Ten polski film powstał w PRL-u i zainspirował Scorsese. U nas nie wzbudził zachwytu

viva.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Fot. archiwum Filmu / Forum


W czasach, gdy kino PRL-u musiało wpisywać się w sztywne ramy ideologiczne, Andrzej Wajda zdecydował się opowiedzieć historię zupełnie inną – osobistą, intymną i wymykającą się propagandowym schematom. „Niewinni czarodzieje” z 1960 roku, mimo reżyserskiego autorytetu Wajdy i udziału Jerzego Skolimowskiego, w Polsce spotkał się z chłodnym przyjęciem, krytyką i cenzurą. Dopiero wiele lat później film zyskał drugie życie, a Martin Scorsese uznał go za jedno z arcydzieł polskiego kina. Jak to możliwe, iż film niezrozumiany nad Wisłą, zyskał międzynarodowy aplauz?

Powstanie filmu „Niewinni czarodzieje” – od pomysłu do scenariusza

Początkowy pomysł na film oparty był na listach dwojga zakochanych powstańców, które otrzymał Jerzy Andrzejewski. Scenariusz jednak nie spełniał oczekiwań twórców, aż do momentu, gdy do pracy dołączył 20-letni Jerzy Skolimowski. Młody poeta krytycznie ocenił dotychczasowe dialogi i w jedną noc napisał ponad 20 stron nowego tekstu.

Andrzej Wajda i Jerzy Andrzejewski wspólnie z nim stworzyli ostateczny scenariusz. Film powstał gwałtownie – gotowy był dwa tygodnie po spotkaniu w Domu Pracy Twórczej w Oborach pod Warszawą. Premiera odbyła się 17 grudnia 1960 roku.

Zobacz też: Ten hit PRLu podzielił Polaków. Miał wielu wrogów, dziś jest uznawany za wybitne dzieło

Bohaterowie jednej nocy – o czym opowiada film Wajdy

Tytułowi „niewinni czarodzieje” to Bazyli (Tadeusz Łomnicki) i Pelagia (Krystyna Stypułkowska). On – lekarz sportowy, grający w klubie jazzowym, o nonszalanckim stylu bycia. Ona – przypadkowo spotkana dziewczyna, o której nie wiemy prawie nic. Spotkanie w klubie przeradza się w nocną rozmowę i flirt, który staje się intymną przygodą bez przyszłości – typowy one night stand.

Postacie realizują schemat wieczoru zapisany na kartce: kieliszek wódki, pocałunek, rozmowa i tapczan. Film kończy się jednak niedopowiedzeniem – dziewczyna wraca do chłopaka, choć początkowo zamierzała odejść. Ta decyzja została wymuszona przez ówczesne władze.

Czytaj też: Była ikoną lat 90., wystąpiła w oscarowym hicie. Polacy długo nie wiedzieli, dlaczego tak nagle zniknęła. Powód zaskakuje

Krytyka, cenzura i kontrowersje wokół premiery

„Niewinni czarodzieje” spotkali się z ostrą krytyką. Zarzuty stawiali zarówno krytycy prasowi, jak i Kościół oraz cenzura. Janusz Wilhelmi w „Trybunie Ludu” zarzucał twórcom brak ideałów i pasji u bohaterów. Kościół uznał film za szkodliwy dla młodzieży. Władze PRL domagały się usunięcia scen, w których np. bohater włącza magnetofon stopą – uznano to za „kompletne zbydlęcenie”.

Cenzura wymusiła zmianę zakończenia – dziewczyna musiała wrócić do chłopaka, by nie naruszać norm moralnych. Film przez rok leżał na półkach, zanim doczekał się premiery.

Scorsese docenił to, czego nie dostrzegli Polacy

Choć w Polsce film nie zdobył uznania, za granicą został doceniony. W 1961 roku „Niewinni czarodzieje” otrzymali dyplom na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Edynburgu. W 2014 roku Martin Scorsese umieścił film na liście 21 arcydzieł polskiego kina, które prezentował w USA i Kanadzie w ramach cyklu „Masterpieces of Polish Cinema”.

Scorsese uznał, iż polskie kino lat 50. i 60. zdefiniowało jego styl pracy – docenił w nim „mieszankę pasji, dynamicznych kompozycji, dylematów moralnych i ostrzeżenia przed nihilizmem”.

Czytaj też: Krystyna Stypułkowska zadebiutowała u Wajdy w "Niewinnych czarodziejach". Jak potoczyło się jej życie?

Jazz, bunt i młodość – symbolika filmu w PRL

Film był manifestem nowego pokolenia – młodych ludzi bez doświadczeń wojennych, zapatrzonych w Zachód, słuchających jazzu, noszących kolorowe ubrania i niepasujących do socjalistycznej wizji obywatela. Bohaterowie nie mieli ambicji, żyli chwilą, bawili się i eksperymentowali.

Dla Andrzeja Wajdy „Niewinni czarodzieje” byli filmem o młodości, która nie pasowała do PRL-u. Jazz, który pojawia się niemal przez cały film, był traktowany jako symbol imperializmu. Wystąpili w nim autentyczni muzycy – m.in. Krzysztof Komeda, Andrzej Trzaskowski i Jan Zylber.

Źródła: weekend.gazeta.pl, wiadomosci.radiozet.pl

Idź do oryginalnego materiału