Wokół programu "Taniec z gwiazdami" narasta coraz więcej kontrowersji. W obecnej edycji wielu widzów zauważa, iż w kolejnych odcinkach częściej awansują pary lubiane i budzące największe emocje, podczas gdy z show odpadają uczestnicy tańczący najlepiej. Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy jeden z najchętniej oglądanych programów w polskiej telewizji jest dziś wciąż przede wszystkim o tańcu - czy może raczej o emocjach i sympatii widzów. Udało nam się skontaktować z byłym tancerzem "TzG" - Stefano Terrazzino oraz byłą uczestniczką show - aktorką Anetą Zając. Jakie mają zdanie w tej kwestii?
REKLAMA
Zobacz wideo Hyży z podsumowaniem "TzG". To dlatego nie może wziąć udziału
"Taniec z gwiazdami" pozbawiony surowych ocen Iwony Pavlović. "Czarna mamba" już nie gryzie?
"Taniec z gwiazdami" od lat należy do najpopularniejszych programów rozrywkowych w Polsce. Telewizyjny hit zadebiutował w 2005 roku na antenie TVN, gwałtownie zdobywając ogromną widownię i status kultowego show. W pierwszej edycji po Kryształową Kulę sięgnął Olivier Janiak, a w kolejnych latach triumfowali m.in. Katarzyna Cichopek, Rafał Mroczek, Kinga Rusin czy Anna Guzik. Po kilku latach emisji w TVN, w 2014 roku format przeniósł się do Polsatu, gdzie zyskał nową oprawę i jurorskie składy, ale zachował swoją rozpoznawalną formułę - taneczną rywalizację gwiazd ocenianą przez profesjonalne jury (w którym w tej chwili zasiadają: Rafał Maserak, Ewa Kasprzyk, Tomasz Wygoda i Iwona Pavlović) i publiczność.
Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów programu przez długi czas pozostawała surowość "czarnej mamby", znanej z ciętego języka i fachowych ocen. Z biegiem lat Iwona Pavlović, niegdyś najostrzejsza jurorka "Tańca z gwiazdami", wyraźnie złagodniała. Widać to szczególnie w 17. edycji programu. Choć w jury za "łagodnego" uchodzi dziś Rafał Maserak, który kwestie techniczne zwykle pozostawia koleżance, to właśnie ona coraz częściej przymyka oko na taneczne niedociągnięcia. Podczas gdy w poprzednich edycjach trzeba było niemal "wyzionąć ducha" na parkiecie, by zasłużyć na wysokie noty, dziś jurorka częściej docenia sam wysiłek i postęp - choćby drobny. Przykładem mogą być jej noty po występach Barbary Bursztynowicz i Tomasza Karolaka. Warto przypomnieć, iż aktor w pierwszym odcinku show spotkał się z surową oceną jury, natomiast w kolejnych odcinkach wybaczano mu potknięcia. - Pod każdą twoją kreacją aktorską kryje się facet, któremu zależy, żeby zatańczyć dobrze. To nie są jaja - stwierdziła Pavlović po występie Karolaka 2 listopada. Jej słowa doskonale pokazują, iż jury coraz częściej kieruje się nie tylko techniką czy precyzją kroków, ale także zaangażowaniem, emocjami i osobistą przemianą uczestników.
"Taniec z gwiazdami" o życiu, a nie o tańcu
W kontekście zmian, jakie w ciągu ostatnich lat przeszedł "Taniec z gwiazdami", na uwagę zasługuje również wypowiedź Iwony Pavlović po występie Katarzyny Zillmann, Janji Lesar i Anity Sokołowskiej, które 2 listopada zaprezentowały poruszający taniec współczesny. Jurorka tym razem choćby nie wspomniała o technice - od razu przeszła do emocji i znaczenia przekazu. Skupiła się na ludzkim wymiarze tańca, a w swojej wypowiedzi zachęciła widzów, by zagłosowali na Zillmann, "jeśli czują się dobrzy". Do samych tancerek zwróciła się słowami, iż "tym tańcem pokazały, iż są dobrymi ludźmi". Jej komentarz był symbolicznym potwierdzeniem tego, iż w obecnej edycji "Tańca z gwiazdami" coraz większe znaczenie zyskują emocje, autentyczność i wewnętrzne przemiany uczestników, a nie jedynie techniczna precyzja. Również Rafał Maserak przyznał, iż w ostatnim odcinku udało się dokonać rzeczy niemal niemożliwej - "poskromić ekspresję" Zillmann, znaną z silnego temperamentu i wyrazistej osobowości. Tym razem, jak zauważył tancerz, uczestniczka pokazała zupełnie inną, bardziej wrażliwą stronę, co potwierdziła także Anita Sokołowska, która gościnnie wystąpiła w trio. Tańcem, w którym nie liczyły się kroki, ale emocje, według Tomasza Wygody był także występ Maurycego Popiela i jego mamy, Lidii. - Skropliło mi się wszystko w czaszce. Ta mama wniosła do tańca coś tak bolesnego i dramatycznego - wspominał juror "TzG".
"Taniec z gwiazdami" - dlaczego sympatia widzów wygrywa z techniką?
Jedną z najbardziej nurtujących kwestii - zarówno wśród widzów, jak i komentatorów pozostaje pytanie, dlaczego w programie, w którym uczestnicy rywalizują na parkiecie o miano najlepiej tańczących, coraz częściej to emocje wygrywają z tańcem. Aneta Zając, była uczestniczka "TzG", zwróciła uwagę, iż te dwa ogniwa są scementowane ze sobą w programie na tyle mocno, iż nie wyobraża sobie, aby któregoś z tych elementów mogło nagle zabraknąć. - Tutaj oczywiście liczy się technika i postępy uczestników, ale równie ważna jest reakcja widzów. To oni decydują, które pary chcą oglądać dalej - czasem kierując się umiejętnościami tanecznymi, a czasem sympatią, historią uczestników czy emocjami, jakie wzbudzają. I właśnie to moim zdaniem czyni ten program tak wyjątkowym - jest nieprzewidywalny - stwierdziła aktorka w rozmowie z Plotkiem. Warto przy tym pamiętać, iż zdecydowaną większość widowni stanowią osoby, które z tańcem nie mają wiele wspólnego. Nie wiedzą, jak powinna wyglądać tak często "wypominana" uczestnikom rama w tańcu, kroki w jive czy paso doble, a fachowe dyskusje jurorów o niuansach technicznych brzmią dla nich jak obcy język.
To, co za to przemawia do publiczności, to emocje. Kiedy na twarzach jurorów pojawia się rozbawienie - jak przy kolejnej kreacji Tomasza Karolaka, albo wzruszenie po emocjonalnym występie, widzowie natychmiast to odczuwają. W ten sposób wchodzą w interakcję z programem, mają poczucie współuczestnictwa, i choć nie znają się na technice, stają się w pewnym sensie ekspertami. Niektórzy widzowie mogą w uczestnikach dostrzec odbicie samych siebie - gwiazdy, mistrzowie w aktorstwie, śpiewie czy sporcie, nagle pokazują, iż nie zawsze muszą być perfekcyjni. To sprawia, iż publiczność chętniej głosuje na tych, którzy są im bliscy - nie idealni we wszystkim, ale z dystansem, zaangażowani i starający się najlepiej, jak potrafią. - Nie ma kluczy. Każdy widz ma prawo oglądać i oceniać, jak chce, tak samo jak każdy ma prawo tańczyć po swojemu - stwierdził Stefano Terrazzino w rozmowie z nami. - Publiczność jest szeroka i różna, i to przekłada się na różnorodną reakcję - dodał tancerz.
Z kolei jurorzy coraz częściej podkreślają ludzki wymiar tańca i starają się uświadomić widzom, iż jest im bliższy, niż im się wydaje. To nie tylko sport czy technika - taniec można dostrzec w wielu aspektach codziennego życia. Doskonale ujął to choreograf Tomasz Wygoda w rozmowie z RMF FM. - jeżeli komuś powiem o tańcu od strony technicznej, odpowie: na technice się nie znam. Ale jeżeli powiem, iż opowiem o tańcu od strony psychicznej, kulturowej, teatru czy miłości, to powie: ach, tak, to rozumiem, o czym mówisz - stwierdził Wygoda. Jego słowa nie tylko potwierdzają wcześniejsze rozważania, ale także pokazują, iż taniec można zrozumieć nie tylko poprzez kroki i figury, ale także przez emocje, kontekst i ludzkie doświadczenie, co coraz wyraźniej widać w aktualnych edycjach programu.











