**Dzisiejszy wpis w dzienniku: Tajemnica, która gryzła mnie od środka**
Ostatnio Kacper zaczął podejrzewać, iż rodzice ukrywają przed nim coś ważnego, jakąś mroczną tajemnicę. Ta myśl wślizgiwała się do głowy jak natrętny cień, ściskając serce niepokojem. Jedenastoletni chłopiec o jasnych niebieskich oczach i wiecznie rozczochranych włosach, zapalony gracz w podwórkowego hokeja i poszukiwacz przygód, czuł się zagubiony we własnych domysłach.
Gdy tylko wchodził do pokoju, w którym rozmawiali rodzice, mama nagle oblewała się rumieńcem, a tata zaczynał niezręcznie żartować albo opowiadać stare, wyświechtane kawały. Coś się działo za jego plecami – ale co? Kacper, wrażliwy i spostrzegawczy ponad swój wiek, nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Wychowała go babcia, Zofia Janicka, która nauczyła go patrzeć na świat głębiej niż inni.
Dla babci liczyło się nie to, czy Kacper ma czystą koszulę albo piątkę w szkole. Chciała, by pokochał książki. Wierzyła, iż dobra literatura i ciepło rodzinnego domu ukształtują go na dobrego człowieka. choćby gdy sam już czytał płynnie, wciąż mu czytała na głos, dyskutując o postaciach, ich wyborach i życiowych lekcjach. Tata chłopca, Marek, mruczał, iż chłopcu niepotrzebne te „wydumane historie”, ale Zofia nie ustępowała – książki pomogą Kacprowi odnaleźć własną drogę.
Kacper uwielbiał babcię i zwierzał się jej ze wszystkich sekretów. Teraz jednak, gdy wątpliwości zaczęły go dręczyć, bał się choćby jej wyznać. Wyobraźnia podsuwała mu coraz czarniejsze scenariusze. A co, jeżeli tata wcale nie jest zwykłym inżynierem w fabryce, tylko pracuje dla służb specjalnych? Może jest szpiegiem i lada dzień go zdemaskują? Chłopiec wyobrażał sobie, jak po rodziców przychodzą obcy ludzie, jak ich zabierają, a on z mamą i babcią nosi paczki do więzienia. A jeżeli mama też jest zamieszana? Wtedy zostanie sam z babcią, a rodziców będą torturować, by wydobyli tajemnice państwowe.
— Nie mogą być szpiegami – szeptał Kacper, siedząc w swoim pokoju w małym miasteczku pod Białymstokiem. — Są tacy dobrzy. Chyba iż ich zmuszono? Mama taka delikatna, łatwo ją zastraszyć…
Na te myśli miał ochotę się rozpłakać. Żal mu było rodziców, wyobrażał sobie, jak cierpią przez jakąś niewypowiedzianą prawdę. Jego wyobraźnia, podsycona przygodowymi książkami, które czytali z babcią, zamieniała każde ich słowo w ukryty kod. Nocami leżał bezsenny, wzdrygając się przy każdym szmerze, w obawie, iż zaraz zapukają do drzwi. Nie wiedział, jak im pomóc, a ta bezradność rozrywała mu serce.
Rodzice zauważyli, iż coś jest nie tak. Syn zbladł, zamknął się w sobie, przestał się uśmiechać. Wodzili go po lekarzach, ale ci tylko wzruszali ramionami: „Wiek przejściowy, stres, szkoła”. Radzili więcej spacerować, grać w hokeja, spędzać razem czas. Nic nie pomagało – Kacper czuł, iż coś przed nim ukrywają, a to tylko pogłębiało jego lęk.
Tymczasem rodzice, Justyna i Marek, coraz częściej zastanawiali się, jak powiedzieć synowi prawdę. Tajemnica, którą skrywali, stawała się ciężarem. Odkładali ten moment, czekali na odpowiednią chwilę, ale wiedzieli – dłużej nie wolno zwlekać. Wszystko zaczęło się od przypadkowego spotkania w lokalnym sklepie. Dawna sąsiadka, z którą kiedyś mieszkali w innym mieście, rozpoznała ich i zaczęła wypytywać. Miasteczko było małe, plotki rozchodziły się szybko. jeżeli Kacper dowie się od obcych, będzie to dla niego cios.
Nie był ich biologicznym synem. Przyjęli go, gdy był niemowlakiem. To właśnie dlatego przeprowadzili się z rodzinnego miasta – by zacząć od nowa i uchronić chłopca przed cudzymi językami. Nie planowali ujawniać prawdy, ale teraz nie mieli wyboru.
Pewnego zimowego poranka, przy śniadaniu, zdecydowali się na tę trudną rozmowę. Babcia, jakby przeczuwając, iż nie powinna być obecna, wyszła załatwić sprawy. Justyna, nerwowo gniotąc róg obrusa, zaczęła:
— Kacper, musimy z tobą porozmawiać. To ważne…
Głos jej drżał, ale zebrała się na odwagę.
— Przyjęliśmy cię, synku. Byłeś malutki, gdy znaleźliśmy cię w domu dziecka. Pokochaliśmy cię od pierwszego wejrzenia.
Kacper zastygł, patrząc na nich szeroko otwartymi oczami. Dlaczego nie w szpitalu? O czym oni mówią?
— Jesteś naszym synem, choć nie z krwi. Kochamy cię, babcia cię kocha, twoje ciocie i wujkowie… Wszyscy cię kochają – dodał tata, starając się mówić pewnie.
Wtedy Kacper wybuchnął śmiechem. Rodzice wymienili się osłupionym spojrzeniem.
— I tyle?! A ja myślałem, iż jesteście szpiegami albo coś gorszego! Mogę już iść na lodowisko z chłopakami?
Szczęśliwy wybiegł z domu, zostawiając rodziców w kompletnym zdumieniu. Tajemnica, która męczyła go od miesięcy, okazała się wcale nie taka straszna, a jego serce wypełniła ulga.