"Być jak Maja Plisiecka… To było jedno z marzeń wielu radzieckich dziewczynek", wspominała w wywiadzie dla VIVY! Olena Leonenko, ukraińska pieśniarka. Była legendą Teatru Bolszoj – primabaleriną, która zapisała się złotymi zgłoskami w historii rosyjskiego baletu. Jej kreacja Odetty-Odylii w „Jeziorze łabędzim” poruszała do łez i owacjami na stojąco żegnali ją najwięksi koneserzy sztuki. O Mai Plisieckiej mówiono: artystka totalna. Tancerka i aktorka w jednej osobie – perfekcyjna technicznie, ale równie skupiona na emocjonalnej głębi każdej roli. „Jezioro łabędzie” tańczyła do 60. roku życia. A gdy inni kończyli kariery, ona wciąż podejmowała się nowych wyzwań. Po 80-tce wciąż pojawiała się na scenie. Dla niej taniec nie był zawodem – był życiem.
Maja Plisiecka: strata rodziców, kariera taneczna
Maja Plisiecka urodziła się 20 listopada 1925 roku w Moskwie, w rodzinie litewskich Żydów. Jej ojciec, dyplomata, został zamordowany podczas stalinowskiej „wielkiej czystki”, a matka, aktorka kina niemego, została zesłana do łagru. Osieroconą Mają zaopiekowała się ciotka, Sulamit Messerer, tancerka Teatru Bolszoj, która wprowadziła ją w świat baletu. Jej mężem był wybitny tancerz i choreograf Asaf Messerer. Nowi opiekunowie dziewczynki posłali ją do szkoły baletowej, tym samym wyznaczając trajektorię jej dalszego życia. W 1943 roku Plisiecka ukończyła moskiewską szkołę baletową i dołączyła do corps de ballet Teatru Bolszoj. Jej talent gwałtownie został dostrzeżony – w 1945 roku została baleriną, a w 1962 roku zajmowała najwyższe stanowisko w hierarchii zespołu baletowego – primabaleriny.
Sprawdź też: Wojciech Pszoniak myślał, iż nie dorówna swojemu bratu. Ale gwałtownie przyćmił go popularnością
Mimo całkowitego poświęcenia się tańcowi i karierze pełnej sukcesów, życie Mai Plisieckiej na co dzień pełne było codziennych trosk i trudności przypisanych pokoleniu pod rządami Stalina. Doskwierał jej brak prywatnej przestrzeni, lokum musiała dzielić z innymi lokatorami, a wszystko, co potrzebne do codziennego życia, zdobywała z niemałym wysiłkiem. Na jej występy przybywali wieczorami najważniejsi politycy w kraju, niekiedy w towarzystwie światowych przywódców, którzy przyjeżdżali na Kreml w interesach. Wielu z nich podziwiało umiejętności taneczne Plisieckiej i proponowało jej później zagraniczne wyjazdy, ale na te przez długi czas primabalerina rosyjskiego teatru nie dostawała zgody od władz. Powodem było jej żydowskie pochodzenie. Dopiero w 1959 roku otrzymała paszport.
Maja Plisiecka, 1963 r.

Maja Plisiecka - przeszła trudną drogę, by spełnić marzenia
Wisława Szymborska po przeczytaniu autobiografii primabaleriny: "Ja, Maja Plisiecka", tak podsumowała jej niełatwą drogę do spełniania marzeń i niezależności: „Ktoś mógłby pomyśleć, iż całe jej życie wypełniał tylko taniec i jego doskonalenie. Ależ nie, musiało jej jeszcze starczyć sił, czasu i cierpliwości na użeranie się z urzędami, pisanie niezliczonych podań i wysiadywanie w poczekalniach…”.
Pierwszy paszport Maja Plisiecka odebrała dopiero w 1959 roku. To wtedy po raz pierwszy opuściła Związek Radziecki, by wyruszyć w tournée do Stanów Zjednoczonych – i od razu podbiła serca Amerykanów. Jej talent i niepowtarzalna charyzma sceniczna oczarowały nowojorską publiczność, która nie kryła zachwytu. Jej pamiętnym występem był legendarny "Umierający łabędź" w choreografii Michaiła Fokina – taniec tak poruszający, iż musiała zatańczyć go dwukrotnie, wywołując burzę owacji. Truman Capote wspominał później, iż podczas tego występu widział dorosłych mężczyzn płaczących jak dzieci.
Maja Plisiecka była artystką absolutną – tancerką totalną, która z gracją i pasją przetańczyła niemal cały kanon klasyki baletowej. Na scenie wcielała się w najbardziej ikoniczne role: była Aurorą w "Śpiącej Królewnie", Kitri w "Don Kichocie", Julią w "Romeo i Julii". Ale to właśnie "Jezioro łabędzie" stało się jej sceniczną wizytówką. W roli Odette-Odylii – białego i czarnego łabędzia – wystąpiła aż 700 razy, od wczesnej młodości aż po 60. rok życia. Na scenie poruszała się z niezwykłą lekkością – jej smukłe ciało, elastyczne gesty i magiczne dłonie tworzyły obraz niemal nieziemski. Była jak ptak – wolna, eteryczna, a jednocześnie pełna dramatyzmu. Każdy ruch dopełniała ekspresją, bo dla Plisieckiej taniec był nie tylko techniką, ale i emocją. Zawsze starała się w pełni oddać psychologię swojej postaci – z pasją, z sercem, z absolutnym oddaniem. „Jeśli sztuka nie porusza serca, jest niepotrzebna. Emocji nie da się objaśnić. One są albo ich nie ma” – mówiła Plisiecka w wywiadzie dla „Gali” w 2008 roku.
Maja Plisiecka


Maja Plisiecka - tak wyglądało jej życie prywatne
Podczas gdy wiele baletnic wybierało ścieżki w cieniu władzy, wiążąc się z prominentami reżimu, Maja Plisiecka pozostała wierna własnym wartościom – i miłości. U swego boku miała jednego mężczyznę przez całe życie – kompozytora Rodiona Szczedrina. Ich związek był czymś więcej niż małżeństwem. To była prawdziwa artystyczna symbioza. Połączyła ich nie tylko miłość, ale też twórcza pasja. Razem stworzyli spektakle, które przeszły do historii baletu: "Anna Karenina" i "Dama z pieskiem". Ukochany zaaranżował dla niej Carmen" Georges'a Bizeta i tak powstała -„Carmen suita”, która stała się jednym z jej popisowych numerów. Dzięki tej współpracy Plisiecka mogła nie tylko tańczyć, ale też rozwijać się jako choreografka i reżyserka, zyskując pełną kontrolę nad scenicznym światem, który kreowała. To był związek oparty na szacunku, inspiracji i nieustającej wspólnej kreacji
Z pasją, która nie gasła mimo upływu lat, Maja Plisiecka przez dekady oddawała się sztuce baletu. choćby gdy inne primabaleriny kończyły kariery, ona wciąż tworzyła – na scenie i poza nią. W latach 80. objęła prestiżowe stanowiska dyrektora artystycznego zespołów baletowych w Rzymie i Madrycie, dzieląc się swoją wizją tańca z Europą. Jesienią 1987 roku Nowy Jork zamarł z zachwytu – Plisiecka wystąpiła na scenie u boku dwóch ikon rosyjskiego baletu: Michaiła Barysznikowa i Rudolfa Nuriejewa. To wydarzenie przeszło do historii jako spotkanie trzech legend. Z moskiewskim Teatrem Bolszoj, który był jej scenicznym domem, związana była aż do 1990 roku – przez niemal pół wieku budując jego mit swoją obecnością.
Ostatnie lata życia Maja Plisiecka spędziła w Monachium, u boku swojego ukochanego męża, Rodiona Szczedrina. Tam, z dala od blasku reflektorów, prowadziła spokojne, codzienne życie – wciąż otoczona muzyką, sztuką i wspomnieniami wielkiej kariery. Dożyła 89 lat. Odeszła 2 maja 2015 roku, z powodu zawału serca.
Czytaj też: Hollywoodzkim amantem został dzięki pierwszej żonie. Clark Gable żenił się pięć razy, prawdziwie kochał tylko jedną kobietę
Od lewej: Michaił Barysznikow, Martha Graham, Rudolf Nuriejew, Maja Plisiecka, 1987 r.

Źródła: wyborcza.pl, taniecpolska.pl