Szpiedzy – recenzja filmu. Nie kłam kochanie

popkulturowcy.pl 6 godzin temu

Steven Soderbergh wielokrotnie zdążył już udowodnić, iż jest wszechstronnym i bardzo utalentowanym reżyserem filmowym. Szpiedzy, z fenomenalną obsadą, utwierdzają nas w tym przekonaniu. Artysta stworzył film szpiegowski, zahaczający o thriller, który – od pierwszej sceny – ogląda się z wypiekami na twarzy.

Motyw z małżeństwem, które para się szpiegostwem nie jest niczym nowym w kinie. Toteż pomysł na film, w którym mąż „poluje” na żonę, nie wydaje się czymś wyjątkowym. Niemniej Szpiedzy Stevena Soderbergha są produkcją przemyślaną, z doskonałym scenariuszem i mistrzowską grą aktorską. Nie ma tutaj szalonych pościgów, ale jest wciągająca, intrygująca gra, w którą zarówno bohaterowie, jak i twórcy filmu grają z widzami. Zdecydowanie bliżej tu do thrillera, który mocno trzyma w napięciu i nie puszcza choćby na chwilę. Wszystko rozpoczyna się od mastershota, w którym dowiadujemy się, przed jakim problemem stanie główny bohater, a potem jest już tylko ciekawiej.

George Woodhouse (Michael Fassbender) jest tajnym agentem. Niezwykle pedantyczny mężczyzna wyróżnia się tym, iż potrafi, jak nikt inny, rozpoznać kłamcę. Jest szczęśliwy w małżeństwie z Kathryn (Cate Blanchett), w którym zaufanie idzie w parze z niegasnącym pożądaniem. Jednak wybranka jego serca również jest agentką, do tego w samej samej firmie. Ich związek poprzeplatany jest zawodowymi tajemnicami. „Dokąd jedziesz?” „Black bag” – to odpowiedź, która pada najczęściej. To także oryginalny tytuł filmu, co od razu wskazuje na to, iż są to sprawy służbowe, o których nie można rozmawiać. George otrzymuje informację od swojego szefa, iż w ich szeregach znajduje się kret. Wśród pięciu podejrzanych jest również Kathryn. Gra jest o wysoką stawkę, bo chodzi tu o kradzież Severusa – systemu związanego z bombami atomowymi.

Steven Soderbergh świetnie poprowadził całą intrygę. W Szpiegach pierwsze skrzypce grają dialogi, które pozwalają stopniowo poznać bohaterów. George zarzuca sidła na podejrzanych podczas kolacji, którą organizuje wspólnie z Kathryn. Wśród zaproszonych są pułkownik James Stokes (Regé-Jean Page), agent Freddie Smalls (Tom Burke), analityczka Clarissa Dubose (Marisa Abela) oraz psycholożka Zoe Vaughan (Naomie Harris). Gospodarz, który jest również świetnym kucharzem, przygotowuje wyjątkowy wieczór. Naszpikowane środkami odurzającymi dania mają pomóc gościom rozwiązać języki. George, poza ucztą, przygotował również grę, która sprawia, iż emocje momentami sięgają zenitu. Każda osoba przy stole ma powiedzieć coś w stylu postanowień noworocznych, ale nie dla siebie, tylko dla osoby siedzącej po lewej stronie. Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, iż przy stole siedzą wyłącznie pary. Związkowe brudy bardzo gwałtownie wychodzą na jaw.

Intrygującym zabiegiem scenariuszowym jest całkowita szczerość George’a wobec Kathryn. Mężczyzna od razu przyznaje jej, iż znajduje się w gronie podejrzanych. Reakcja kobiety jest spokojna. Przyjmuje to do wiadomości i nie usprawiedliwia się przed mężem. Wie, iż należy on do osób, które same muszą dojść do prawdy. Agent, po zarzuceniu haczyka na swoich gości (swoją drogą to trafna metafora, bo wędkarstwo jest jedną z pasji George’a), bacznie ich obserwuje i wyciąga wnioski. Widz gwałtownie otrzymuje informację, iż George jest bezwzględnym profesjonalistą. Inwigilował choćby własnego ojca. A przede wszystkim nienawidzi kłamstw.

Kadr z filmu Szpiedzy

Stopniowe odkrywanie kart buduje atmosferę filmu. Relacje między bohaterami oraz narastające między nimi emocje okazują się najlepszym sposobem na poznanie prawdy i wytypowanie zdrajcy. Szpiedzy poprowadzeni są w sposób konsekwentny i długo trzymają w niepewności. Jest to niezwykle ważne, ponieważ w wielu produkcjach rozwiązanie zagadki następuje zbyt szybko. Zawiłości i intrygi sprawiają mylne wrażenie, ale nie są przesadzone. Ani razu, w trakcie seansu, nie poczułam, iż coś jest wyolbrzymione lub idiotyczne. Domyślam się jednak, iż może to nie być film dla wszystkich. Niektórym widzom produkcja może wydawać się przegadana i pozbawiona akcji. Dla mnie jednak to był strzał w dziesiątkę. Dodatkowym atutem filmu jest ścieżka dźwiękowa. Muzyka idealnie podkreśla atmosferę i stanowi świetne tło dla wydarzeń.

Obsadzenie w głównych rolach Cate Blanchett i Michaela Fassbendera było fenomenalną decyzją. Chemia między nimi na ekranie jest wręcz namacalna, a bohaterowie, których stworzyli, są autentyczni. Świetnie wypadli również odtwórcy pozostałych ról, tworząc cały wachlarz osobowości, stopniowo odkrywanych przez kolejne intrygi. To naprawdę doskonały wybór aktorów oraz świetne poprowadzenie ich przez reżysera. Jak dla mnie, George Woodhouse jest jednym z najlepszych wcieleń Michaela Fassbendera w ostatnich latach.

Do Szpiegów na pewno będę wracać. Prawdopodobnie nastąpi to szybko. Teraz, kiedy już wiem, jak historia się kończy, chciałabym zobaczyć ją jeszcze raz. Przede wszystkim, żeby sprawdzić samą siebie i odkryć, co mogłam przeoczyć, oraz co mogło mnie nakierować na takie, a nie inne rozwiązanie.

Fot. główna: kadr z filmu Szpiedzy

Idź do oryginalnego materiału