„Teściowa doprowadziła do rozwodu, teraz błaga o powrót syna. Ale jest już za późno.”

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dzisiaj w moim dzienniku:

Nazywam się Kinga, mam trzydzieści dwa lata i właśnie zamknęłam jeden z najboleśniejszych rozdziałów mojego życia – rozwód z mężem. Miał na imię Dominik. Byliśmy małżeństwem nieco ponad trzy lata i, szczerze mówiąc, nie były to łatwe lata. Powodem naszych kłótni, uraz i w końcu całkowitego zerwania wcale nie był Dominik. Tylko jego matka – Halina Bronisławówna.

Od początku mnie nie lubiła. choćby gdy tylko się spotykaliśmy, próbowała wmówić Dominikowi, iż nie jestem dla niego odpowiednia, iż pochodzę „z niewłaściwej rodziny”, jestem „zbyt uparta” i „źle wpływam na jego karierę”. Jej ulubione zdanie brzmiało:
„Żenić się trzeba nie z miłości, a z rozsądku, bo inaczej całe życie w biedzie przeżyjesz.”

Kiedy w końcu wzięliśmy ślub, starałam się z nią dogadać. Przynosiłam prezenty, zapraszałam na obiady, pomagałam, gdy chorowała. Wszystko na próżno. Przy każdej okazji wbijała szpilki. Mówiła Dominikowi, iż nie umiem gotować, iż nasze dzieci byłyby kalekami, bo moja babcia miała „garb”, a choćby szeptała mu, iż widziała, jak „podejrzanie się uśmiecham” do sąsiada.

Ciągle mu suszyła głowę. Wtrącała się do naszych rozmów, pojawiała się w najmniej odpowiednich momentach, przychodziła bez zapowiedzi i urządzała sceny zazdrości. Upewniała go, iż go zdradzam, a raz choćby przyprowadziła do naszego domu dziewczynę, z którą – jak się później okazało – marzyła, by „ożeniła” syna. Zorganizowała romantyczną kolację przy świecach w mieszkaniu, w którym jeszcze wtedy razem mieszkaliśmy! Sama nakryła do stołu, sama wszystko przygotowała. A ja, swoją drogą, tego dnia pracowałam do późna.

Dominik początkowo się śmiał.
„Mama po prostu ma nierówno pod sufitem, nie zwracaj uwagi” – mówił.
Ale z każdym dniem stawał się cichszy, coraz rzadziej stawał po mojej stronie, coraz częściej milczał, gdy płakałam.

Aż w końcu nie wytrzymałam. Zaczęłam budzić się w nocy z lękiem, miałam problemy z sercem, straciłam na wadze i w pewnym momencie zrozumiałam: ja nie żyję, ja walczę o przetrwanie. Nie mogłam już patrzeć, jak matka mojego męża systematycznie niszczy nasze małżeństwo,

Idź do oryginalnego materiału