Szokująca zbrodnia za fikcyjną fasadą. Ten odcinek „Black Mirror” powstał na faktach

glamour.pl 5 godzin temu

W tym artykule:
1. Serialowa fikcja zainspirowana zbrodnią
2. Postać inspirowana realnym zabójcą?
3. Gra czy rzeczywistość?
4. Durst – człowiek z prawdziwego koszmaru
5. Fikcja, która nie pozwala zapomnieć

Czwarty odcinek nowego sezonu, zatytułowany „Bawidełko”, może przyprawić o ciarki nie tylko z powodu technologicznej dystopii. Za historią ekscentrycznego bohatera kryje się mroczna prawda – realna i przerażająca.

Serialowa fikcja zainspirowana zbrodnią

W centrum odcinka „Bawidełko” znajduje się Cameron Walker – nietuzinkowy mężczyzna, który zostaje zatrzymany za drobną kradzież w sklepie. Z pozoru błaha sprawa gwałtownie przeradza się w coś znacznie bardziej niepokojącego. Walker – obsesyjnie związany z zapomnianą grą komputerową z lat 90. – wyznaje, iż wiele lat wcześniej popełnił morderstwo. Ofiarą był jego znajomy, który zniszczył to, co dla Walkera było najcenniejsze: cyfrowe stworzenia z gry, które traktował jak żywe istoty.

Brzmi absurdalnie? A jednak ma wiele wspólnego z prawdziwą historią Roberta Dursta – milionera z Nowego Jorku, oskarżonego o kilka brutalnych morderstw. Durst przyznał się do zabicia sąsiada, Morrisa Blacka, którego ciało poćwiartował i porzucił. Choć historia serialowa ma wymiar futurystyczny i zahacza o science fiction, podobieństwa między fikcją a rzeczywistością są uderzające.

Ten film wszech czasów to absolutne arcydzieło kina! Jest na Netflixie, a ja zawsze do niego wracam

Ten film zdefiniował nie tylko kino gangsterskie, ale też na stałe wpisał się do historii światowej kinematografii. To epicka opowieść o władzy, lojalności i rodzinie. Świetna fabuła i ikoniczna wręcz obsada sprawiają, iż do produkcji wracam regularnie.

Postać inspirowana realnym zabójcą?

Walker, tak jak Durst, jest zamknięty w sobie, trudno się z nim porozumieć, a jego przeszłość to labirynt niedopowiedzeń. Obaj zostali aresztowani za pozornie błahe przestępstwa – Durst w sklepie spożywczym z kieszeniami pełnymi gotówki. Obaj są bohaterami historii, w których pojawia się motyw rozczłonkowania zwłok i próby ukrycia śladów zbrodni. W obu przypadkach oskarżony twierdził, iż działał w obronie własnej.

Twórcy „Black Mirror” nie potwierdzili wprost, iż Walker to nawiązanie do Dursta, ale szczegóły fabuły oraz charakterystyka bohatera mówią same za siebie. Od ekscentrycznego zachowania, przez wątek technologicznej obsesji, aż po brutalne konsekwencje – wszystko to przywodzi na myśl słynną sprawę kryminalną, która wstrząsnęła Ameryką.

Gra czy rzeczywistość?

„Bawidełko” nie jest tylko historią o morderstwie. To głęboka refleksja nad tym, gdzie przebiega granica między światem cyfrowym a realnym. Cameron Walker rozwija emocjonalną więź z cyfrowymi stworzeniami – ich zniszczenie traktuje jak osobistą tragedię. W odcinku nie brakuje także pytań o wpływ technologii na psychikę człowieka i to, jak silne mogą być emocje w świecie wirtualnym.

Choć bohater jest mordercą, widzowie nie są w stanie całkowicie go potępić. To jedno z najmocniejszych narzędzi „Black Mirror” – nie pozwala nam czuć się komfortowo z własnym osądem.

Durst – człowiek z prawdziwego koszmaru

Prawdziwy Robert Durst był postacią, która wielokrotnie pojawiała się w mediach – najpierw jako dziedzic fortuny, potem jako bohater dokumentu HBO „Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta”. Był podejrzewany o trzy morderstwa: swojej żony, przyjaciółki i sąsiada. Choć przyznał się do zabicia Morrisa Blacka i poćwiartowania jego ciała, został uniewinniony – tłumacząc, iż działał w samoobronie.

Na sali sądowej opowiadał o użyciu noża, dwóch pił i siekiery. Szczątki wyrzucił do zatoki, a głowy nigdy nie odnaleziono. W tle przewijały się diagnozy o spektrum autyzmu, a także zarzuty, iż próbował manipulować opinią publiczną.

Fikcja, która nie pozwala zapomnieć

„Bawidełko” to kolejny dowód na to, iż „Black Mirror” nie wymyśla rzeczywistości – on ją przetwarza, przerysowuje i podaje w formie, która uderza mocniej niż niejeden thriller. To także przypomnienie, iż najstraszniejsze historie mają swoje korzenie w świecie, w którym żyjemy.

Źródła: Vanity Fair / Wikipedia / Antyradio

Idź do oryginalnego materiału