Jakoś tak zawsze wypada, iż gry dwuosobowe gromadzą się w okresie świątecznym. Nie wiem, od czego to zależy- ale w tym roku też w pojedynki obrodziło. A, iż ostatnimi duelami raczyliśmy się w październiku (Star Wars: Clone Wars) i maju (Boop.), to nie możemy się doczekać, by opowiedzieć Wam o tegorocznych hitach dla dwóch osób. O jednym już wiecie- na rynek wrócił Patchwork. Czas na drugi! Miłej lektury.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Jednorożce: Pojedynek w Chmurach to dwuosobowy tytuł wypuszczony niedawno na polski rynek przez wydawnictwo Muduko. Wymagany wiek to minimum 7 lat. Partia przewidziana została na kwadrans, choć już po wstępnych rozgrywkach możemy stwierdzić, iż gra zajmuje maksymalnie 10 minut. Autorem projektu jest Bruno Faidutti, pan, który wpisał się złotymi literami na karty planszówkowej historii Cytadelą i Maskaradą. Jak poradził sobie z taktyczną rozgrywką? Sprawdzimy!
Pudełko, choć o prezentacji ceglastej, jest malutkie i urocze. Co cieszy, wieczko zamyka się na magnes (każdy gadżet tego typu jest pozytywnie odbierany!). W środku znajdziemy pionki w dwóch kolorach, które przed pierwszą rozgrywką należy przyozdobić naklejkami (nie ma musu, ale są one śmieszkowe!), planszę złożoną z czterech segmentów oraz żetony tęczy. Jakościowo sztosik! Aż chce się grać! Tym bardziej iż do Jednorożców autentycznie wprowadza nas stronka instrukcji (po wycięciu przykładów i grafik).
Zasady:
"Witamy w idealnym tęczowym mieście, w którym powietrze pachnie watą cukrową, a radosne jednorożce całymi dniami skaczą po chmurkach. Tak mogłaby zaczynać się ta opowieść, gdyby nie kłótnia o to, która chmurka jest najbardziej puchata! Jednorożce nie potrafiły dojść do porozumienia, przez co podzieliły się na dwie grupy i postanowiły stoczyć między sobą pojedynek, który ma raz na zawsze rozstrzygnąć ten spór!"
Ciekawy wstępik, nie da się ukryć 😂. W każdym razie- dla nas najważniejsze jest to, iż gra ma charakter pojedynkowy. Wygra go osoba, która zaszachuje przeciwnika. Przygotowanie, podobnie jak zasady, jest banalnie proste. Umieszczamy na środku planszę (możemy ją projektować według własnego uznania!), a na niej pionki (naprzemiennie, po jednym!). Żetony tęczy lądują pod ręką... i w sumie jesteśmy gotowi!
Schemat tury jest prosty. Gracz przestawia jednego swojego jednorożca (przemieszczają się jak Skoczki w szachach, po planie "litery L"), a następnie na dowolnym polu umieszcza żeton tęczy, wyłączając je z gry. Proste? Teoretycznie bardzo. W praktyce? Jak wspomniałem, pojedynek wygra osoba, która zaszachuje przeciwnika, czyli sprawi, iż ten nie będzie miał możliwości ruchu. Zatem- w praktyce- już nie jest tak banalnie...
Wrażenia:
To trzeba przyznać, Jednorożce mnie zaskoczyły. Opuściłem gardę i dałem się totalnie zachwycić. Serio. Nie spodziewałem się, iż tak słodko-cukierkowe pudełeczko, potrafi pomieścić w sobie tyle dobrego. Czarodziejskie koniki, chmurki, tęcze i nazwisko autora zapowiadały raczej śmieszkowy party-game, niż poważne zmagania (nawet jeżeli w tytule podkreślono słowo "pojedynek"). Co się okazało? Imprezowo-klimatyczny guru, Bruno Faidutti umie też w taktyczne planszówki. Pięknie! Brawo!
Fenomen Jednorożców kryje się w prostocie. Rzadko spotyka się tak atrakcyjną wizualnie grę logiczną, a to stanowczo wyróżnia ją na tle Labiryntów, Quoridorów, Ottellów i całej rzeszy podobnych produkcji. Zgadza się! Według mnie Jednorożce spokojnie można zaliczyć do grona najlepszych, eleganckich tytułów, tych "ogrywanych z dziadkiem". Serują rozgrywkę angażującą, konsekwentną, pozbawioną losowości i przesyconą deklikatną interakcją, zachowując przy tym proste i przejrzyste zasady, które wytłumaczymy "małpim ruchem" (zobacz, co zrobiłem, zrób to samo!)- i koniec. Nie wychodzimy poza, nie ma udziwnień, ani przeszkadzajek- czyste i piękne sportowe zmaganie. Czy można chcieć czegoś więcej?
Jak dla mnie, jedynym minusem gry jest jej czas. Jednorożce realizowane są za krótko! Przebieg rozgrywki jest dynamiczny, tylko te (maksymalnie) dziesięciominutowe partie, nie dają się "wystarczająco" nasycić zabawą. Jasne- pobudzają do rewanżów i gwarantuję, iż na jednym pojedynku posiedzenie się nie zakończy, ale nie o to chodzi. Ograniczona mobilność i zmniejszająca się przestrzeń planszy dodaje głębi, ale irytuje mnie to, iż nie mogę w pełni wykorzystać jej potencjału. Zamiast wprowadzić przeciwnika w pułapkę, chwilę się nad nim poznęcać, od razu przechodzimy do sedna. Trzy ruchy i finał. Wiem- to bardzo współczesne podejście- jak najbardziej zaliczamy je na plus. Podejrzewam też, iż taki format wyklarował się po prostu podczas testowania (by nie przedłużać nieefektownego skakania). Jestem jednak z grupy odbiorców, która uważa, iż dwie/trzy pierwsze tury w szachach też sprawiają przyjemność. Wolałbym dłużej skakać po chmurkach, niż dwukrotnie się na nie wspinać- czujecie, o co mi chodzi? Nie zrozumcie mnie źle- z serii partyjek też się cieszę. Zwłaszcza iż autor dobrze przemyślał mechanikę i zadbał o regrywalność. Zmienny układ planszy i dowolne rozłożenie pionów może Wam zafundować godziny niezwykłych pojedynków- od klaustrofobicznych korytarzy, po szeroką przestrzeń.
Potwierdzam jeszcze raz: Jednorożce to bardzo interesująca propozycja planszówkowa. Mała, a co ważne- nie-karciana!- abstrakcyjna gierka logiczna, która zachwyci swoim cudownym cukierkowo-agresywnym charakterem. Dobry tytuł do rozegrania na szkolnej przerwie, pod namiotem, w czasie przerwy reklamowej podczas seansu, czy zwyczajnie w celu rozruszania szarych komórek. Miodzio! jeżeli wciąż szukacie upominków, bądź uzupełnień prezentów- to proszę, oto dobra propozycja!
Plusy:
+ przesycona interakcją
+ bardzo współcześnie podana gra logiczna
+ zero losowości
+ proste zasady
+ sporo głębi
+ rozwija myślenie przestrzenne
+ regrywalność
+ syndrom kolejnej partyjki
+ dynamiczny przebieg gry
+ dobra na każdy wiek i stopień zaangażowania
+ wysoka jakość wykonania
+ niezależność językowa
+ kompaktowość
Minusy:
- o 5-7 minut wydłużyłbym każdą partię
T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo