Taraban to zespół, który na przestrzeni lat dał się już poznać polskiej publiczności, a ostatnio wyruszył także na zagraniczne wojaże. O nowej płycie, zmianach w składzie, odbiorze na zachodzie Europy a także łączeniu kultury wschodniej z zachodnią opowiedział nam lider i perkusista zespołu – Kris Gonda.
Na początek chciałem sięgnąć do genezy powstania Taraban i wymyślenia nazwy. Czy miał jakiś wpływ na nią polski hymn, czy jednak historia jest zupełnie inna?
Kris Gonda: Na pewno duży wpływ na moją propozycję miała nazwa zespołu Kadavar, który był dla nas dużą inspiracją na początku drogi. Bardzo mi się podobała identyfikacja wizualna Kadavar i to, jak przekłada się na wizerunek na scenie – jako power trio w swojej nazwie posiadające trzy litery A, tworzyli piramidalne rozwiązania wizualne, ustawiali się w tyralierze. Bardzo zgrabne i inspirujące to było. Żeby uniknąć oskarżeń o to, iż cokolwiek próbowaliśmy z nich zerżnąć, dodam, iż my zaczynaliśmy jako duet, potem kwartet. Nazwa Taraban po prostu brzmiała dobrze, miała w sobie duży potencjał, swój rytm, kontekst. Był szereg kontrpropozycji, ale ten Taraban najbardziej się spodobał i zostaliśmy przy tej nazwie.
Gdy słuchałem wykonywanej przez was muzyki, to moim zdaniem jest to połączenie bardzo wielu rzeczy, począwszy od klasycznego rocka, hard rocka, przez psychodelię i brzmienia oczywiście bardzo vintage’owe. W mediach społecznościowych określacie się jako proto-metal. Ja zacząłem się zastanawiać, czy ten protometal to właśnie nie jest po prostu hard rock, czy chcieliście po prostu jakiegoś innego określenia?
W zasadzie zaczynaliśmy jako garażowy duet trzynaście lat temu. Trudno tam było mówić o jakimś precyzyjnym kierunku. gwałtownie się przykleiła do nas łatka grupy stonerowej. Nie wiedzieć czemu w sumie, bo tego stonera nie było dużo w założeniu i w egzekucji. Tak ten zewnętrzny labeling naszej twórczości przez kilka pierwszych lat trochę pozbawiony kierunku i nadzoru spychał nas na mieliznę stoner rocka. Musieliśmy zapanować nad tym, co się dzieje. W momencie przygotowań do wydania pierwszego LP w 2019 roku, zaproponowałem, byśmy określili Taraban jako zespół protometalowy, zgodnie z nowym repertuarem. Teraz, pomimo konsekwencji ostatnich decyzji, przekornie pozostajemy zespołem protometalowym, ale takim, który gra już wszystko, co mu się podoba i odwołuje się do dowolnych epok i inspiracji. To bardziej kwestia wewnętrznego nastawienia niż aptekarskiej szuflady.
Wiem, iż nowa Ep-ka o tytule „Oath” powstawała dosyć długo. Jaką mieliście koncepcję na to wydawnictwo?
To pierwsze wydawnictwo w historii Taraban, które powstało w oparciu o precyzyjny plan. Mieliśmy już przygotowane dwa pierwsze utwory, kiedy dokonaliśmy niezbędnych zmian personalnych i wtedy doprecyzowałem plan, który kompleksowo determinował kształt nowego wydawnictwa i nowego rozdziału w historii zespołu. Wyciągnąłem wnioski, stworzyłem nowe założenia, ustaliśmy ramy gatunkowe i warunki współpracy, opracowaliśmy plan wydawniczy, na który wszyscy się zgodzili i który wymaga do tej pory pełnego zaangażowania. Wszystko, co pojawiło się u nas w 2025 źródło ma w tych założeniach, których spójność pomogła mi przekonać ponad pięćdziesiąt osób, by pomogły nam na różnych odcinkach pracy. Wracając do Twojego pytania – koncepcja była taka, by zrobić wszystko najlepiej jak umiemy, z jak największym zaangażowaniem i rozmachem.
Kolejne pytanie dotyczy zmian personalnych w Taraban, bo dołączył do Was m.in. Daniel Kesler, krakowski gitarzysta. Jak doszło do waszej współpracy?
Do Daniela odezwałem się w momencie, kiedy podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z poprzednim gitarzystą. Daniel prowadzi szkołę gry na gitarze, jest agentem ESP, jest znany i lubiany w kucerskim środowisku – zwróciłem się do niego z prośbą o pomoc w wytypowaniu gitarzysty odpowiadającego potrzebom Taraban. Po szybkim naświetleniu planu działania, Daniel zaproponował własną kandydaturę, ponieważ w jednym z jego własnych zespołów brakowało mu wokalisty i chciał zbadać sytuację wewnętrzną u nas. Część materiału była już gotowa, część powstała w przeciągu półtora roku w powolnym, patchworkowym procesie już z Danielem Keslerem na pokładzie. Daniel to porządna firma, wiedziałem od początku, iż mogę mu w pełni zaufać zarówno w kwestii jego produktywności artystycznej, lojalności i zaangażowania w budowę nowego rozdziału Taraban.
Nawiązując do utworu „Country Song”, to od początku moją uwagę zwróciła wasza stylizacja w tym teledysku, bo jesteście tam przebrani za słowiańskich wojów. Teledysk do tego utworu jest dla mnie również zderzeniem dwóch klimatów: Słowiańskich i Amerykańskich.
Bardzo się cieszę, iż nie nazwałeś nas rycerzami i rozszyfrowałeś prawidłowo epokę, do której nawiązaliśmy. Na nasz wizerunek przy okazji tego wydawnictwa miało złożyć się kilka rzeczywistości – świat mrocznych wieków przedchrześcijańskiej Europy, seventiesowy glam rock z nutą gotyku oraz blackmetal złamany klubami motocyklowymi lat 60. Z każdej z tych krain, z każdego z tych tekstów kultury czerpałem garściami, tak jak czerpaliśmy z różnych epok w muzyce i z różnych ulubionych muzycznych inspiracji. Złożyliśmy z nich pięć nowych utworów i naszą nową tożsamość i wizerunek. To, iż wyczuwasz zderzenie kultury wschodniej z zachodnią, to efekt, na który bardzo liczyłem i bardzo się cieszę, iż jest wyczuwalny.
Niedawno wyjechaliście też europejską trasę z holenderskim zespołem Dool. Zagraliście ją w poszerzonym składzie o Elizę Ratusznik z Narbo Dacal i Konrada Ramotowskiego, który w tej chwili gra w Untervoid, a kiedyś m.in. w Hate.
Tak jest. Zebraliśmy naprawdę dużą drużynę, bo pojechaliśmy w dziewięcioosobowym składzie. Na scenie, podstawową trójkę wsparli wymienieni Eliza i Konrad, którzy są wspaniałymi muzykami, a jeszcze lepszymi kompanami do rock’n’rollowych wypraw i towarzyszą nam dzielnie do końca pierwszej serii koncertów promujących „OATH” tej wiosny i lata. Oprócz nich, pojechała z nami Julia Markiewicz, tour menadżerka, Adam Gajewski, nasz realizator i Michał Łój, oświetleniowiec, a cały wesoły autobus prowadził Karol Raś, który równocześnie pełnił obowiązki dokumentalisty. Produkując ten nowy materiał, jeszcze przed wydaniem EP mieliśmy świadomość, iż zagranie go na żywo będzie wymagało skompletowania dużo większego składu niż podstawowe trio. Do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze klawiszowca, który mógłby partie syntezatorowe zagrać na żywo, ale wtedy będziemy musieli jeździć autokarem, bo dziewięć osób w vanie to jest maksymalna ilość.
A jak było z odbiorem waszej muzyki?
Bardzo miłe zaskoczenie, w szczególności w Hiszpanii, gdzie zagraliśmy najlepszy koncert tej trasy. Było to w Madrycie, gdzie pełna sala po prostu oszalała i bawiła się chyba lepiej niż na gwieździe wieczoru. Był to najdalszy punkt tego wyjazdu, więc tym bardziej nas cieszyło, iż w najodleglejszym miejscu na mapie ludzie przyjmują nas tak gorąco. Tym bardziej dzień po ogólnokrajowym black-oucie, może stąd elektryzujący entuzjazm. W Austrii też mieliśmy świetne przyjęcie, co było zaskakujące, bo spodziewałem się raczej powściągliwej publiczności. Zagraliśmy 11 koncertów w Czechach, Polsce, Austrii, Italii, Hiszpanii, Francji i Niemczech dla setek osób, które pierwszy raz miały kontakt z Taraban – czuję dumę i wdzięczność za możliwość wzięcia udziału w tej przygodzie. Zostawiłem tam serce.
Jak patrzysz z perspektywy czasu w to, ile się zmieniło, ile się wydarzyło dobrego, złego w zespole Taraban na przestrzeni ponad dziesięciu lat waszej aktywności?
Metal to nieustająca walka i ogrom pracy – nad sobą i nad zespołem. Od zarania, w Taraban zmieniło się w zasadzie wszystko oprócz nazwy i zasad, jakimi zespół ma się kierować. Lojalność, szacunek i pełne zaangażowanie – to jest fundament, bez którego Taraban osuwa się w błahą czeluść. Rzeczywistość muzycznej sceny nakazuje realizować się bezkompromisowo względem zasad – tu świat jest czarno-biały i liczą się tylko czyny, nie słowa. Albo robisz to, na co przystałeś, albo giń. Próbujemy wyłamać drzwi do mainstreamu, by móc działać w większych budżetach, z jeszcze większym rozmachem. Musimy dostać się do szerszej publiczności i przetopić więcej monstrancji na dalsze ruchy. Jazda, świnie!
I tego również wam życzę, aby Taraban cały czas szedł do przodu. Dzięki za rozmowę!
Również dziękuję. Wesprzyjcie nas, kupujcie płyty, oathringi i koszulki na taraban.bandcamp.com. Naprzód!