„Tajny agent” – gumowe szczęki | Recenzja | Nowe Horyzonty 2025

filmawka.pl 1 tydzień temu

Dwie nagrody w Cannes, uznany brazylijski reżyser oraz z przytupem wracający w światło reflektora aktor. Tajny agent w teorii ma wszystko, by odnieść sukces. Czarująca stylizacja, estetyczne, ale nie przeestetyzowano-efekciarskie zdjęcia, poczucie humoru, wyrazistych bohaterów drugoplanowych. Dodajmy do tego kilka scen rodem z dobrego thrillera, szczyptę akcji czy stary, dobry podział ekranu przy rozmowach telefonicznych. W całym tym kotle brakuje jednak bardzo ważnej rzeczy. Kluczowego składnika. Dobrego wątku głównego.

Kleber Mendonça Filho zanurza nas w końcówce lat 70., kiedy brazylijska dyktatura wojskowa powoli chyli się ku upadkowi. Reżyser umieścił akcję w swoim rodzinnym Recife, do którego przybywa główny bohater – Marcelo. Mężczyzna chce zjednoczyć się ze swoim kilkuletnim synem po rozłące i opuścić niebezpieczne miejsce. Filho już od samego początku nakreśla polityczne nastroje panujące wówczas w jego ojczyźnie. Patrol policji przejawia większe zainteresowanie Bogu ducha winnemu Marcelo, niż rozkładającymi się w pobliżu stacji benzynowej zwłokami postrzelonego złodzieja, a przekupstwo jest na porządku dziennym. Często stanowi jedyną drogę do wolności. Twórca gwałtownie podsuwa nam wskazówki, iż Recife jest ostatnim miejscem, w którym chciałby znaleźć się grany przez świetnego Wagnera Mourę bohater. Nagłówki zliberalizowanych reżimówek – niczym Jan Tomaszewski – grzmią o blisko setce utraconych podczas karnawału istnień, a lokalni naukowcy znajdują w brzuchu badanego rekina ludzką nogę.

fot. „Tajny agent” / materiały prasowe MFF BNP Paribas Nowe Horyzonty

Nakreślony moralny niepokój Filho nierzadko kontruje poczuciem humoru. Nie boi się uderzyć w najdziksze rejestry absurdu, ale na ogół swoją fantazję trzyma na wodzy. Tajny agent opowiada swoją historię nieśpiesznie, dając oddychać bohaterom i pozwalając na spokojny rozwój. Przekłada się to na zdecydowanie za długi metraż (2 godziny i 38 minut), wypełniony wizytami w dusznych pomieszczeniach. Reżyser stopniowo odkrywa elementy swojej obyczajowej układanki, nad którą cały czas wisi widmo politycznego thrillera. Czasem jego obecność jest niemalże niezauważalna. Twórca teoretycznie stawia przed nami, jak i przed Marcelo, jakiś cel tej opowieści, jednak podążając do niego na jedynce, wycieczka boleśnie się wydłuża. Filho urozmaica ją kilkoma pomniejszymi wątkami, łączącymi się jednocześnie z główną osią fabularną. Tajny agent z jednej strony na tym zyskuje, bo na moment mamy okazję odbić od przeciągniętej historii (której finał rozgrywa się w dodatku off-screen). Z drugiej, skoro perypetie grupki skorumpowanych gliniarzy są ciekawsze od losów głównego bohatera, to coś zdecydowanie poszło nie tak.

Reżyser niejednokrotnie szatkuje narrację, wybiegając w przyszłość do postaci Flavii – analizującej wycinki gazet i odsłuchującej godziny rozmów z Marcelo oraz powiązanymi z nim ludźmi. Delikatnie układa obraz brazylijskiego sprzeciwu wobec reżimu mającego postać wojskowych buciorów, jednak zostawia jedynie okruszki. Pokazuje jednocześnie, iż historia Marcelo jest jedną z wielu. Mocną stroną najnowszej produkcji twórcy Aquariusa niewątpliwie jest oprawa techniczna, która bardziej niż film z 2025 roku, przypomina puszczane z taśmy kroniki, odkopane gdzieś w odmętach archiwów. Skąpany w przyjemnych, przyduszonych barwach obraz niejednokrotnie potrafi przenieść gdzieś daleko za ocean, aby na chwilę mógł odpocząć od pełnego niespodzianek polskiego lata. Częstuje również widza fenomenalną, tryskającą energią muzyką, która chociaż na chwilę przyspiesza tętno. Nie skraca jednak długości filmu.

kadr z filmu „Tajny agent”

Pierwsze skrzypce w produkcji gra oczywiście Wagner Moura, który po świetnym dubbingu Śmierci w Kocie w butach oraz subtelnej, drugoplanowej roli w Civil War, szturmem przypomina o sobie szerszej publice, która uwielbiała go w Narcos. Brazylijczyk opuścił Cannes z nagrodą dla najlepszego aktora i zasłużył na nią tak, jak Kerry Condon za Duchy Inisherin. Największą siłą Moury jest chyba jego niepozorność, a pod zawsze przyjaznym, roztapiającym uśmiechem, skrywa się krucha wrażliwość, którą Tajny agent często gra. Talenty Moury sprawiają, iż chcesz zaufać temu gościowi i pomimo rozlazłej historii, cały czas mu kibicujesz. Określany jako thriller polityczny Tajny agent jest jednocześnie lekcją doskonale znanej nam historii. Na seans warto wybrać się, mając przynajmniej minimalne zaplecze i wiedzę o wojskowej dyktaturze w Brazylii: kto, kiedy i dlaczego tak, a nie inaczej. Pozwoli to na odczytanie wielu kontekstów, które reżyser subtelnie przemycił w swoim filmie, dopełniając jednocześnie historię. W gruncie rzeczy dramat Marcelo był jednym z wielu. Statystyką. A Kleber Mendonça Filho może i miał cel, do którego dążył, ale zapomniał zabrać w tę podróż najważniejszego pasażera: widza.

Idź do oryginalnego materiału