The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom – recenzja gry. Kolejna Zelda, która sprzeda konsolę

moviesroom.pl 1 rok temu

W końcu mamy kolejną część serii The Legend of Zelda na Nintendo Switch! Pojawienie się nowego tytułu zawsze budzi ogromne emocje wśród fanów, którzy nie mogą doczekać się kolejnych przygód w magicznym świecie Hyrule. Jednak czy najnowsza gra spełnia oczekiwania i dorównuje swojej poprzedniczce? Czy The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom potrafi jeszcze bardziej wciągnąć nas w tę niezwykłą podróż? Te pytania nurtują wielu graczy, dlatego teraz przyjrzymy się tej grze bliżej, aby znaleźć odpowiedź.

Historia marki The Legend of Zelda ma już kilkadziesiąt lat. Jej początki sięgają roku 1986, gdy mieliśmy okazję po raz pierwszy przenieść się do magicznego królestwa Hyrule jako niezwykły bohater o imieniu Link. Gra zdobyła ogromną popularność dzięki unikalnemu połączeniu przygody, zagadek i akcji. Od tamtej chwili seria kontynuowała swoją niezwykłą podróż przez kolejne dekady, zdobywając serca milionów graczy na całym świecie. Odkrywanie sekretów Triforce i stawianie czoła mrocznym siłom zawsze zachwycało nas głębią fabuły, uroczym stylem graficznym i genialnie skonstruowanym światem gry.

Fot. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom / materiały prasowe

Teraz, po kilku latach oczekiwania, mamy przyjemność zapoznać się z najnowszą odsłoną serii. Z pewnością zadajemy sobie pytanie, czy ta gra będzie w stanie przebić swoją poprzedniczkę. Czy deweloperzy byli w stanie stworzyć coś jeszcze bardziej magicznego i innowacyjnego? Czy kolejne przygody Linka zapierają dech w piersiach i wprowadzają nas w nieznane dotąd zakątki Hyrule? The Legend of Zelda: Breath of the Wild ukazało się w 2017 roku wraz z premierą nowej konsoli Nintendo, a japoński producent nie mógł lepiej trafić ze swoim pierwszym ekskluzywnym tytułem. To gra-legenda, która prosiła się o kontynuację. Jednak dorównanie tak świetnie ocenianej poprzedniczce wydawało się zadaniem niemożliwym. Ale jak mówi przysłowie, nigdy nie mów nigdy.

Wiele osób spodziewało się, iż sequel będzie jedynie rozszerzeniem The Legend of Zelda: Breath of the Wild i iż nie zobaczymy zbyt wiele nowego. Pierwsze zwiastuny oraz podobieństwo graficzne utwierdziły nas w tej myśli. Owszem, pod względem grafiki jest to praktycznie ta sama gra, ponieważ ograniczenia techniczne Nintendo Switch nie pozwalają na znaczące ulepszenia. Jednak już od pierwszych godzin rozgrywki odczuwa się powiew świeżości w mechanikach. Twórcy zaskoczyli nas czterema nowymi umiejętnościami Linka, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się banalne, ale w rzeczywistości całkowicie odmieniają rozgrywkę. Pierwsza moc pozwala naszemu bohaterowi manipulować obiektami dzięki telekinezy. Choć brzmi to na pozór mało interesująco, to fakt, iż nie ma tu praktycznie żadnych ograniczeń, sprawia, iż gracze otrzymują potężne narzędzie służące do eksploracji i pokonywania przeszkód. Możemy zbudować praktycznie wszystko, wykorzystując dostępne surowce, co umożliwia nam pokonanie wrogów oraz pozornie niepokonywalnych przeszkód. Ogranicza nas jedynie wyobraźnia.

Fot. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom / materiały prasowe

Poza tym, mamy również do dyspozycji umiejętności: dołączania przedmiotów do naszej broni, co pozwala na jej skuteczne ulepszanie; teleportację przez sufity, umożliwiającą szybsze wyjście z jaskiń; a także umiejętność odwracania ruchu przedmiotów, na przykład spadających głazów. Te wszystkie elementy razem dają nam nieograniczone możliwości rozwiązywania problemów i eksplorowania świata. Twórcy doskonale wykorzystują te mechaniki w zadaniach i lochach, stawiając przed nami różnorodne wyzwania, które wymagają logicznego myślenia. Jest to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę ogromny rozmiar Hyrule. Mapa robi ogromne wrażenie, ale to jeszcze nie wszystko. W grze mamy też dostęp do podziemi, które zwiększają obszar gry niemal dwukrotnie. Może to być nieco przytłaczające, ale jednocześnie stanowi zachętę do dalszego eksplorowania i odkrywania.

Rozległy obszar gry oraz duża swoboda rozgrywki dla wielu graczy będzie dużą zaletą. Mamy tu też świetną historię. Przez znaczącą większość gry cele głównych misji określone są jednak dość enigmatycznie i to my musimy wykombinować, co tak naprawdę mamy zrobić. Trzeba przyznać, iż w zestawieniu z popularnymi grami AAA, jest to dość odważne i oryginalne podejście do rozgrywki. Zdecydowanie gracz nie jest tutaj prowadzony za rączkę, a kombinowanie i szukanie staje się ważnym elementem gameplayu. Oczywiście, taka forma rozgrywki ma również swoje wady. Niestety, wielokrotnie zdarzyło mi się zatrzymać w nowej Zeldzie, a odnalezienie celu zadania w rozległym świecie wymagało sporo cierpliwości. Dłuższe przestoje w grze są częścią rozrywki, która ma na celu zachęcenie nas do eksploracji i odkrywania nowych obszarów. Jednak można zrozumieć frustrację niektórych graczy, którzy chcieliby kontynuować fabułę, ale nie widzą ani punktu końcowego zadania, ani wyraźnej ścieżki do niego. Sam miałem kilka razy taką sytuację.

Tears of the Kingdom w porównaniu do swojej poprzedniczki z 2017 roku nie wprowadza zbyt wielu zmian w systemie walki. przez cały czas musimy zwracać uwagę na naszą broń, która może się gwałtownie zniszczyć, dlatego zawsze warto mieć kilka zapasowych. Oczywiście teraz możemy je trochę wzmocnić za sprawą jednej z naszych umiejętności. Same walki potrafią być ponownie naprawdę emocjonujące, a szczególnie dają radę starcia z potężnymi bossami. Z nowości można wspomnieć o wsparciu pomocników – ci mogą wspomóc nas w tych bardziej wymagających starciach. Drugą rzeczą, która nie bardzo zmienia się w nowej Zeldzie, jest oprawa graficzna. Switch ma swoje ograniczenia i niestety nie da się ich przeskoczyć. Prodykcja wygląda więc praktycznie tak samo jak te sześć lat temu, a może i odrobinę gorzej. Wszystko przez to, iż nowe mechaniki (jak budowanie) oraz ogromy świat przekładają się na większe wymagania i konsola Nintento zwyczajnie czasami nie daje rady. Nieraz potrafi chrupnąć spadkiem fps-ów, a w doku, na większym TV, widać, iż rozdziałka też mocno została ograniczona. No cóż, można było się tego spodziewać.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to niezwykle wciągająca gra, a na pochwałę zasługują przede wszystkim innowacyjne mechaniki rozgrywki, ogromny i fascynujący świat, a także mnóstwo zadań do wykonania. Do tego starcia z bossami zapewniają intensywne i satysfakcjonujące doświadczenia. Niestety, pod względem grafiki gra prezentuje się jedynie przeciętnie, bo zwyczajnie Switch nie pozwolił na więcej. Dodatkowo, zdarzają się sporadyczne spadki płynności działania, które mogą wpływać na ogólne wrażenia z rozgrywki. Pomimo tych niewielkich niedoskonałości, The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom wciąż zachwyca mechanikami, ogromnym światem i bogactwem zawartości. To gra, która z pewnością pochłonie graczy na wiele godzin, oferując niezapomniane przygody i wyzwania. Dla fanów serii The Legend of Zelda jest to tytuł, który zdecydowanie warto mieć na swojej półce. Nintendo ponownie dowozi niepowtarzalną produkcję.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału