T.A.T.u. wróciły i znowu całowały się na scenie. Ekspert wprost, czy coś im za to grozi w Rosji

gazeta.pl 2 godzin temu
Po 25 latach od debiutu zespół t.A.T.u. powrócił na scenę. Historia grupy pełna jest różnych odcieni szarości, nie dziwi więc, iż wielu fanów na ten comeback patrzy podejrzliwym wzrokiem. Przeanalizowałem działania wokalistek na przestrzeni lat oraz zapytałem o opinię eksperta od spraw rosyjskich. Czy powrót grupy to element propagandy?
Po latach ciszy bijący rekordy popularności na początku lat 2000. zespół t.A.T.u. powrócił na scenę. Jednak zamiast euforii pojawiły się pytania, czy to szczery comeback, czy część większej gry wizerunkowej Rosji. W czasach, gdy propaganda często przenika kulturę, ten niepokój nie dziwi. Przeanalizowałem historię słynnego duetu oraz zapytałem o opinię Łukasza Jasinę - byłego rzecznika polskiego MSZ i znawcę polityki Europy Wschodniej. Wnioski z pewnością niejednego zaskoczą.

REKLAMA







Zobacz wideo Rosyjscy propagandyści urzeczeni hołdami Trumpa dla Putina



t.A.T.u. wykorzystały społeczność LGBTQ+ dla sławy, czy same były ofiarami? Historia zespołu nie jest czarno-biała
Ćwierć wieku temu t.A.T.u. były prawdziwym fenomenem. Dwie pozornie niewyróżniające się z tłumu nastolatki stały się głosem młodego pokolenia i dla wielu symbolem wolności. Był rok 1999, gdy producent muzyczny Iwan Szapowałow postanowił stworzyć projekt, który miał wyróżniać się na tle konkurencji. Pomysł był prosty, a zarazem prowokacyjny: dwie nastolatki miały podbić rynek muzyczny, udając przy tym, iż są zakochane i wzbudzając oburzenie w konserwatywnej Rosji. Po serii przesłuchań Szapowałow wybrał 14-letnią Julię Wołkową i o rok starszą Lenę Katinę, które stały się częścią jego wątpliwego moralnie planu. W 2001 roku ukazał się teledysk do pierwszego singla t.A.T.u. "Ya Soshla S Uma". Wideo przedstawiało wokalistki ubrane w szkolne mundurki, śpiewające w strugach deszczu o szaleństwie z miłości do siebie. W kulminacyjnym momencie między Julią a Leną dochodziło do pocałunku, co było, jak na tamte czasy, szokującym zabiegiem. Popularność singla sprawiła, iż Szapowałow niedługo później - już w roli menedżera - podpisał w imieniu dziewczyn kontrakt z jedną z największych wytwórni muzycznych na świecie. Tak rozpoczęła się historia zespołu, który działał aż do 2011 roku. W tym czasie t.A.T.u. sprzedały miliony płyt, nagrały kilka albumów, koncertowały na całym świecie, zdobyły wiele nagród, by w końcu... odprawić z kwitkiem Szapowałowa i publicznie przyznać, iż są heteroseksualne.
Dziś mówi się, iż t.A.T.u. były jednym z pierwszych przykładów queerbaitingu w muzyce pop - podszywania się pod przedstawicieli mniejszości seksualnych celem zyskania popularności. Trudno jednak obarczać winą nastolatki wrzucone na głębokie wody show-biznesu i podporządkowane wizji menedżera. Nie można natomiast odmówić im, iż teksty śpiewanych przez nie piosenek w tamtym czasie były dla fanów emocjonalnym oparciem. W wielu domach homoseksualność wciąż pozostawała tematem tabu. "Tysiące listów, tysiące telefonów od fanów... Dostawałyśmy mnóstwo maili, iż uratowaliśmy mu lub jej życie, bo ludzie byli gotowi popełnić samobójstwo" - zdradziła Katina w wywiadzie dla MySpace'a. Pojawiły się na brutalnie stłumionej Paradzie Równości w Moskwie w 2007 roku oraz współtworzyły film "You & I" o relacji dwóch zakochanych w sobie fanek zespołu.


Zespół t.A.T.u. budził kontrowersje także po rozpadzie. Lena i Julia znacząco różniły się poglądami
Po zakończeniu działalność ich drogi rozeszły się radykalnie. To, jak różne potem obrały ścieżki, może być przykładem, jak silnie otoczenie potrafi kształtować nasze poglądy. Lena przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie nagrywała solowe piosenki, dalej wspierając społeczność LGBTQ+. Gościła na paradach równości, a w wywiadach - także tych udzielanych rosyjskim mediom - otwarcie deklarowała wsparcie dla osób nieheteronormatywnych. Wołkowa natomiast pozostała w Rosji i stopniowo zaczęła zmieniać poglądy. W 2014 roku w jednym z programów wyjawiła, iż nie chciałaby mieć syna geja, co publicznie skrytykowała Lena. Jakby tego było mało, kilka lat później Julia wystartowała w wyborach z ramienia Jednej Rosji - tej samej partii, której politycy wcześniej potępiali t.A.T.u. I choć zdobyła rekordowo małą liczbę głosów, a jej spot wyborczy został powszechnie wyśmiany, niesmak pozostał.
Zespół t.A.T.u. powrócił w nowej rzeczywistości. Lena i Julia zaśpiewały na Krymie, gdzie… apelowały o miłość
Od tamtej pory minęły lata. Rosja w tym czasie zaatakowała Ukrainę, a wokalistki na temat wojny konsekwentnie nie zabierają głosu. Jedynym pośrednim odniesieniem do tematu mogło być zdjęcie profilowe jeszcze do niedawna ustawione na facebookowej stronie zespołu - archiwalna fotografia, na której obie mają na sobie koszulki z napisem "Ch*j wojnie". Nie wiadomo jednak, kto odpowiada za to konto. W międzyczasie na jednym z kanałów na YouTubie pojawił się wywiad z członkiniami zespołu, nagranymi osobno. Choć Julia sprawiała wrażenie żałującej swojej homofobicznej wypowiedzi sprzed lat, żadne oficjalne przeprosiny nie padły. Za kulisami jednak coś zaczęło się zmieniać. W 2025 roku oficjalnie powróciły koncertem na anektowanym Krymie, a fani w sieci zastanawiali się, czy wybór miejsca nie był warunkiem, który musiały spełnić, by pozwolono im znowu stanąć na scenie. Inni wielbiciele zespołu w komentarzach nie kryli oburzenia i nie pomogły apele o miłość do drugiego człowieka, które padały ze sceny. W drugiej połowie września Lena i Julia pojawiły się w jednym z popularnych programów w rosyjskiej telewizji, gdzie zadeklarowały, iż zamierzają "przestrzegać rosyjskiego prawa" i ogłosiły, iż zaprzestały szokowania, bo jak wytłumaczyły, nie są już nastolatkami, no i jako matkom zwyczajnie im już nie wypada. Zaledwie miesiąc później, 25 października, w trakcie koncertu w Moskwie ponownie całowały się na scenie.



Co grozi t.A.T.u. za pocałunek się na scenie? Ekspert o tym, czy gwiazdy w Rosji mogą być przeciwne polityce Putina
Żeby lepiej zrozumieć, w jakiej rzeczywistości funkcjonują dziś rosyjscy artyści, poprosiłem o komentarz Łukasza Jasinę, byłego rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz znawcę polityki Europy Wschodniej. - Krymu teraz nikt nie wybiera przypadkowo - mówi Jasina, odnosząc się do powrotnego występu Leny i Julii. - Koncerty organizowane na okupowanym półwyspie są wspierane przez aparat państwowy, także finansowo. To mogło być powodem takiego, a nie innego wyboru t.A.T.u. - tłumaczy. Jak dodaje, w Rosji cenzura - formalna i nieformalna - stała się codziennością. - Z żadnym marginesem wolności nie mamy już tam do czynienia. Oczywiście jedni artyści odczuwają to silniej, inni słabiej - tłumaczy. Pytany o konsekwencje nieposłuszeństwa wobec Kremla, przypomina przypadek legendy rosyjskiej sceny. - Zdarzają się takie kariery, ale choćby artyści o dużej pozycji, jak Ałła Pugaczowa, musieli po roku 2022 opuścić Rosję, gdy z polityką Putina się nie zgadzali - mówi. A co z niedawnym pocałunkiem na scenie t.A.T.u.? Czy gest w świetle rosyjskiego prawa może uchodzić za "propagandę homoseksualizmu"? - Raczej nic im za to nie grozi. Nie zrobiłyby tego bez zgody. To ich firmowy akt z czasów pierwszej kariery. Drobne gesty w muzyce pop, choćby te bardzo LGBT, są dozwolone, jeżeli artysta nie jest dla władzy groźny - podsumowuje Jasina.
Analizując historię t.A.T.u., trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż Lena i Julia od lat publicznie prowadzą grę według zasad znanych tylko im samym. Chociaż fani w komentarzach zwracają uwagę na fakt, iż ich zachowania mogą mieć drugie dno i możliwe, iż stoją za tym jakieś formy represji, to nie ma na te twierdzenia dowodów. Wielbiciele, którzy wciąż pamiętają zespół jako symbol odwagi i buntu, chwytają się każdego gestu - choćby archiwalnego zdjęcia z antywojennym hasłem - licząc, iż coś z iskry sprzed lat w Julii i Lenie jeszcze pozostało. Może najtrudniejsze pytanie brzmi dziś nie "czy t.A.T.u. zdradziły swoje ideały", ale "czy możemy wymagać heroizmu od kobiet, które żyją w kraju, gdzie bunt może kosztować życie".
Idź do oryginalnego materiału