Nowy serial Michaela Schura, na dodatek z Tedem Dansonem w głównej roli, musiał zrodzić wysokie oczekiwania. Na ile „Tajny informator”, czyli urocza opowieść o misji w domu opieki, je spełnia?
Kto zna nominowany do Oscara dokument Maite Alberdi „Śledztwo w domu spokojnej starości”, ten może dojść do wniosku, iż to wbrew pozorom doskonały materiał dla Michaela Schura („Dobre Miejsce”, „Brooklyn 9-9”, „Parks and Recreation”). Chilijskie realia, dokumentalna forma i zwięzłość, uniemożliwiająca rozwinięcie pobocznych wątków, to nie przeszkody, gdy zgadza się charakterystyczna i dla tego filmu, i dla twórczości Schura słodko-gorzka wymowa opowieści o ludziach, którzy dzięki poznaniu innych zmieniają swoje życie na lepsze, mimo przeciwności losu.
Tajny informator – o czym jest serial Michaela Schura?
Przy pewnych pokrewieństwach z oryginałem dostępny na Netfliksie serial „Tajny informator” sporo jednak zmienia. Przenosi akcję do San Francisco, inaczej buduje główną postać – w tym wydaniu to także wdowiec, ale nie tak stoicki i wycofany jak Sergio z pierwowzoru. I, mając do dyspozycji cztery godziny (osiem półgodzinnych odcinków) zamiast półtorej, serial rozbudowuje świat przedstawiony, chociaż częściej na boki niż w głąb.
Punkt wyjścia pozostaje jednak podobny. Evan Cubbler (Marc Evan Jackson, „Brooklyn 9-9”) wynajmuje firmę detektywistyczną, by zbadała sprawę kradzieży biżuterii jego matki przebywającej w domu opieki. Detektywka, Julie (Lilah Richcreek Estrada, „Chicago Med”), daje ogłoszenie do gazety, przeprowadza casting, a w efekcie Charles (Ted Danson, „Dobre Miejsce”, „Zdrówko”), który obiecał córce, Emily (Mary Elizabeth Ellis, „Jess i chłopaki”), iż znajdzie dla siebie jakiś projekt, by przełamać samotność i rutynę po śmierci żony, trafia do prywatnego Pacific View. Wyposażony z gadżety jak James Bond, pełen entuzjazmu wobec szpiegowskiej roli, którą wcześniej znał tylko z filmów i książek (sporo tu zresztą nawiązań, nie tylko w tytułach odcinków), zaczyna szukać przestępcy.
I podobnie jak w pierwowzorze różne zwroty akcji w kwestii śledztwa okazują się głównie pretekstem do opowiedzenia historii zmiany życia w późnym wieku. Nowe wyzwania, przyjaźnie, wspólne spędzanie czasu – gwałtownie to zacznie się liczyć zdecydowanie bardziej niż eliminowanie kolejnych osób z listy podejrzanych, złożonej z personelu i mieszkańców domu opieki. Do tego sprawa w „Tajnym informatorze” pozwala zarysować opozycję między pozytywnie nastawionym do świata Charlesem a jego pracodawczynią, stawiającą na sukces w pracy i w każdym widzącą potencjalnego oszusta czy złodzieja.
Tajny informator – serial Netfliksa nie tylko Ted Danson
To serial Schura, efekt jest więc co najmniej niezły. Charles pozna w Pacific View całą plejadę ekscentrycznych starszych ludzi, a niektóre sceny przywodzą na myśl mniej inne produkcje tego twórcy, a bardziej „Gilmore Girls” – nie tylko ze względu na absurdalne zebrania społeczności i obecność Sally Struthers, Babette z serialu Amy Sherman-Palladino. Często jednak będzie funkcjonował po prostu sprawdzony sposób samego Schura: oryginalni ludzie w nieoczywistych kombinacjach dochodzący do prawd o sobie, o innych, o świecie. A wszystko to niecyniczne, urocze i okraszone błyskotliwymi dialogami. Co ważne, serial nie ignoruje też etycznych wątpliwości i konsekwencji całej „szpiegowskiej” akcji.
Poznamy między innymi Viriginię (Struthers) i Florence (Margaret Avery, „Kolor purpury”), korzystające z życia mimo wieku przyjaciółki, zakochanego w Virginii Elliota (John Getz, „Bosch”), hołdującego, jak padnie w serialu, „toksycznej męskości” – i niewiedzącego, co to jest. Poza tym Gladys (Susan Ruttan, „Mamuśka”) dawniej projektującą nagradzane teatralne kostiumy, spokojnego Calberta (Stephen McKinley Henderson, „Devs”), liczącego na częstsze odwiedziny syna, narzekającą na wszystko prezydentkę rady mieszkańców, Susan (Lori Tan Chinn, „Orange is the New Black”), oraz specyficznie religijną Beverly (Veronica Cartwright, „Sześć stóp pod ziemią”). A do tego osoby pracujące z Pacific View, przede wszystkim dyrektorkę, Didi (Stephanie Beatriz z „Brooklyn 9-9”, mówiąca tu swoim prawdziwym głosem, co dla fanów Rosy Diaz może okazać się na początku nieco dziwne).
6. odcinek, w którym możemy poznać bliżej Didi, uzmysławia, iż jak na osiem krótkich odcinków za wiele tu wątków i postaci. Seriale Schura zyskują z czasem (tu też dopiero przy odcinkach 3-4 wszystko dla mnie mocniej „kliknęło”) i na pogłębionych, niestereotypowych portretach interesujących postaci. Szansa na zobaczenie domu opieki oczami Didi to równocześnie przypomnienie, iż innym takiej okazji prawie tu nie dano, często więc zostajemy na powierzchni, nie możemy lepiej poznać bohaterów i bohaterek. Co o tyle przykre, iż jest na to potencjał, bo intrygujące pomysły na postaci, przy tak świetnej obsadzie, na pewno dałoby się tu rozwinąć. Choćby wolontariuszka Beatrice (Jama Williamson, „Dobre Miejsce”), oferująca całą masę aktywności społeczności Pacific View, to materiał na więcej scen.
Tajny informator to nieprzygnębiająca wizja starości
Trzeba też z góry przyjąć, iż to nie będzie realistyczna wizja. Dom opieki z „Tajnego informatora”, co zresztą wprost mówi się w serialu, to takie trochę liceum dla starszych ludzi. Mnóstwo się dzieje, można zaszaleć, a wszystkie udogodnienia zapewni ktoś inny. Systemowym problemem jest dla Didi korporacyjna biurokracja, ale nie da się ukryć, iż warunki w Pacific View są idealistycznie komfortowe, a wszyscy w personelu zadziwiająco ofiarni i mili. Serial stara się równoważyć komediowość i sielankowość trudnymi sprawami śmierci, demencji, przemijania i bezsilności, ale robi to tak łagodnie, iż nastawienie na dobry humor dominuje. Tak jak osoby faktycznie bardzo chore i wymagające stałej opieki są w Pacific View w innym skrzydle, tak twórcy „Tajnego informatora” odsuwają wiele tragicznych pytań poza kadr lub jedynie delikatnie o nie zahaczają.
Na dodatek czas, który można by poświęcić, mimo krótkiego sezonu, pogłębieniu spraw życia (i odchodzenia) w świecie Pacific View, często poświęcony zostaje relacjom rodzinnym Charlesa. Teoretycznie pomysł na to, żeby pod wpływem doświadczeń w domu opieki „tajny agent” otworzył się na lepszą relację z córką i jej rodziną, jest sensowny, ale mam wrażenie, iż ten wątek napisany został nieco na siłę, a Danson i Ellis we wspólnych scenach wypadają sztywnej niż w reszcie serialu. Nie dlatego, iż postaci mają z założenia dość sztywną relację, tylko dlatego, iż mało naturalnie ta sztywna relacja zostaje tu wymyślona.
Wnioski płynące z „Tajnego informatora” nie należą do odkrywczych i chyba należeć nie miały. Serial celowo przypomina po prostu znane, ale wypierane prawdy dotyczące odchodzenia, spędzania czasu z bliskimi, samotności starszych ludzi, siły relacji, potrzeby nowych przygód w każdym wieku, otwartej komunikacji i tak dalej. Zupełnie nie przeszkadzałoby mi to nastawienie na oczywistości, gdyby łączył się z większym zaangażowaniem emocjonalnym widza w ten świat i losy postaci, na co jednak trochę zabrakło czasu. choćby perypetie i przemiany Charlesa wyróżniają się głównie dzięki energii Dansona, a nie dzięki temu, jak zostały napisane. A gdyby ktoś, jak ja, zastanawiał się, czemu ten stosunkowo młody aktor miałby się sprawdzić jako „tajniak” w domu opieki, to donoszę, iż Danson za parę tygodni kończy 77 lat. Przy czym choćby ta świadomość kilka pomaga. I tak wydaje się bowiem znacznie młodszy.
Tajny informator – czy warto oglądać serial Netfliksa?
Jakoś chyba cieszy, iż jesteśmy w miejscu, w którym serial nie dostaje już punktów za samą tematykę starości, bo produkcji tego rodzaju mamy coraz więcej, lista już dawno nie kończy się na „The Golden Girls”. Starsi panowie rozwiązujący kryminale sprawy? „Zbrodnie po sąsiedzku„. Starszy agent? „Stary człowiek„. Kobieca przyjaźń w późnym wieku? „Grace i Frankie„. Męska? „The Kominsky Method„. Nowe wyzwania w długiej karierze? „Hacks„. Miłość na emeryturze? „Last Tango in Halifax”. Perypetie mieszkańców domu opieki dostaliśmy zresztą choćby na polskim gruncie, w sympatycznym „Gangu Zielonej Rękawiczki„. Mamy wybór, często świetnych, nieco bardziej intrygujących seriali, stąd moje uznanie dla „Tajnego informatora” jest pewnie mniejsze, niż byłoby jeszcze parę lat temu.
Równocześnie ogólna ocena serialu wypada u mnie lepiej, niż wskazywałyby na to powyższe uwagi. Po prostu od Schura można oczekiwać jeszcze więcej. Jednak ogląda się „Tajnego informatora” bardzo dobrze i choćby jeżeli nie zasługuje na kultowy status „Parks and Recreation” czy „Dobrego Miejsca„, bo nie jest aż tak zabawny ani zaskakujący, a w szerszej kategorii „otulaczy” i motywatorów do zmiany na lepsze nie dorównuje „Tedowi Lasso„, zasługuje na seans. Broni się dialogami, obsadą, urokiem, pozytywnością. jeżeli powstanie 2. sezon, obejrzę na pewno, zwłaszcza wiedząc, iż seriale Schura często najlepsze bywają nie na początku drogi.