Tadla nie wytrzymała na wizji. Te zdjęcia doprowadziły ją do łez

gazeta.pl 3 godzin temu
Technologia potrafi wzruszyć. Przekonała się o tym Beata Tadla, która w "Pytaniu na śniadanie" rozpłakała się na widok cyfrowo ożywionych zdjęć swojej rodziny.
25 sierpnia widzowie "Pytania na śniadanie" byli świadkami niezwykle emocjonalnego momentu. Beata Tadla, która akurat prowadziła program na żywo, nie zdołała powstrzymać łez, gdy w studiu zaprezentowano ożywione zdjęcia z jej dzieciństwa. Wzruszony był także współprowadzący, Robert El Gendy.


REKLAMA


Zobacz wideo Tadla o sukcesie "PnŚ". Stoi za nim m.in. El Gendy i jego... żarty


Beata Tadla nie ukrywała wzruszenia w "Pytaniu na śniadanie". Polały się łzy
Tematem jednego z segmentów programu było przywracanie do życia starych fotografii przy pomocy sztucznej inteligencji. Gościem "Pytania na śniadanie" był Mariusz Zając - grafik specjalizujący się w rekonstrukcji zdjęć, zwłaszcza tych historycznych i wojennych. Na potrzeby programu przygotował wyjątkowy materiał - ożywione zdjęcia Beaty Tadli sprzed lat w towarzystwie jej rodziców.
Reakcja prezenterki była natychmiastowa. Gdy na ekranie pojawiła się scena z przeszłości, Tadla nie kryła wzruszenia. - O nie! To mała Beatka?! O rajciu, ja się zaraz poryczę, o nie! - mogli usłyszeć widzowie. Widok małej Beaty tulącej się do mamy i taty poruszył nie tylko ją samą, ale i Roberta El Gendy'ego, który również nie krył emocji. Przez większą część rozmowy oboje prowadzący ocierali łzy, wzruszeni sentymentalną podróżą w przeszłość.
Co ciekawe, ożywianie starych zdjęć dzięki sztucznej inteligencji stało się ostatnio prawdziwym hitem w sieci. Na forach regularnie pojawiają się prośby do doświadczonych grafików o odtworzenie rodzinnych fotografii - z dzieciństwa, a choćby tych przedstawiających niedawno zmarłych bliskich, by choć na chwilę móc przenieść się w czasie i znów poczuć ich obecność.


Beata Tadla zaliczyła niejedną wpadkę w "Pytaniu na śniadanie"
Beata Tadla zapewnia widzom "Pytania na śniadanie" pełen przekrój emocji - od wzruszeń po niezamierzoną dawkę humoru. W ostatnich tygodniach kamery uchwyciły kilka jej zabawnych wpadek na żywo. Najpierw niespodziewany dzwonek telefonu schowanego za poduszką przerwał dyskusję w programie - jak się okazało, dzwonił kurier. Kilka dni wcześniej Tadla upuściła kartki na podłogę w trakcie emisji, próbując jednocześnie uratować spadający mikroport. Dziennikarka z dystansem podchodzi do takich sytuacji i, jak sama przyznała, dziś już je po prostu lubi. "Kiedyś bałam się takich sytuacji, dziś mnie bawią. No i w parze raźniej!" - napisała Beata Tadla na Instagramie.
Idź do oryginalnego materiału