The Dead Don’t Hurt – recenzja filmu. Western love story

popkulturowcy.pl 4 dni temu

Temat Dzikiego Zachodu jak widać nie nudzi się twórcom kina. The Dead Don’t Hurt to film z 2023 roku wyreżyserowany przez odtwórcę głównej roli męskiej, Viggo Mortensena. W westernie partneruje mu Vicky Krieps.

Druga produkcja Mortensena przedstawia historię miłosną, której akcja rozgrywa się w czasach Dzikiego Zachodu. Nieszczęśliwymi kochankami stają się twarda Vivienne Le Coudy oraz duński imigrant Olsen. Łączące ich uczucie zostaje wystawione na próbę, gdy mężczyzna wyrusza na wojnę. Kobieta zostaje sama i zaczyna być nękana przez sprawujących władzę chłopów. Kiedy dochodzi do ponownego spotkania pary, nic nie jest już takie same – a szczególnie oni sami.

Film The Dead Don’t Hurt mógłby być odpowiedzią na pytanie, co by się stało, gdyby się rzuciło wszystko i pojechało w Bieszczady. Słynne miejsce w tym przypadku staje się kawałkiem ziemi, na którym kochankowie chcą postawić dom i żyć razem. Na Dzikim Zachodzie reżysera nie jest jednak to możliwe. Spokój zdaje się być marzeniem niezdolnym do zrealizowania. Pełen okrucieństw świat zdaje się nie dawać szans miłości bohaterów. Najpierw rozdziela ich wojna, a później inna tragedia. Produkcja zadaje pytanie: czy można liczyć na szczęśliwe zakończenie w podłych czasach?

Historia nie koncentruje się tylko na love story. Mamy strzelaniny czy wykonywanie wyroków zarządzonych przez szeryfów. Obowiązkowo także pojawia się bar, w którym postacie się kłócą i upijają do nieprzytomności. Ważne cechy każdego westernu zdają się być odhaczone. Można odczuć, iż film jest prosty oraz nie ma niczego ciekawszego do pokazania. Niestety trochę tak właśnie jest. To, co oglądamy, nie jest skomplikowane, akcja zdaje się być powolna – przez co cierpi produkcja. Reszta postaci wydaje się być szara, jakby nie mieli nic innego do pokazania oprócz bycia tymi złymi.

materiały promocyjne

The Dead Don’t Hurt nie boi się pokazać ciemnej strony Dzikiego Zachodu. Czasy, w których mężczyźni sprawowali władzę, a kobiety służyły im tylko do przyjemności, są nam znane. Z takim stereotypem walczy postać Vivienne, która chce żyć jako wolna kobieta. Jej pragnieniem jest życie z ukochanym na własnej ziemi, ale wojna zabiera jej szansę na realizację tego marzenia. Po jego wyjeździe staje się główną bohaterką historii, stara się pozostać silna i niezależna w społeczeństwie, które nie potrafi tego zrozumieć. Kobieta staje się zwierzyną wśród wygłodniałych myśliwych. choćby po tragedii nie poddaje się oraz znajduje w sobie siłę, aby walczyć.

Dzikie rejony Ameryki wyglądają zachwycająco. Na szczególną uwagę zasługuje właśnie scenografia, oddająca klimat przyrody tamtych czasów. o ile chodzi o inne aspekty techniczne, to są poprawne, ale nie wyróżniają się szczególnie. Występy Viggo Mortensena i Vicky Krieps są dobre – szczególnie aktorki. To ona prowadzi film na swoich barkach, kiedy rola reżysera zdaje się być raczej drugoplanowa. Reszta obsady nie ma niestety jak się wyróżnić.

materiały promocyjne

Najnowszy film Mortensena nie jest zły. Fabuła wydaje się zbyt prosta, jakby zabrakło w niej czegoś spajającego całość. Westerny głównie kojarzą się nam z akcją, a podczas tego seansu można się wyciszyć i pomyśleć nad życiem. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale The Dead Don’t Hurt znajdzie swoich zwolenników. Ja nim niestety nie zostałam. Szanuję jednak wizję reżysera, żeby ukazać Dziki Zachód w spokojny sposób.

Powyższa recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos.


Źródło grafiki głównej: materiały promocyjne.

Idź do oryginalnego materiału