedynie nudna praca – coś trzeba w życiu robić, więc równie dobrze można i pracować w lokalnej gazecie. Nie znaczy to jednak, iż mówimy o ludziach pozbawionych jakichkolwiek marzeń i ambicji. Tutaj z jednej strony wyróżnia się Mare (Chelsea Frei, „Pani sprzątająca”), chyba najnormalniejsza osoba z redakcji, z którą Ned gwałtownie złapie dobry kontakt, a z drugiej szalona Esmeralda (Sabrina Impacciatore „Biały Lotos”), wyraźnie dotknięta faktem, iż główny bohater zajął stanowisko, na które sama miała chrapkę.
The Paper to zbiór postaci, które łatwo polubić
Skoro akcję „The Paper” umiejscowiono w redakcji lokalnej gazety, to oczywiście możemy spodziewać się komentarza na temat obecnej kondycji dziennikarstwa, zwłaszcza prasy. Ale ten serial to także gorzka refleksja nad nami – czytelnikami, słuchaczami, widzami – i tym, jakie są nasze oczekiwania wobec mediów. Twórcy nie rozstrzygają, kto jest winien tego, jak dziś wygląda medialny krajobraz, ale nie boją się wyśmiać wszechobecnej pogoni za klikami i sensacją. Czy w ich refleksjach jest cokolwiek odkrywczego? Prawdopodobnie nie, Ameryki nie odkrywają zwłaszcza przed osobami choć trochę zainteresowanymi dziennikarstwem, ale potrafią robić to w sposób naprawdę zabawny.
„The Paper” (Fot. Peacock)Sami bohaterowie gwałtownie zaczynają zyskiwać swoją tożsamość, a widzowie łapią z nimi więź – trudno jest nie kibicować Nedowi w jego próbach, które przecież wszyscy uważamy za skazane na porażkę. Jednocześnie będziemy śmiać się z jego naiwności i cieszyć z każdego drobnego sukcesu. Karkołomne próby Neda, by „Toledo Truth Teller” stało się prawdziwą gazetą, cokolwiek to dziś znaczy, będą stały w kontrze do postawy właścicieli gazety, którzy uważają ją za najmniej istotną część biznesu obejmującego m.in. sprzedaż akcesoriów biurowych i papieru toaletowego.
Tak jak w serialu – matce, tak i tutaj z ekranu przebijać się będzie szarość biurowego życia w miejscu, jakich wiele. Greg Daniels i spółka wciąż jednak potrafią tę szarość uchwycić w wyjątkowy sposób i wyciągnąć z niej jak najwięcej. Życiowe przegrywy – bo tak w dużej mierze będziemy na początku postrzegać bohaterów – znów okażą się postaciami, z którymi wyjątkowo łatwo się utożsamiać. Komediowe podejście do postaci i wątków, które można byłoby ukazać w sposób dramatyczny nie jest niczym nowym, ale „The Paper” robi to naprawdę dobrze – ten serial potrafi rozbawić, jednocześnie nie gubiąc przy tym głębi.
The Paper – czy warto oglądać spin-off The Office?
Głównym problemem „The Paper” jest przede wszystkim fakt, iż siłą rzeczy będzie zawsze porównywane do „The Office”, a jest to porównanie, którego nie wytrzymałby praktycznie żaden serial. jeżeli coś zapowiadane jest jako spin-off jednego z najpopularniejszych i najlepszych seriali komediowych w historii, to trudno, by widzowie nie stawiali tych produkcji obok siebie. jeżeli jednak postaramy się choć na moment zapomnieć o Michaelu Scottcie i ekipie ze Scranton i pozwolimy bohaterom „The Paper” wyjść z ich cienia, to okaże się, iż mają oni całkiem sporo do zaproponowania widowni. Trzeba tylko mieć do nich nieco cierpliwości, bo serial potrzebuje chwili, by znaleźć swój adekwatny rytm.
„The Paper” (Fot. Peacock)„The Paper” jednak nie odżegnuje się kompletnie od swoich korzeni, wręcz chętnie z nich korzysta. Powiązanie ze światem „The Office” jest więcej niż symboliczne, bo w końcu na ekranie – nie tylko gościnnie, a jako stały członek obsady – pojawia się Oscar (Oscar Nuñez), dawny księgowy z Dunder Mifflin, wyraźnie straumatyzowany po latach pracy w Scranton pod skrzydłami Michaela Scotta. Dobrze zobaczyć, jak ta ostoja normalności w „The Office” radzi sobie po latach. Jego reakcja na przybycie ekipy filmowej jest doskonała i na tym będzie zbudowany komizm tej postaci – próbie trzymania się z daleka od wszystkiego, co niecodzienne i pragnieniu normalności po tak wielu latach chaosu.
Czy „The Paper” ma szansę stać się nowym „The Office”. Nie sądzę, jest to raczej niemożliwe, bo takie seriale, łączące kilka pokoleń widzów i będące hitem na długo po zakończeniu, zdarzają się niezwykle rzadko. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby była to po prostu bardzo udana komedia. Greg Daniels wciąż potrafi tworzyć ciekawych bohaterów z osób, które na pierwszy rzut oka absolutnie niczym się nie wyróżniają.
Czy w takim razie możemy mówić o udanym i potrzebnym spin-offie? Udanym na pewno, bo choćby jeżeli nie jest to serial wybitny, to w przeszłości widzieliśmy już zbyt wiele nieudanych prób przedłużania życia znanych marek. Powrót do świata „The Office” wyszedł naprawdę zgrabnie i przede wszystkim wygląda na próbę powrotu na własnych zasadach, bez kierowania się jakimikolwiek oczekiwaniami, za co twórcom należą się brawa.

















