Z Olafem Brzeskim rozmawia Marcin Mierzicki
Marcin Mierzicki: Bezpośrednio na ścianie zrobiłeś rysunek, w którym przywołujesz scenę z filmu „W samo południe”. W drugim pomieszczeniu znajduje się stojący na krzesłach, oparty o ścianę ekran, na którym wyświetlany jest film wideo. Wiodącą rolę w filmie odgrywa zapis rysunkowy. Do tego mamy stojące w pomieszczeniu dwie ławki… i to tyle (śmiech). Wystawa składa się z dwóch tylko prac, które określa rysunek o charakterze narracyjnym. Rysunek ten łączy dwie przestrzenie galerii Entropia, a odbiorcę prowadzi od zatrzymanego kadru, stop- klatki, do filmu wideo. W filmie jesteś narratorem i kreatorem obrazu, który powstaje jednocześnie z tekstem i jest rysunkową formą opisu zdarzeń. Mamy tu więc do czynienia z podwójną narracją – to ciekawa, warstwowa struktura. Skupienie na warstwie rysunkowej, która kształtuje film, wprowadza dodatkowy wymiar w jego odbiorze, a historia „jest rysowana” w czasie rzeczywistym, przez co generuje dodatkowe napięcie w nieoczywistym obrazie. Jaką rolę odgrywa narracja w Twojej sztuce?
Olaf Brzeski: Ta warstwowość, o której mówisz, wynika z faktu iż zawsze interesujące jest to, jak w procesie rysowania dochodzimy do rysunku finalnego. Rysunek może zarejestrować naszą pierwszą myśl, wtedy kiedy ta myśl jest najświeższa. Siłą rzeczy taki rysunek musi więc być szybki i to czyni go dość spektakularnym dla obserwatora. Ale proces rysowania to jest również wyprawa. Dlatego ten film, oprócz opowiadanej przez narratora historii pewnej przemiany, zawiera w sobie też ten aspekt warsztatu. Śledzącemu akt rysowania odbiorcy wydaje się, iż każda pojawiająca się kreska jest kolejnym zwrotem akcji w naszej opowieści.
Uwielbiałem oglądać w polskiej telewizji programy Wiktora Zina albo Szymona Kobylińskiego, którzy opowiadali swoje historie właśnie z towarzyszeniem bezpośredniego rysowania na kartce. Mając te fascynacje wryte głęboko w świadomość zacząłem w ten sposób sam opowiadać historie. Z moim przyjacielem Mariuszem Sybilą mamy taki projekt pt. Przygody Gotującej się Głowy, w którym rysując i mówiąc opowiadam historię, którą razem piszemy. Ten film „JAN” na wystawie w Entropii jest pochodną tego projektu.
Wracając do narracji, to faktycznie jest to dla mnie jakaś fundamentalna sprawa. Mam wyraźną potrzebę nasycenia swoich prac jakąś dłuższą historią, bo sam potrafię utonąć w czyjejś opowieści. Choć oczywiście czasem robię rzeźbę na podstawie jakiegoś ledwie chwilowego przeczucia.
Marcin Mierzicki: W pracy wideo pt. „JAN” odwołujesz się do tybetańskiej praktyki CZIE, która opiera się na oswajaniu swoich własnych „demonów”. Czy rysunek jest dla Ciebie również formą opisania ciemnej strony życia, określania lęków i obsesji, a może to rodzaj „oczyszczenia” który ma „uzdrawiający” charakter…?
Olaf Brzeski: Praktyka CZIE jest tybetańskim rytuałem radzenia sobie z demonami. Tybetański buddyzm dawniej miał w sobie bardzo wiele elementów szamańskich, stąd takie praktyki służące odpędzaniu, czy – jak w wypadku CZIE – oswajaniu demonów. Polega ona w uproszczeniu na tym, aby potrafić sobie zwizualizować, zilustrować „demona”, czyli coś co nas niepokoi, spędza nam sen z powiek, i przez ten proces zwizualizowania móc mu się przyjrzeć, zobaczyć czym jest, rzucić na niego światło. Aby w końcu dać mu to, czego on potrzebuje, w jakimś sensie go napełnić, nasycić. Kiedy jest już nasycony, przestaje być twoim wrogiem, a staje się twoim sprzymierzeńcem. Taka jest zasada tej praktyki i jakoś to do mnie przemawia. Zarówno ta praktyka, jak i rysowanie są formami podróżowania. W tej praktyce poprzez koncentrację na jakimś zagadnieniu przywołujesz często bardzo niespodziewane obrazy i spotkania. Dosyć podobne rzeczy dzieją się, kiedy rysujesz. Wtedy też podróżujesz w sensie takim, iż udajesz się w nieznane. A co do terapeutycznego wpływu rysunku to na pewno tak jest, iż kartka papieru czy szkicownik to są jakieś drzwi, przez które możesz się wydostać, przenieść, uciec. I są to tylko twoje drzwi, których nikt ci też nie odbierze. Książki również są takimi drzwiami.
CZIE jest, albo wydaje się być doświadczeniem mistycznym, w takim sensie w jakim umysł potrafi być mistyczny. W sensie dotykania czegoś niezrozumiałego, spotkania większej tajemnicy, jaką skrywa umysł.
Marcin Mierzicki: W drugiej sali galerii Entropia medium dominujące zawłaszcza całą ścianę. W narysowanym kadrze z filmu „W samo południe” widać jeźdźca na prerii, a w centralnym punkcie pracy znajduje się symbol PLAY – to cyfrowa idea w manualnym ujęciu. Dlaczego wybrałeś właśnie to ujęcie i jakie znaczenie ma zatrzymanie tego kadru?
Olaf Brzeski: W tym międzygatunkowym video jest też wątek westernowy, stąd „W samo południe” wydało mi się naturalnym przywołaniem. To jeden z pierwszych westernów, które pamiętam z dzieciństwa, emitowanych w polskiej telewizji. Czarno-biały i w tym uproszczeniu zbliżony do rysunku. Wybrałem jedno z pierwszych ujęć filmu, na którym na horyzoncie pojawia się jeździec. Ten jeździec to zapowiedź. To może być zapowiedź czegoś złego albo czegoś dobrego, trudno powiedzieć dopóki jeździec nie podjedzie i nie okaże się, jakie ma intencje. Ale towarzyszy temu niepokój. Ten moment zatrzymania go w miejscu jeszcze na horyzoncie wydaje mi się zawsze najbardziej ekscytujący. Później film może rozczarować albo wprost przeciwnie, ale ten początek, gdy nie wiemy w którą stronę wydarzenia się rozwiną, jest pełen nadziei, oczekiwań i ekscytacji. Jak przed podróżą.
W dobie domowej cyfrowej kinematografii mamy władzę nad czasem opowieści. Ten znaczek PAUSE/PLAY to trochę symbol tej władzy. Boisz się, nie podoba ci się, nudzisz się, jesteś zażenowany: to wyłączasz, przewijasz, pauzujesz.
Ja zatrzymałem ten film w momencie jakiejś obietnicy, kiedy jeszcze wszystko jest możliwe.
Marcin Mierzicki: Tematem obecnym i interesującym obszarem dla mnie jest własny „model” pracy i zachodzące w nim zmiany. Jak byś określił te zagadnienia w swojej praktyce i czy możesz je przybliżyć?
Olaf Brzeski: W zasadzie nie jestem świadomy jakiegoś wzorca, według którego pracuję. To jest raczej chaos, chociaż dosyć regularny, bo pracuję regularnie, ale w sposób przypadkowy. Chociaż na pewno nos mam bliżej ziemi, trop za którym podążam jest wyraźniejszy, nie rozglądam się już tak często na boki. Mój model pracy ewoluuje w tym sensie, iż się zawęża. Ostatnio przyglądam się mojej mamie, bo mieszka z nami od niedawna i widzę, jaki to jest absolutnie epicki temat, i znajduje się on idealnie na tym moim szlaku.
Marcin Mierzicki: Projekt „Sytuacja jest doskonała”, w który wpisuje się Twoja wystawa, jest specyficznym forum nowych doświadczeń. W swoim założeniu kwestionuje struktury, w jakich funkcjonujemy, jest refleksją nad własnym procesem twórczym, świadomie poddawanym próbie. Czym jest dla Ciebie ta wystawa w kontekście ewentualnych zmian i takiego „remanentu”?
Olaf Brzeski: W zasadzie każda moja wystawa jest jakimś eksperymentem. Jest to po części związane z tym, iż każda przestrzeń wystawiennicza ma swój unikalny charakter, a ja w przygotowaniu wystaw bardzo poddaję się specyfice wnętrza. W Entropii bardzo intensywnie działa sufit i podłoga wnoszące jakiś rustykalny rys. Postanowiliśmy, iż mimo projekcji zostawimy odsłonięte okna, aby naturalny charakter pomieszczenia był bardziej widoczny i współgrał z westernowym klimatem filmu. Pasują też idealnie do tego wnętrza krzesła z mojej kuchni, na których opiera się ekran. W drugim pomieszczeniu z kolei jedna ściana jest zawsze czarna, dlatego użyłem białej kredy do zrobienia tego dużego rysunku na tej właśnie ścianie. Na pewno nowe dla mnie jest to, aby oprzeć wystawę o jedno główne medium, jakim jest rysunek i trochę mnie to ośmieliło do eksploracji medium rysunku jako niezależnej większej wypowiedzi. Ale tu natrętnie wraca mi myśl: zawężaj Olaf, zawężaj.
Kolejna odsłona w projekcie kuratorskim Marcina Mierzickiego SYTUACJA JEST DOSKONAŁA, który został zainicjowany w ubiegłym roku, w kontekście 35-lecia działalności Galerii Entropia.
Olaf Brzeski, ur.1975 we Wrocławiu, rzeźbiarz, autor instalacji i filmów. W latach 1994-95 studiował na Wydziale Politechniki Wrocławskiej, a następnie od 1995 na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Prace dyplomową z rzeźby obronił w 2000 roku w pracowni prof. Leona Podsiadłego. Swoje prace pokazywał na wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i zagranicą. W 2009 roku był nominowany do konkursu Spojrzenia ( Nagrody Fundacji Deutsche Bank ) organizowaną przez warszawską Narodową Galerię Sztuki Zachęta. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.