„Terrifier 3” (2024)

horror-buffy1977.blogspot.com 4 tygodni temu
Pięć lat po krwawym pojedynku z sadystycznym klaunem Artem final girl z syndromem ocalałej, Sienna Shaw, zostaje wypisana ze szpitala psychiatrycznego. Wprowadza się do domu ciotki Jessiki i jej męża Grega, a najbardziej podekscytowana przyjazdem starszej kuzynki jest ich córka Gabbie, ciekawska dziewczynka wprost uwielbiająca Siennę, ale niewtajemniczona w szczegóły jej traumatycznej historii, w głośną sprawę dotyczącą masakry w Miles County. Sienna, podobnie jak jej mieszkający w akademiku młodszy brat Jonathan, regularnie zażywa leki psychotropowe, w przeciwieństwie do niego zmaga się jednak z halucynacjami, a jej stan psychiczny coraz bardziej niepokoi rodziców bezwzględnie ufającej jej Gabbie. Rosnące przekonanie Sienny o powrocie morderczego klauna Arta ich zdaniem świadczy o zaburzeniach urojeniowych, a podczas gdy oni zastanawiają się nad odesłaniem straumatyzowanej dziewczyny z powrotem do szpitala, demoniczny prześladowca superbohaterki z magicznym mieczem próbuje swoich sił w roli Nieświętego Mikołaja.

Plakat filmu © Monolith Films. „Terrifier 3”, Bloody Disgusting, Dark Age Cinema, Fuzz on the Lens Productions, The Coven

Po sukcesie uwolnionego w 2022 roku „Terrifier 2” (pol. „Terrifier 2: Masakra w Święta”), zrealizowanej za zaledwie dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów brutalnej kontynuacji jeszcze tańszego (budżet oszacowano na trzydzieści pięć tysięcy dolarów) slashera z 2016 roku w Polsce dystrybuowanego pod tytułem „Masakra w Halloween” z kultowym już czarnym charakterem, upiornym klaunem, mimem Artem, który karierę zaczynał w krótkim metrażu („The 9th Circle” z 2008 roku), ojciec serii Damien Leone przystąpił do pracy nad scenariuszem „Terrifier 3”. Z mocnym postanowieniem rozbudowania postaci Victorii Heyes, od jakiegoś czasu dręczyło go bowiem przekonanie, iż w pełni nie wykorzystał jej potencjału, nie wspominając już o tym, że wspaniale współpracowało mu się z jej odtwórczynią, Samanthą Scaffidi. Główne zdjęcia do „Terrifier 3” rozpoczęły się w lutym 2024, a zakończyły mniej więcej dwa miesiące później, natomiast zdjęcia dodatkowe zrobiono w czerwcu 2024 roku w Nowym Jorku. Na produkcję przeznaczono dwa miliony dolarów, a kolejny milion kosztowała kampania reklamowa – wydatek amerykańskiej firmy rozrywkowej Cineverse, głównego dystrybutora filmu, który byłby dużo większy, gdyby nie zaangażowanie firmy multimedialnej Bloody Disgusting (współproducent „Terrifier 3”) i czytelników jej popularnej witryny internetowej. Premierowy pokaz „Terrifier 3” odbył się w drugiej połowie września 2024 roku na Fantastic Fest w jego rodzimych Stanach Zjednoczonych, a polska premiera przypadła na pierwszy tydzień października 2024, pokaz specjalny Splat!FilmFest – International Fantastic Film Festival (bifor). Szeroka dystrybucja kinowa trzeciej częściej makabrycznego cyklu Damiena Leone'a ruszyła w drugim tygodniu października 2024 roku.

Pierwszy film od czasu „Piły III” Darrena Lynna Bousmana z najwyższą kategorią wiekową przyznaną przez France's Classification Committee (dozwolony od lat 18.). Do Motion Picture Association (MPA) „Terrifier 3” w reżyserii i na podstawie scenariusza Damiena Leone'a nie został natomiast zgłoszony, ponieważ założono (pewnie słusznie), iż otrzyma kategorię NC-17 i tym sposobem przez amerykańskie kina (przynajmniej według „The Hollywood Reporter”) niniejsza oferta była traktowana, jak obraz z kategorią R (poniżej 17. roku życia wymagana obecność pełnoletniego opiekuna). Polski dystrybutor „Terrifier 3”, Monolith Films, zarekomendował kategorię 15+, ale z osobą dorosłą powinien bez trudu wejść nawet dziesięciolatek. W każdym razie ja najwyżej tyle dałabym najmłodszemu na seansie kinowym, na który się wybrałam. Chłopcu ewidentnie się podobało, ale inni już nie byli tak podekscytowani. Wokół same blade twarze, cisza jak makiem zasiał (tak, zdarzało się też klasyczne zasłanianie oczu dłońmi i wbijanie wzroku w podłogę), a obok mnie solenizantka, mogłabym przysiąc, walcząca z mdłościami - taką imprezę urodzinową mamusi zrobiłam:) A siedmioletnia bratanica ostrzegała, iż to głupi pomysł, kiedy dotarły do niej informacje o wymiotach i omdleniach w brytyjskich i australijskich kinach. W trakcie seansu „Terrifier 3” wyrzucałam sobie, iż się dziecka nie posłuchałam, ale po wszystkim już nie. Po wydostaniu się z tej przeklętej sali kinowej (niefajnie się ogląda, gdy wokół tylu „niepewnych żołądkowo” ludzi) nie miałam już najmniejszego powodu zakładać, iż ten dodatek do prezentu był nietrafiony, niemniej już zapowiedziany przez Damiena Leone'a „Terrifier 4” to już chyba obejrzę w domu. Sama. Chcąc uzyskać, jak to ujął, „wygląd klasycznego filmu Johna Carpentera”, reżyser „Teriffier 3” zdecydował się na wykorzystanie obiektywów anamorficznych 2,39:1 Panavision, co dało jakże przyjemny dla mojego oka efekt ziarna, aczkolwiek zdjęcia - znanego fanom serii George'a Steubera – nie wydawały się tak brudne, jak w poprzednich występach (dłuższych i krótszych) klauna Arta, w którego po raz trzeci wcielił się David Howard Thornton, znowu dając genialny w swojej upiorności popis mimiczny – uciechy niezniszczalnego(?) sadysty – przy czym strój Świętego Mikołaja zupełnie mi do tego zabójcy nie pasował. Damien Leone zapewnia, iż bardzo się pilnuje, by nie przesadzić z komizmem w swojej nieumiarkowanie makabrycznej mitologii (makabreska, ale nieprzegięta w stronę groteski), w mojej ocenie jednak z tym mikołajkowym image'em Arta zdecydowanie go poniosło. Prolog „Terrifier 3” zainspirowała jedna z opowieści z krypty - „And All Through the House” zarówno w wydaniu Freddiego Francisa (antologia filmowa „Tales from the Crypt” z 1972 roku), jak Roberta Zemeckisa (przebojowy serial „Tales from the Crypt” z lat 1989-1996) – i jak na razie był to najbardziej emocjonujący (nieznośne napięcie!) epizod w mojej przygodzie ze slasher and gore series Damiena Leone'a. Filmowca, dla którego wbrew pozorom, istnieją pewne nieprzekraczalne granice. Home invasion Arta na początku „Terrifier 3” może sugerować coś zupełnie przeciwnego, ale należy to traktować jako potwierdzenie wyrażanej publicznie niegotowości Leone'a do pójścia śladami nielicznych filmowców. UWAGA SPOILER Rzeź w pokoju dziecięcym dokładnie pokazana po fakcie – wcześniej jedynie - i aż - zasugerowana. W każdym razie moja wyobraźnia rozszalała się na widok bezlitośnie opadającej siekiery KONIEC SPOILERA.

Plakat filmu © Cineverse. „Terrifier 3”, Bloody Disgusting, Dark Age Cinema, Fuzz on the Lens Productions, The Coven

Po planszy tytułowej – oczywiście w stylu retro – przenosimy się do przeszłości. Pięć lat przed świąteczną masakrą w domu czteroosobowej rodziny otwierającą „Terrifier 3” Damiena Leone'a, „potykamy się” o bezgłowe ciało nie-człowieka w znajomej obskurnej scenerii. Ciąg dalszy „Terrifier 2”, bezpośrednia kontynuacja ziemskich dziejów klauna Arta, która jako żywo przypomniała mi „Re-Animatora” Stuarta Gordona i „Slime City” Gregory'ego Lambersona. Szybka (świetna) tragikomiczna akcja w metrze i... Hmm, to był poród? Dobrze zrozumiałam? Tak czy inaczej, wygłodniała głowa pojawia się w azylu opętanej przez Little Pale Girl ocalałej z pierwszej masakry w Miles County, oszpeconej przez moim zdaniem najstraszniejszego klauna w historii horroru Victorię Heyes. Znowu tragikomiczna akcja w metrze (milusia klamra) i już jesteśmy w domu. Pustostanie, w którym w dość drastycznych okolicznościach na chwilę (tj. na pięć lat) rozstaniemy się z zabójczą parą. I tutaj wkracza Lauren LaVera, aktorka wcielająca się w postać Sienny Shaw, która już jest wciągana do panteonu, gwiazdorskiego grona final girls - stawiana w jednym rzędzie z Sally Hardesty, Laurie Strode, Alice Hardy, Nancy Thompson i Sidney Prescott – z czym można się kłócić, ale nie ulega wątpliwości, iż ta dziewczyna jest największym utrapieniem klauna Arta. Co by tu z nią zrobić? Może jego kompanka wpadnie na jakiś interesujący pomysł? Ale najpierw muszą się obudzić. Swoja drogą przebudzenie największego Zła w tym uniwersum nastąpi w fotelu („Psychoza” Alfreda Hitchcocka?) ustawionym pod charakterystycznym oknem (patrz: nawiedzony dom w Amityville), a pozornie mniejszego Zła w okropnie brudnej i straszliwie zarośniętej (właściwie dotyczy całej łazienki) wannie, która przywiodła mi na myśl pokój 217 w Overlook Hotel Stephena Kinga, ale jeżeli to rzeczywiście miał być ukłon w stronę „Lśnienia”, to prędzej Stanleya Kubricka, co wnoszę na podstawie pewnie nieprzypadkowego momentu z drzwiami; domniemane nawiązanie do kultowego ujęcia Jacka Nicholsona (jako Jack Torrance) patrzącego przez dziurę, którą w morderczym szale sam wyrąbał. Klaun Art i fałszywa (motyw demonicznego opętania) Victoria Heyes rozprostowują kości, a bezbłędnie odegrana Sienna Shaw zadomawia się w domu cioci Jessiki i wujka Grega (niezgorsze kreacje Margaret Anne Florence i Bryce'a Johnsona), szczególnie ciesząc się towarzystwem rozgadanej Gabbie (perfekcyjne wcielenie Antonelli Rose), młodszej kuzynki, która nie spocznie dopóki nie odkryje wszystkich rodzinnych sekretów. Ciekawska dziewczynka, ale nie porównywałabym jej do nie mniej dociekliwej, za to dużo mniej taktownej (deficyt empatii?) miłośniczki true crime stories zbierającej materiały do własnego podcastu o seryjnym mordercy z Miles County, nowej koleżanki straumatyzowanego studenta Jonathana Shawa (przeciętny występ Elliotta Fullama). Nie mogę oprzeć się poczuciu, iż kryła się tutaj jakaś większa historia rodzinna i studencka, iż dałoby się postawić na tych dwóch fundamentach (pobyt Sienny w domu krewnych i życie jej młodszego brata na kampusie) solidniejsze budowle fabularne. Innymi słowy, uważam, że scenariusz „Terrifier 3” wymagał dopracowania, a przynajmniej nie zaszkodziłoby pozwolić Jonathanowi zacieśnić nowe znajomości, a Siennie dłużej powalczyć z wewnętrznymi demonami (chorobliwe poczucie winy) i jeszcze pogorszyć swoje stosunki z rodzicami ubóstwiającej ją dziewczynki. W trzeciej odsłonie „Terrifier” Damien Leone jedną pałeczkę - niektórzy mogą powiedzieć, że najważniejszą - przekazał zespołowi Christiena Tinsleya, mimo że na pokładzie miał człowieka (cameo Toma Saviniego), którego zawsze stawiał sobie za wzór w tej dziedzinie, czyli tworzenia praktycznych efektów paskudnych. Nie będę wdawać się w szczegóły, bo mi życia na opisanie tego wszystkiego nie starczy:), ale wypada wspomnieć o ciekłym azocie (siekiera, młotek, broń palna to nic nowego u Arta) i uroczystym wręczeniu piły łańcuchowej nieodpowiedzialnemu przebierańcowi. Ten sprzęt dotąd był całkowicie poza zasięgiem sadystyczne klauna, jego stwórca bowiem traktował go, jak „świętość Leatherface'a”. Na tę jedną jedyną „śmiercionośną zabawkę” Art musiał sobie zasłużyć. Zaczyna się od hołdu dla „Psychozy” Alfreda Hitchcocka, a potem... pojęcie ludzkie chłopak z tą piłą przechodzi (graficzna przemoc to jedno, ale montaż też piekielnie sprytny), a będzie jeszcze odpowiednio wstrętny pomnik dla „American Psycho” Breta Eastona Ellisa. Poruszająca „ostateczna” konfrontacja przy oryginalnie ubranej choince. W epilogu mamy wspomnienie pierwszego spektaklu klauna Arta („The 9th Circle”) i „Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego oraz kolędowanie. „Cicha noc” po czymś takim?! No, bez jaj.

Drogi widzu, udław się krwią i napchaj mięchem. Jedz, aż pękniesz. Tradycyjne nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu klauna Arta:) Obfita uczta gore, która długoletnim miłośnikom podgatunku żadnych szkód nie wyrządzi, ale niezahartowani w klimatach intencjonalnie obrzydliwych mogą dość mocno to przeżyć. O ile nie widzieli poprzednich części – niechronologiczne oglądanie nie grozi pogubieniem się w zawiłościach fabularnych (jakich, kurna, zawiłościach?!), ale zachowanie odpowiedniej kolejności (przynajmniej filmy pełnometrażowe z okrutnym Artem) może być procesem przygotowawczym (nie chcę tego nazywać oswajaniem się z nieautentyczną, wyraźnie i zamierzenie przejaskrawioną rzezią) do seansu „Terrifier 3” Damiena Leone'a. Im dalej, tym bardziej makabrycznie, ale u mnie na pierwszym miejscu w tej serii na razie(?) zostaje „Terrifier 2: Masakra w Święta”.

Idź do oryginalnego materiału