"Tęsknota będzie ze mną już zawsze". Marta Dąbrowska nie pogodziła się ze śmiercią mamy. To, co wyznała, łamie serce

viva.pl 9 godzin temu
Zdjęcie: Zdjęcia MARLENA BIELINSKA/MOVE


Lubi siebie, choć nie w stu procentach. Jest matką nieidealną, choć na zabój zakochaną w swoich synkach. Boomerką, która w XXI wieku żyje bez komputera. Córką wciąż niepogodzoną z odejściem mamy. Aktorką, która czeka na wymarzone role. Jaka naprawdę jest Marta Dąbrowska i co jest dla niej najważniejsze? Sprawdzała Katarzyna Piątkowska.

Marta Dąbrowska: z mamą łączyła ją wyjątkowa więź. Nigdy nie pogodziła się z jej stratą. Wywiad VIVY!

– W Twoim domu wszystko kręci się wokół sztuki?
Pochodzę z rodziny, w której sztuka była niezwykle ważna, a obracanie się w środowisku artystycznym czymś zupełnie naturalnym. Moja mama była plastyczką, tata zaczynał jako animator kultury, twórca klubu Riviera Remont, a ja jestem aktorką.

– Twoja mama zrezygnowała z malowania i poświęciła się Twojemu wychowaniu, Ty jesteś mamą pracującą.
W przypadku mojej mamy słowo „poświęcenie” jest adekwatne. Ona się poświęciła, bo tego chciała. Mama bardzo pragnęła mieć dzieci i długo na mnie czekała, więc gdy się urodziłam, zdecydowała, iż zostanie ze mną w domu. Jeszcze pamiętam, iż jak byłam mała, zabierała mnie ze sobą na plenery, widzę ją, jak rozstawiała sztalugi w naszym domu nad Zegrzem i malowała. Potem przez wiele lat tego nie robiła. Ja jestem inna. Jestem mamą, a Janek i Karol są moim szczęściem. Ale mam też życie zawodowe i towarzyskie. Pełnię daje mi godzenie tych dwóch światów, ale rozumiem i szanuję kobiety, które decydują się na inną drogę. To oczywiste, iż powielam jej zachowania, jej postępowanie, ale błędy jednak popełniam swoje (śmiech). [...]

TYLKO W VIVIE!: „Nie miałam odwagi wcisnąć czerwonego guzika”. Marta Wiśniewska wraca do porażki w Sopocie, która zmieniła wszystko

– Byłyście ze sobą bardzo związane.
Bardzo, a jej odejście było dla mnie wielką stratą. Codziennie mam ochotę do niej zadzwonić. Najgorsze jest to, iż mam świadomość, iż ta tęsknota będzie ze mną już zawsze. A zawsze oznacza dla mnie wieczność. Ciągle, a minęło już sześć lat, nie mogę wytłumaczyć sobie, iż ten koniec jest definitywny. Nie byłam w stanie pójść na jej grób. Gdy przejeżdżałam obok cmentarza, zatrzymywałam się i nie miałam siły wysiąść z samochodu. Mama przez kilka lat dzielnie walczyła z chorobą. I muszę powiedzieć, iż na śmierć bliskiej osoby nie da się przygotować, nigdy. Czułam się, jakbym zderzyła się z górą lodową. Zawalił mi się cały świat…

– A z drugiej strony właśnie zaczynał się nowy rozdział Twojego życia.
Jak już mówiłam, od pół roku byłam mamą. A mimo to przez długi czas nie byłam w stanie dojść do siebie. To był dla mnie tak wielki szok, iż jak teraz myślę o tym, uświadamiam sobie, iż nie pamiętam, co się działo przez kilka tygodni. Ból, tęsknota, niezrozumienie sytuacji przeplatało się z poczuciem obowiązku wobec nowo narodzonego dziecka. Fatalny okres, który na dokładkę zrewidował niektóre znajomości. Wtedy okazało się, kto jest ze mną niezależnie od okoliczności, a dla kogo jestem ważna wtedy, kiedy jestem fajna. Ale nie mam żalu. Może wina leży po mojej stronie? Przez długi czas ze mną nie było żadnej rozmowy.

– Mama zdążyła Cię jeszcze nauczyć, jak być mamą?
Nie zdążyła, choć ostatnie miesiące jej życia spędziłam w domu rodzinnym, żeby być bliżej niej. Mam żal do świata, do losu, iż odeszła tak młodo, iż tylu rzeczy nie zdążyła mnie nauczyć, iż nie poznała dobrze swoich wnuków. A przecież byłaby najlepszą babcią na świecie.

TYLKO W VIVIE!: Gdy opłakiwała męża, straciła dorobek życia. „Byłam półprzytomna, zrobiłam wszystko, co mi kazali”, mówi Katarzyna Gaertner

Całość rozmowy – tylko w najnowszym numerze magazynu VIVA!, dostępnym przez dwa tygodnie od czwartku, 22 maja.

Idź do oryginalnego materiału