Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 roku. Artystka zmagała się z nowotworem mózgu. Miała 59 lat. Śmierć Kołaczkowskiej zasmuciła nie tylko całe środowisko artystyczne, ale również rzesze fanów, którzy przez lata śledzili jej sceniczne występy. 28 lipca o godzinie 11 rozpoczął się jej pogrzeb. Kołaczkowska zażyczyła sobie, by ceremonia miała charakter świecki. Tuż przed adekwatnymi uroczystościami do mediów trafiła informacja, iż w Radiu Nowy Świat zostanie wyemitowana specjalna audycja, która uczci pamięć artystki.
REKLAMA
Zobacz wideo Małgorzata Werner o ostatnich chwilach ojca.
Joanna Kołaczkowska przez lata była związana z Radiem Nowy Świat. Tak ją teraz uczczą
Oprócz scenicznych występów, Kołaczkowska często pojawiała się także w radiu. Prowadziła tam autorskie słuchowisko zatytułowane "Porucznik Jagoda Hyc". "Opowieść o nieugiętej policjantce Jagodzie (J. Kołaczkowska), jej zawodowym partnerze Zbyszku (Adam Wacławiak) oraz kapitanie Kożuszku (Artur Andrus)" - czytamy w opisie. Ostatni odcinek audycji został wyemitowany 11 kwietnia. 28 lipca przedstawiciele radia poinformowali, iż po pogrzebie artystki, o godzinie 13 zostanie wyemitowana specjalna audycja, która będzie poświęcona jej twórczości. "W dniu pożegnania Asi, które odbędzie się na warszawskich Powązkach, na antenie RNŚ wyemitujemy audycję specjalną. Przez całą godzinę wspominać będziemy nieodżałowaną postać naszej redakcyjnej koleżanki" - czytamy.
Tomasz Majer zabrał głos po śmierci Joanny Kołaczkowskiej. Słowa ściskają za serce
Niedługo po śmierci aktorki poruszający wpis na swoim profilu opublikował Tomasz Majer - członek kabaretu Hrabi. "Byłaś na scenie jak wystrzelony pocisk. Podziwiałem i zawsze będę cię podziwiać w kabarecie Potem, w Hrabi oraz przy wszystkich twoich działaniach artystycznych: ukochanym Pączku, Mówisiu, Hycu, Spadko, Paszy, projektach z bardzo ci drogim Andrusem, nie sposób wymienić wszystkiego. Niczym Midas przemieniałaś wszystko w złoto: spontanicznie i z wiarą, iż to wyjdzie. I wychodziło. Zawsze cię za to podziwiałem. Strumień łez zalewa mi oczy. W końcu puściło. Nie wierzyłem w to, co się dzieje" - pisał.