W samotności nie ma szczęścia
Nieco starsza, ale z błyskiem w oczach Regina Nowak po śniadaniu umyła filiżankę po herbacie, spokojnie zaparzyła kawę i spojrzała przez okno.
„Jak wiele lat wciąż to samo. Zegar, szyba okienna, otwarta książka na parapecie i samotność. Jakże tęsknię za moim mężem, który tak wcześnie mnie opuścił” często myślała.
Dziesięć lat temu pochowała ukochanego męża. Z biegiem lat ból osłabł, ale do samotności ciężko się przyzwyczaić. Pierwsze lata czuła jego obecność, jakby był obok, potem to minęło. Pewnego dnia choćby to zauważyła:
„Ci, których kochamy, nie odchodzą z domu po prostu cicho znikają z duszy. Oczywiście, po czasie.”
Ostatnio samotność stawała się ciężarem. Zaczęła choćby rozważać znalezienie równie samotnego mężczyzny. Rozglądała się spokojnie, bez pośpiechu, zatrzymując wzrok na różnych panach.
„A może istnieje podobna dusza? Może ktoś też jest sam? A nuż” myślała, zapominając na chwilę o pustce, wyobrażając sobie, jak siedzi obok mężczyzny, a w jej zmęczonej samotnością duszy rozbrzmiewa cicha melodia.
Od dłuższego czasu dostrzegała samotnego pułkownika z sąsiedniej klatki. Jej przyjaciółka Anna mieszka z nim na jednym piętrze, a jej mąż Marek utrzymuje z nim koleżeńskie relacje.
Anna już dawno opowiedziała Reginie o swoim sąsiedzie.
„Jan też jest sam, uważaj, Reginko, też wdowiec. Ma córkę, ale ta mieszka daleko. Odwiedza go rzadko. Bardzo poważny człowiek, ale z Markiem od lat się dogadują czasem żartują, a choćby wyjeżdżają razem na ryby. Rozejrzyj się, Regina, rozejrzyj. Przestań chodzić pod rękę z samotnością. Lepiej we dwoje”
„Nie wiem, Aniu, jak ja pierwsza mogę go zagadnąć. Zresztą inicjatywa powinna wyjść od mężczyzny” odpowiadała Regina.
Taka już była jej natura. Była wykładowczynią języka polskiego, kobietą inteligentną, elegancką i oczytaną. Zawsze miała coś interesującego do powiedzenia.
Jan Kowalski, istotnie pułkownik w stanie spoczynku. Postawny, wysoki i siwy, w okularach. Chodził wyprostowany, niemal jak na defiladzie, ledwo uginając kolana. Ale wdowiec wydawał się interesujący. Regina zawsze dyskretnie śledziła go wzrokiem, gdy przechodził, kiwając głową i mówiąc jak zwykle:
„Dzień dobry” a ona odpowiadała tym samym.
Czasem patrzyła na niego znacząco, ale on zdawał się nie zauważać. Starsze panie na ławce pod blokiem miały na jego temat różne teorie. Gdy tylko się pojawiał, zaczynały spekulacje.
„Podobno dostał uraz głowy na służbie w strefie działań wojennych i stracił czucie w niektórych zmysłach” mówiła jedna z nich.
„A skąd wiesz, Krystyno?” przerywała jej inna. „Mój syn mi mówił, iż długie patrzenie przez przyrządy optyczne zniszczyło mu wzrok. Dlatego nosi okulary.”
„A ja słyszałam, iż ma problemy z no, męską stroną. Dlatego kobiet nie rusza” dorzuciła trzecia, sama od niedawna samotna i wciąż szukająca partnera.
Plotki krążyły nieustannie w końcu samotny mężczyzna, a wolnych pań w okolicy nie brakowało. Regina też czasem o nim myślała.
„Co on adekwatnie robi sam w domu? Pewnie czyta, choć wojskowy może woli filmy wojenne. Też lubię takie filmy. To już coś wspólnego. A jeszcze uwielbiam poezję np.:
*Zmierzcha. Chłód, drobny deszcz. I rzadcy przechodnie w zaułku. Na nikogo nie czekam. Ty nie przyjdziesz*
Nie wiem, czemu tak lubię wiersze o samotności. Może dlatego, iż sama jestem od tak dawna, a może po prostu jestem sentymentalna.”
Tak mijały jej dni. Nagle zadzwonił telefon aż drgnęła, tak była skupiona na lekturze. To Anna.
„Reginko, dobry wieczór, co robisz? Zaraz zgadnę siedzisz z książką” zaśmiała się głośno przez słuchawkę.
„Zgadłaś, Aniu” przyznała. „Co mi zostaje wieczorami? Telewizja, czasem internet, ale najbardziej lubię czytać. Znasz mój słaby punkt.”
„A wiesz, dzwonię nie bez powodu Zapomniałaś, iż jutro moje urodziny?”
„Ojej, przepraszam! Co za głowa zupełnie wyleciało mi z pamięci!” szczerze się zmartwiła.
„Dobrze, iż przypomniałam. Zresztą zapraszam cię jutro do nas. Z Markiem postanowiliśmy zebrać kilku znajomych, posiedzieć przy stole. Przyjdziesz?”
„Oczywiście! Jakżebym miała nie przyjść?” zaśmiała się.
Następnego dnia Regina szykowała się na przyjęcie. Przejrzała się w lustrze, zauważając zmarszczki i lekko opadające policzki.
„Trudno to nie wieczór, tylko wiek dystynkcji” uśmiechnęła się do swojego odbicia.
Wieczorem poszła do przyjaciółki, prezent kupiła wcześniej wystarczyło przejść do sąsiedniego bloku. Gdy weszła, zobaczyła, iż goście już siedzą przy stole, a o szczęśliwy traf! pułkownik też był.
„Chodź, Reginko” zaprosiła solenizantka, sadzając ją obok Jana.
„Dobry wieczór” przywitała się z zebranymi.
Gdy wchodziła, wydawało jej się, iż pułkownik spojrzał na jej zgrabną sylwetkę z zaciekawieniem. Przeszła z godnością, niosąc za sobą delikatny zapach eleganckich perfum, i usiadła obok niego.
Przyjęcie rozkręcało się powoli. Marek okazał się świetnym gospodarzem umiał pięknie mówić, i pierwszy wzniósł toast za żonę, z którą był od wielu lat.
Po drugiej stronie Jana siedziała Teresa też samotna kobieta, sąsiadka Anny i Marka. Teresa była pulchna, w strojnej sukience z falbankami, mocno zaokrąglona. Od dawna zerkała w stronę pułkownika, czasem choćby przynosiła mu ciasta „z sąsiedzkiej życzliwości”. Nigdy nie odmawiał.
„Dziękuję zawsze mówił bardzo smaczne.”
Regina zauważyła, jak Teresa wyraźnie i z uwielbieniem spogląda na sąsiada. choćby poczuła lekkie ukłucie zazdrości, ale gwałtownie odsunęła tę myśl.
Rozbrzmiewały toastu, żarty i śmiech, aż w końcu Marek włączył muzykę.
Niektórzy zaczęli tańczyć. Regina siedziała, czekając możeW końcu Jan wyciągnął do niej rękę, a gdy ich dłonie się zetknęły, Regina zrozumiała, iż jej samotność dobiegła końca.