W dobie wideo na życzenie łatwo zapomnieć, iż oglądanie telewizji było kiedyś doświadczeniem kolektywnym. Dziś ulice pustoszeją co najwyżej, kiedy na murawę wychodzi reprezentacja Polski w piłce nożnej. Dawniej na osiedlu panowała cisza jak makiem zasiał, gdy nadchodziła godzina emisji „Niewolnicy Isaury”, „Powrotu do Edenu” czy „Domku na prerii”. Ten ostatni serial dotarł do naszego kraju w połowie lat 80. i długo łączył Polaków we wspólnym przeżywaniu losów rodziny Ingallsów. Czy ta sytuacja ma szansę się powtórzyć? Raczej nie, ale Netflix i tak podjął się wyzwania.