Pięć
lat po krwawym pojedynku z sadystycznym klaunem Artem final girl
z syndromem ocalałej, Sienna Shaw, zostaje wypisana ze szpitala
psychiatrycznego. Wprowadza się do domu ciotki Jessiki i jej męża
Grega, a najbardziej podekscytowana przyjazdem starszej kuzynki jest
ich córka Gabbie, ciekawska dziewczynka wprost uwielbiająca Siennę,
ale niewtajemniczona w szczegóły jej traumatycznej historii, w
głośną sprawę dotyczącą masakry w Miles County. Sienna,
podobnie jak jej mieszkający w akademiku młodszy brat Jonathan,
regularnie zażywa leki psychotropowe, w przeciwieństwie do niego
zmaga się jednak z halucynacjami, a jej stan psychiczny coraz
bardziej niepokoi rodziców bezwzględnie ufającej jej Gabbie.
Rosnące przekonanie Sienny o powrocie morderczego klauna Arta ich
zdaniem świadczy o zaburzeniach urojeniowych, a podczas gdy oni
zastanawiają się nad odesłaniem straumatyzowanej dziewczyny z
powrotem do szpitala, demoniczny prześladowca superbohaterki z
magicznym mieczem próbuje swoich sił w roli Nieświętego Mikołaja.
|
Plakat filmu © Monolith Films. „Terrifier 3”, Bloody Disgusting, Dark Age Cinema, Fuzz on the Lens Productions, The Coven
|
Po
sukcesie uwolnionego w 2022 roku „Terrifier 2” (pol.
„Terrifier 2: Masakra w Święta”), zrealizowanej za zaledwie dwieście
pięćdziesiąt tysięcy dolarów brutalnej kontynuacji jeszcze
tańszego (budżet oszacowano na trzydzieści pięć tysięcy
dolarów)
slashera z 2016
roku w Polsce dystrybuowanego pod
tytułem „Masakra w Halloween” z kultowym już czarnym
charakterem, upiornym klaunem, mimem Artem, który karierę zaczynał
w krótkim metrażu („The 9th Circle” z 2008 roku), ojciec serii
Damien Leone przystąpił do pracy nad scenariuszem „Terrifier 3”.
Z mocnym postanowieniem rozbudowania postaci Victorii Heyes, od
jakiegoś czasu dręczyło go bowiem przekonanie, iż w pełni nie
wykorzystał jej potencjału, nie wspominając już o tym, że
wspaniale współpracowało mu się z jej odtwórczynią, Samanthą
Scaffidi. Główne zdjęcia do „Terrifier 3” rozpoczęły się w
lutym 2024, a zakończyły mniej więcej dwa miesiące później,
natomiast zdjęcia dodatkowe zrobiono w czerwcu 2024 roku w Nowym
Jorku. Na produkcję przeznaczono dwa miliony dolarów, a kolejny
milion kosztowała kampania reklamowa – wydatek amerykańskiej
firmy rozrywkowej Cineverse, głównego dystrybutora filmu, który
byłby dużo większy, gdyby nie zaangażowanie firmy multimedialnej
Bloody Disgusting (współproducent „Terrifier 3”) i czytelników
jej popularnej witryny internetowej. Premierowy pokaz „Terrifier 3”
odbył się w drugiej połowie września 2024 roku na Fantastic Fest
w jego rodzimych Stanach Zjednoczonych, a polska premiera przypadła
na pierwszy tydzień października 2024, pokaz specjalny
Splat!FilmFest – International Fantastic Film Festival (bifor).
Szeroka dystrybucja kinowa trzeciej częściej makabrycznego cyklu
Damiena Leone'a ruszyła w drugim tygodniu października 2024 roku.
Pierwszy
film od czasu „Piły III” Darrena Lynna Bousmana z najwyższą
kategorią wiekową przyznaną przez France's Classification
Committee (dozwolony od lat 18.). Do Motion Picture Association (MPA)
„Terrifier 3” w reżyserii i na podstawie scenariusza Damiena
Leone'a nie został natomiast zgłoszony, ponieważ założono
(pewnie słusznie), iż otrzyma kategorię NC-17 i tym sposobem przez
amerykańskie kina (przynajmniej według „The Hollywood Reporter”)
niniejsza oferta była traktowana, jak obraz z kategorią R (poniżej
17. roku życia wymagana obecność pełnoletniego opiekuna). Polski
dystrybutor „Terrifier 3”, Monolith Films, zarekomendował
kategorię 15+, ale z osobą dorosłą powinien bez trudu wejść
nawet dziesięciolatek. W każdym razie ja najwyżej tyle dałabym
najmłodszemu na seansie kinowym, na który się wybrałam. Chłopcu
ewidentnie się podobało, ale inni już nie byli tak podekscytowani.
Wokół same blade twarze, cisza jak makiem zasiał (tak, zdarzało
się też klasyczne zasłanianie oczu dłońmi i wbijanie wzroku w
podłogę), a obok mnie solenizantka, mogłabym przysiąc, walcząca
z mdłościami - taką imprezę urodzinową mamusi zrobiłam:) A
siedmioletnia bratanica ostrzegała, iż to głupi pomysł, kiedy
dotarły do niej informacje o wymiotach i omdleniach w brytyjskich i
australijskich kinach. W trakcie seansu „Terrifier 3” wyrzucałam
sobie, iż się dziecka nie posłuchałam, ale po wszystkim już nie.
Po wydostaniu się z tej przeklętej sali kinowej (niefajnie się
ogląda, gdy wokół tylu „niepewnych żołądkowo” ludzi) nie
miałam już najmniejszego powodu zakładać, iż ten dodatek do
prezentu był nietrafiony, niemniej już zapowiedziany przez Damiena
Leone'a „Terrifier 4” to już chyba obejrzę w domu. Sama. Chcąc
uzyskać, jak to ujął, „wygląd klasycznego filmu Johna
Carpentera”, reżyser „Teriffier 3” zdecydował się na
wykorzystanie obiektywów anamorficznych 2,39:1 Panavision, co dało
jakże przyjemny dla mojego oka efekt ziarna, aczkolwiek zdjęcia -
znanego fanom serii George'a Steubera – nie wydawały się tak
brudne, jak w poprzednich występach (dłuższych i krótszych)
klauna Arta, w którego po raz trzeci wcielił się David Howard
Thornton, znowu dając genialny w swojej upiorności popis mimiczny –
uciechy niezniszczalnego(?) sadysty – przy czym strój Świętego
Mikołaja zupełnie mi do tego zabójcy nie pasował. Damien Leone
zapewnia, iż bardzo się pilnuje, by nie przesadzić z komizmem w
swojej nieumiarkowanie makabrycznej mitologii (makabreska, ale
nieprzegięta w stronę groteski), w mojej ocenie jednak z tym
mikołajkowym image'em Arta zdecydowanie go poniosło. Prolog
„Terrifier 3” zainspirowała jedna z opowieści z krypty - „And
All Through the House” zarówno w wydaniu Freddiego Francisa
(antologia filmowa „Tales from the Crypt” z 1972 roku), jak
Roberta Zemeckisa (przebojowy serial „Tales from the Crypt” z lat
1989-1996) – i jak na razie był to najbardziej emocjonujący
(nieznośne napięcie!) epizod w mojej przygodzie ze slasher and
gore series Damiena Leone'a. Filmowca, dla którego wbrew
pozorom, istnieją pewne nieprzekraczalne granice. Home invasion
Arta na początku „Terrifier 3” może sugerować coś zupełnie
przeciwnego, ale należy to traktować jako potwierdzenie wyrażanej
publicznie niegotowości Leone'a do pójścia śladami nielicznych
filmowców. UWAGA SPOILER Rzeź w pokoju dziecięcym dokładnie
pokazana po fakcie – wcześniej jedynie - i aż - zasugerowana. W
każdym razie moja wyobraźnia rozszalała się na widok bezlitośnie
opadającej siekiery KONIEC SPOILERA.
|
Plakat filmu © Cineverse. „Terrifier 3”, Bloody Disgusting, Dark Age Cinema, Fuzz on the Lens Productions, The Coven |
Po
planszy tytułowej – oczywiście w stylu retro – przenosimy się
do przeszłości. Pięć lat przed świąteczną masakrą w domu
czteroosobowej rodziny otwierającą „Terrifier 3” Damiena
Leone'a, „potykamy się” o bezgłowe ciało nie-człowieka w
znajomej obskurnej scenerii. Ciąg dalszy „Terrifier 2”,
bezpośrednia kontynuacja ziemskich dziejów klauna Arta, która jako
żywo przypomniała mi
„Re-Animatora”
Stuarta Gordona i
„Slime City”
Gregory'ego Lambersona. Szybka (świetna) tragikomiczna akcja
w metrze i... Hmm, to był poród? Dobrze zrozumiałam? Tak czy
inaczej, wygłodniała głowa pojawia się w azylu opętanej przez
Little Pale Girl ocalałej z pierwszej masakry w Miles County,
oszpeconej przez moim zdaniem najstraszniejszego klauna w historii
horroru Victorię Heyes. Znowu tragikomiczna akcja w metrze (milusia
klamra) i już jesteśmy w domu. Pustostanie, w którym w dość
drastycznych okolicznościach na chwilę (tj. na pięć lat)
rozstaniemy się z zabójczą parą. I tutaj wkracza Lauren LaVera,
aktorka wcielająca się w postać Sienny Shaw, która już jest
wciągana do panteonu, gwiazdorskiego grona final girls -
stawiana w jednym rzędzie z Sally Hardesty, Laurie Strode, Alice
Hardy, Nancy Thompson i Sidney Prescott – z czym można się
kłócić, ale nie ulega wątpliwości, iż ta dziewczyna jest
największym utrapieniem klauna Arta. Co by tu z nią zrobić? Może
jego kompanka wpadnie na jakiś interesujący pomysł? Ale najpierw muszą
się obudzić. Swoja drogą przebudzenie największego Zła w tym
uniwersum nastąpi w fotelu („Psychoza” Alfreda Hitchcocka?)
ustawionym pod charakterystycznym oknem (patrz: nawiedzony dom w
Amityville), a pozornie mniejszego Zła w okropnie brudnej i
straszliwie zarośniętej (właściwie dotyczy całej łazienki)
wannie, która przywiodła mi na myśl pokój 217 w Overlook Hotel
Stephena Kinga, ale jeżeli to rzeczywiście miał być ukłon w
stronę
„Lśnienia”, to prędzej Stanleya Kubricka, co wnoszę na
podstawie pewnie nieprzypadkowego momentu z drzwiami; domniemane
nawiązanie do kultowego ujęcia Jacka Nicholsona (jako Jack
Torrance) patrzącego przez dziurę, którą w morderczym szale sam
wyrąbał. Klaun Art i fałszywa (motyw demonicznego opętania)
Victoria Heyes rozprostowują kości, a bezbłędnie odegrana Sienna
Shaw zadomawia się w domu cioci Jessiki i wujka Grega (niezgorsze
kreacje Margaret Anne Florence i Bryce'a Johnsona), szczególnie
ciesząc się towarzystwem rozgadanej Gabbie (perfekcyjne wcielenie
Antonelli Rose), młodszej kuzynki, która nie spocznie dopóki nie
odkryje wszystkich rodzinnych sekretów. Ciekawska dziewczynka, ale
nie porównywałabym jej do nie mniej dociekliwej, za to dużo mniej
taktownej (deficyt empatii?) miłośniczki true crime stories
zbierającej materiały do własnego podcastu o seryjnym mordercy z
Miles County, nowej koleżanki straumatyzowanego studenta Jonathana
Shawa (przeciętny występ Elliotta Fullama). Nie mogę oprzeć się
poczuciu, iż kryła się tutaj jakaś większa historia rodzinna i
studencka, iż dałoby się postawić na tych dwóch fundamentach
(pobyt Sienny w domu krewnych i życie jej młodszego brata na
kampusie) solidniejsze budowle fabularne. Innymi słowy, uważam, że
scenariusz „Terrifier 3” wymagał dopracowania, a przynajmniej
nie zaszkodziłoby pozwolić Jonathanowi zacieśnić nowe znajomości,
a Siennie dłużej powalczyć z wewnętrznymi demonami (chorobliwe
poczucie winy) i jeszcze pogorszyć swoje stosunki z rodzicami
ubóstwiającej ją dziewczynki. W trzeciej odsłonie „Terrifier”
Damien Leone jedną pałeczkę - niektórzy mogą powiedzieć, że
najważniejszą - przekazał zespołowi Christiena Tinsleya, mimo że
na pokładzie miał człowieka (cameo Toma Saviniego), którego
zawsze stawiał sobie za wzór w tej dziedzinie, czyli tworzenia
praktycznych efektów paskudnych. Nie będę wdawać się w
szczegóły, bo mi życia na opisanie tego wszystkiego nie starczy:),
ale wypada wspomnieć o ciekłym azocie (siekiera, młotek, broń
palna to nic nowego u Arta) i uroczystym wręczeniu piły łańcuchowej
nieodpowiedzialnemu przebierańcowi. Ten sprzęt dotąd był
całkowicie poza zasięgiem sadystyczne klauna, jego stwórca bowiem
traktował go, jak „świętość Leatherface'a”. Na tę
jedną jedyną „śmiercionośną zabawkę” Art musiał sobie
zasłużyć. Zaczyna się od hołdu dla „Psychozy” Alfreda
Hitchcocka, a potem... pojęcie ludzkie chłopak z tą piłą
przechodzi (graficzna przemoc to jedno, ale montaż też piekielnie
sprytny), a będzie jeszcze odpowiednio wstrętny pomnik dla
„American Psycho” Breta Eastona Ellisa. Poruszająca „ostateczna”
konfrontacja przy oryginalnie ubranej choince. W epilogu mamy
wspomnienie pierwszego spektaklu klauna Arta („The 9th Circle”) i
„Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego oraz kolędowanie. „Cicha
noc” po czymś takim?! No, bez jaj.
Drogi
widzu, udław się krwią i napchaj mięchem. Jedz, aż pękniesz.
Tradycyjne nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu klauna Arta:) Obfita
uczta gore, która długoletnim miłośnikom podgatunku
żadnych szkód nie wyrządzi, ale niezahartowani w klimatach
intencjonalnie obrzydliwych mogą dość mocno to przeżyć. O ile
nie widzieli poprzednich części – niechronologiczne oglądanie
nie grozi pogubieniem się w zawiłościach fabularnych (jakich,
kurna, zawiłościach?!), ale zachowanie odpowiedniej kolejności
(przynajmniej filmy pełnometrażowe z okrutnym Artem) może być
procesem przygotowawczym (nie chcę tego nazywać oswajaniem się z
nieautentyczną, wyraźnie i zamierzenie przejaskrawioną rzezią) do
seansu „Terrifier 3” Damiena Leone'a. Im dalej, tym bardziej
makabrycznie, ale u mnie na pierwszym miejscu w tej serii na razie(?)
zostaje „Terrifier 2: Masakra w Święta”.