Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants Unleashed – recenzja gry

popkulturowcy.pl 1 tydzień temu

Marka Wojowniczych Żółwi Ninja nie ma dużego szczęścia na rynku gier. Niestety prawie wszystkie produkcje w tym świecie to po prostu niezłe pikselowe beat ’em upy, o których jednak grający gwałtownie zapomni. Oczywiście mieliśmy ostatnio wyjątek w postaci TMNT: Shredder’s Revenge (który był rewelacyjny!), ale dalej był przedstawicielem tego samego gatunku co poprzednicy. Wszystko zmienia Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants Unleashed – nowa gra Outright Games. Choć tytuł początkowo może wygląda jak niewarta grania nawalanka, gwałtownie dowiadujemy się, iż jest kompletnie inaczej.

Warstwa fabularna jest bardzo prosta. Historia dzieje się po wydarzeniach w filmie Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos i opowiada dalsze losy żółwich braci. Po tym jak mutanci wyszli na ulice Nowego Jorku, zrobiło się wielkie zamieszanie. Choć Leo, Raph, Donnie i Mikey cieszą się sławą i dpbrą renomą, to ludzie dalej mają mieszanie uczucia co do tych istot. Sytuacji nie poprawiają niestety tzw. Mutanciaki, które z nieznanej przyczyny niszczą wszystko, spotkają na swojej drodze. gwałtownie okazuję się, iż powodem ich agresji jest woda w mieście, która została skażona niebezpieczną wyłącznie dla mutantów substancją. Bracia muszą dowiedzieć się, kto to zrobił i w jakim celu.

Sama fabuła w Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants Unleashed jest początkowo naprawdę przyjemna, ale gwałtownie tracimy jakiekolwiek zainteresowanie tym śledztwem. Historia nie posiada żadnych ciekawych wątków czy postaci (prócz protagonistów). Jedyne, co mnie ciągnęło do dalszych misji fabularnych, to dialogi. Tak samo jak w Zmutowanym Chaosie, relacje między żółwimi braćmi są świetne zaprezentowane. Oczywiście nieraz zdarzają się tutaj dialogi, od których dostaniecie iż ciarek żenady, ale ma to naprawdę swój urok. Są po prostu nastolatkami i to czuć, czytając ich rozmowy.

Ku zaskoczeniu wielu (w tym mnie), Mutants Unleashed bierze dużo inspiracji z… serii Persona. Albowiem prócz nawalanki z wrogami, będziemy mogli też zwiedzać różne lokacje Nowego Jorku i spędzać ze znajomymi wolny czas. Dzięki lepszym relacjom z ludźmi będziemy mogli odblokowywać zupełnie nowe umiejętności dla Żółwi, ulepszać nasz pasek zdrowia bądź zwiększać zadawane przez nas obrażenia. Bardzo doceniam próbę zrobienia czegoś nowego z growym stanem TMNT. Niestety finalnie efekt nie jest powalający, gdyż postacie dalszoplanowe są słabo napisane, a misje poboczne z czasem zaczynają nas męczyć.

Fot. Kadry z gry

To, co ratuje Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants Unleashed to zdecydowanie niezwykle satysfakcjonujący system walki. Możemy wcielić się w każdego z braci, zaś każdy z nich ma własne, unikalne mechaniki oraz umiejętności. Ja, który wprost uwielbia Leo, musiałem go wybrać i grało mi się nim wręcz wybornie. Potyczki w początkowych lokacjach są wyjątkowo bezproblemowe, ale z czasem nasi przeciwnicy przechodzą wszelakie mutacje i stają się potężniejsi. Wtedy walka staje się trudnym, a zarazem przyjemnym wyzwaniem. Często nawalanka łączy się z elementami platformowymi (świetnie zrobionymi zresztą), co jeszcze dodaje różnorodności nie tylko walce, ale także lokacjom. Właśnie, designy miejscówek także są bardzo dobrze zaprojektowane i pozwalają na zabawę otoczeniem podczas potyczek.

Nie można zapomnieć o prześliczniej szacie graficznej. Twórcy wręcz idealnie przenieśli styl znany ze Zmutowanego Chaosu w realia gry wideo. Komiksowa oprawa zachwyca gracza na każdym kroku, czy to gdy zwiedza nocne uliczki Nowego Jorku, czy eksploruje mroczne zakamarki kanałów. Na plus liczę też powrót oryginalnej obsady aktorskiej w grze – zawsze miło znów usłyszeć znane fanom filmu głosy żółwich braci. Zwłaszcza, iż po prostu kolejny raz wykonali świetną robotę.

Fot. Kadr z gry

Najmocniejszą stroną Mutants Unleashed jest zdecydowanie walka. jeżeli jesteście fanami Żółwi Ninja bądź beatm em’ upów, to myślę, iż warto dać produkcji szansę. Natomiast jeżeli nie jesteście, to raczej nic tu interesującego nie znajdziecie dla siebie. Niestety warstwa fabularna i Persono-podobna mechanika w ogóle się tu nie sprawdziły, przez co nieraz gracz się po prostu zmęczy i rozczaruje. Mimo wszystko, nowa produkcja z Wojowniczymi Żółwiami Ninja to całkiem świeże podejście do nich na rynku gier, oferujące wreszcie coś innego. Szkoda tylko, iż te “nowe” elementy są gorszej jakości. Cóż, chyba TMNT jest skazane na zwykłe nawalanki…


Źródło obrazka głównego: materiały prasowe (Outright Games)

Idź do oryginalnego materiału