„Sytuacja jest doskonała” Marcina Mierzickiego w Galerii Entropia

magazynszum.pl 1 dzień temu

SYTUACJA JEST DOSKONAŁA to wspólny tytuł cyklu indywidualnych prezentacji artystek i artystów w kuratorskim projekcie Marcina Mierzickiego realizowanym od roku 2023 na zaproszenie wrocławskiej Galerii Entropia w kontekście 35-lecia jej istnienia. Na projekt złożyły się wystawy i działania stanowiące poszerzoną refleksję nad własnym procesem twórczym świadomie poddawanym próbie. W cyklu kolejno wystąpili: Ewa Zarzycka, Jarek Słomski, Karolina Szymanowska, Igor Gawlikowski, Olaf Brzeski, Tomasz Opania, Robert Kuśmirowski i Marcin Mierzicki.

Zamykająca cykl autorska wystawa Marcina Mierzickiego w Galerii Entropia stworzyła doskonałą sytuację do grupowego rykoszetu, odwrócenia kadru i przepytywania kuratora przez artystów i organizatora cyklu.

Alicja Jodko: Tytuł w Twojej praktyce artystycznej i – jak się okazuje – także w praktyce kuratorskiej jest czymś kluczowym. Cykl indywidualnych prezentacji artystów i artystek w Twoim projekcie kuratorskim ma wspólny tytuł „Sytuacja jest doskonała”. To, już samo w sobie bardzo mocne, prowokacyjne i wręcz wyzywające hasło, otrzymało w cyklu odpowiednią ilość wiele mówiących wizualizacji. Ich kolejne wersje ukazują bądź to ramę ekranu, bądź stelaż billboardu – całkiem puste, ze strzępami czegoś, co tam było, z kowbojem na fragmencie reklamy papierosów Marlboro… pozostało pełny, choć mocno zszargany billboard z wielkim logosem PHONO-MATIC STUDIO i ostatni – do Twojej wystawy – pusty stelaż na zdjęciu w negatywie. Czy zatem to właśnie puste ramy stanowią o doskonałości sytuacji, do której zaprosiłeś artystki i artystów jako kurator cyklu?

Marcin Mierzicki: Tytuły moich prac i projektów traktuję jako ich integralną część, jedną z warstw. Spotkałem się ze stwierdzeniem, iż tytuły „robią” te prace, faktycznie pełnią istotną rolę, czasami zacierają ślady albo pozornie naprowadzają i nadają sens w wizualnym kontekście. Tytuł całego projektu to fragment z wypowiedzi Mao Zedonga: Wszędzie na tej ziemi zapanował nieopisany chaos- sytuacja jest doskonała. Ten cytat i jego niechlubny autor dobrze określają rzeczywistość, w której chaos i pozorna „wolność” stają się narzędziem kontroli, co w kontekście projektu kuratorskiego wydało mi się dobrym żartem. Istotą jest odwracanie sytuacji. „Doskonałość” można tutaj interpretować na wielu płaszczyznach, również sarkastycznie. Podobnie jest ze zniszczonym, pustym ekranem, który stał się wizualną identyfikacją projektu. Pomimo tego, iż estetyka, w jakiej się poruszam, być może nie wygląda zachęcająco, wątek pustego kadru jest dla mnie przewrotnie synonimem zmiany – to nowe rozdanie i nowe możliwości.

widok wystawy „Sytuacja jest doskonała” Marcina Mierzickiego w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia
Marcin Mierzicki „Logo” z wystawy „Sytuacja jest doskonała” w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia

Alicja Jodko: Zaprosiłeś do cyklu siedem osób – artystek i artystów różnych dziedzin, stosujących odmienne techniki artystyczne. Czy istnieje jakiś wspólny mianownik w tej różnorodności? Czy posługiwałeś się jakimś „kluczem” zapraszając te właśnie osoby artystyczne do udziału w Sytuacji?

Marcin Mierzicki: Wspólnym mianownikiem mieli być biali mężczyźni trochę przed i lekko po 50-tce, ale gwałtownie porzuciłem ten pomysł. (śmiech) W zasadzie odniesień trzeba by szukać w naszych rozmowach z Ewą Zarzycką. Od dawna rozmawiamy o różnych wątpliwościach, przewrotkach i modelach pracy – ogólnie o praktyce artystycznej. Dla mnie główną osią w wyborze były indywidualne „szaleństwa” metody i modele, własna optyka i niejednoznaczność czyli „nieprzetłumaczalność” w sztuce. Osoby świadome tego, co się u nich dzieje, które potencjalnie zechcą „poeksperymentować” na sobie, oczywiście na różnych rejestrach. Nie oczekiwałem rewolucji i nie wywierałem presji zmian, myślałem o pokazaniu innych stron, również subtelnych. Oczywiście skoki na główkę wchodzą w grę i są mile widziane, ale realnie, przecież każdy inaczej przesuwa granice i pracuje ze swoimi ograniczeniami. interesująca jest ta różnorodność postaw i taki zbiór różnych filtrów.

Alicja Jodko: Jakiej próbie poddałeś własny proces artystyczny realizując swoją wystawę w cyklu „Sytuacja jest doskonała”?

Marcin Mierzicki: Nie skupiałem się na zmianach formalnych. Od dawna lubię pracować w różnych mediach i je zmieniać albo do nich wracać. Chyba próbuję zdekonstruować znaczenia i ich odbiór w mojej sztuce, odwrócić na inna stronę… i zacząć od nowa. Teraz jestem na etapie rozbiórki. (śmiech) Od jakiegoś czasu interesuje mnie to, jak zmienia się moje podejście do robienia wystawy, czy powielam jakiś swój schemat, jak ma wyglądać struktura wystawy istotnej dla mnie… To są przez cały czas otwarte kwestie. Luki, peryferia, to, co jest pomiędzy mediami. Te rejony są ciągle aktualne – kulisy tego co robię, co mnie irytuje, co mi nie wychodzi, co ma wpływ, jaki mam cel i czego oczekuję od siebie. W tych warstwach szukam napięcia. To tak, jakbym miał przeczucie jakiejś energii, którą trudno określić. Nie chcę lansować gładkich wersji o mrocznym ale lekkostrawnym zabarwieniu. Interesuje mnie niepokój codzienności, która potrafi być ekscytująca, wkurwiająca i ekscentryczna. To jest pole, na którym przez cały czas próbuję coś zrobić.

Jarosław Słomski: Praca kuratorska. W czasie współpracy wielokrotnie podkreślałeś, iż nie jesteś kuratorem i nie masz zamiaru „kierować” wystawą, ale inicjujesz jedynie pewną sytuację, w ramach której mogę przetestować własną praktykę twórczą. Wiele rozmawialiśmy o wystawie i różnych jej wariantach. Co zatem wyciągnąłeś z przyglądania się procesom myślowym, jakie zostały sprowokowane przy Sytuacji Doskonałej? Jakie znaczenie miała dla Ciebie ta rola w kontekście własnej praktyki artystycznej?

widok wystawy „Sytuacja jest doskonała” Marcina Mierzickiego w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia
Marcin Mierzicki „Karaoke” z wystawy „Sytuacja jest doskonała” w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia

Marcin Mierzicki: Nie umniejszając roli kuratorów, w tym projekcie zależało mi na pozycji w trzecim rzędzie. Obserwacja i rozmowy to był najciekawszy obszar i istota moich zabiegów na innym planie. Nie interesuje mnie egzekwowanie haseł w grupie, która wie co robi. Każdy „kieruje” swoją wystawą i sam decyduje, co podkreślić albo czego się pozbyć – wtedy mówimy o kontekście praktyki artystycznej. Oczywiście można stracić dystans, mieć kłopot z wyborem prac itd. i wtedy praca kuratorska jest bardzo istotna. W moim wypadku chyba była lekko wynaturzona. (śmiech)

Jarosław Słomski: Podpuszczanie samego siebie. Często w naszych rozmowach o sztuce pojawia się motyw stagnacji w procesie twórczym lub „mistrzostwa”, kiedy artysta osiąga swój styl, renomę i „jakość”, a następnie odcina kupony i bezrefleksyjnie powiela samego siebie. Jesteś znany z zaskakujących ekspozycji, symbolicznych gier i komentarzy, czesania pod włos, a co najważniejsze, moim zdaniem, podpuszczania samego siebie, by ciągle poddawać w wątpliwość dotychczasowe rozwiązania i rozwijać myślenie o sztuce. Czy inicjując cykl „Sytuacja jest doskonała” myślałeś, by o tych kwestiach opowiedzieć szerzej? Publicznie? kilka jest wystaw o naturze tworzenia.

Marcin Mierzicki: Obawiam się, iż takie podejście u mnie wynika ze starych przekonań, specyficznych warunków i wpływu artystów, zresztą świetnych, na których trafiłem jako młoda osoba. Chodzi mi o postawę „im gorzej, tym lepiej”. Takie podejście było dosyć powszechne, gdy dorastałem. To w dalszym ciągu pokutuje i ma przełożenia na to, żeby sobie „utrudniać życie” (śmiech), ale to w zasadzie coraz bardziej zamglone tło. Co nie znaczy, iż to był nieciekawy poligon. „Czesanie pod włos”, jak to określasz, to mógłby być tytuł wystawy, w której celowo „wszystko idzie źle” i nie w tych „właściwych” kierunkach, dygresje i problemy się piętrzą, itd. A finalnie okazuje się, iż ma to sens, tylko iż istota nie jest tam, gdzie zwykle wszyscy jej oczekują i ta „fatalna” wystawa rezonuje inaczej… prowokuje, żeby patrzeć w inną stronę, na inne rzeczy. A poważnie, właśnie o to chodzi (śmiech) – szukam napięcia tam, gdzie widzę sens, gdzie będzie to dobre dla moich prac, gdzie nastąpi jakieś przesunięcie, kiedy coś będzie wynikało z tych pozycji, prace będą prowokowały kolejne… Mówię o rozwoju i celowości działań, które na pozór mogą wydawać się niejasne.

Jarosław Słomski: Poszerzanie myślenia. Powiedziałeś kiedyś, iż interesuje Cię stworzenie karykatury własnej sztuki. Wielu dostałoby białej gorączki, gdyby miało podważyć, choćby na moment, swój dorobek, status i sposób myślenia. Dla Ciebie to wyzwanie interesujące i otwierające nowe obszary myślenia. Na ile obecne jest takie podejście w Twojej codziennej praktyce? Czy myślałeś o tym w kontekście cyklu „Sytuacja jest doskonała”?

Marcin Mierzicki: Myślałem o wystawie która sama „bawi się” sobą, prace ironizują na swój własny temat albo sugerują i zniekształcają powody ich powstania, czyli powstają w innym celu. Jest to inne spojrzenie, coś w rodzaju selfie zrobionego „uszkodzonym” obiektywem. To nie tyle karykatura, co specyficzny dystans, żonglerka akceptowaniem błędów. To również kwestie kto i na ile jest w stanie się „odkryć”, czy raczej woli zachowawczo nie dostawać tej „białej gorączki”. Chyba właśnie jestem w takim momencie, w którym zmiana w tym, co robię, odbywa się na innych zasadach. Nie są to fajerwerki tylko szereg zabiegów, które się nakładają, mają swoje odniesienia np. do tego, co robiłem wcześniej. To nie jest zmiana sposobu myślenia, to szukanie potencjału w innych rejonach, rodzaj nowej poprzeczki dla mnie. Gra z dosłownością, celowa trywialność, która okazuje się ciekawym obszarem do pracy, to powierzchnia, po której można się poruszać i np. zaliczyć wywrotkę… Ogólnie to kontuzyjne pole. (śmiech)

Jarosław Słomski: Dziwne retrospekcje. Na wystawie, którą przygotowałeś na zakończenie cyklu „Sytuacja jest doskonała” pojawiły się rysunki. Podobno nie rysowałeś w ten sposób od zakończenia studiów. Przyglądając się im z bliska i zapoznając z tytułami można odnieść wrażenie, iż są czymś innym – to nie studium postaci w tradycyjnym rozumieniu, ale symbolicznym. Co przyciągnęło Cię do powrotu do rysunku?

Marcin Mierzicki: W zasadzie ciągle „coś rysuję”, robię masę notatek, to jest wpisane w moją praktykę ale raczej nie w przedstawieniowym charakterze, jak te na wystawie, które są trochę mylącym „szkolnym” przeskalowanym notatnikiem, który planuję rozwinąć jeszcze. w innym kierunku.

Ewa Zarzycka: Jaka główna refleksja po zakończeniu cyklu? Jak można by określić jednym zdaniem ten cykl?

Marcin Mierzicki: Projekt kuratorski jako artystyczne wyzwanie miał być niejednoznacznym impulsem. Chciałbym żeby był to transfer sytuacji z „doskonałej” na „nieobliczalną” i mam poczucie, iż to się nie kończy, przez cały czas widzę w tym potencjał. Trudno powiedzieć, kto i na ile wszedł „pod powierzchnię” w swojej sztuce, ale jednak w dalszym ciągu to robimy. Jednym zdaniem: „Żyję tym, czego inni o mnie nie wiedzą” (Peter Handke).

Ewa Zarzycka: Co było najlepsze w tym cyklu (jaka wartość), a co było porażką?

Marcin Mierzicki: Istotna i wymagająca była praca rozciągnięta w czasie – to było pouczające dla mnie. Mam satysfakcję z działań z Wami i to jest wartość.

Marcin Mierzicki „Zombie” z wystawy „Sytuacja jest doskonała” w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia
widok wystawy „Sytuacja jest doskonała” Marcina Mierzickiego w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia
Marcin Mierzicki „Zombie” z wystawy „Sytuacja jest doskonała” w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia
Marcin Mierzicki „Coś koło tego” z wystawy „Sytuacja jest doskonała” w Galerii Entropia fot. Mariusz Jodko, dzięki uprzejmości Galerii Entropia

Ewa Zarzycka: Jakbyś to robił, gdybyś miał robić to wszystko – ten cykl – od początku?

Marcin Mierzicki: Teraz robiłbym to ad hoc. Myślę o bardziej determinującej strukturze, w krótszym czasie, poszerzyłbym skład. Myślę o wystawach, które mają w sobie dodatkowy, wewnętrzny puls, możliwe są ich zmiany w trakcie. Angażujący wszystkich stan wyjątkowy, wyzwanie które pokazuje i rozwija swoje możliwości, gdzie czujesz niepewność, co będzie dalej, a to dopiero początek.

Ewa Zarzycka: Gdybyś mógł realizować ten cykl „gdzie indziej” – nie we Wrocławiu, nie w Entropii, to jakie wybrał byś miejsce „idealne”?

Marcin Mierzicki: „Idealny” byłby park-labirynt fikcyjnego hotelu Overlook, w którym rozgrywa się akcja „Lśnienia” Stanleya Kubricka. W labiryncie z bardzo wysokim żywopłotem za każdym razem można trafić na kogoś innego, albo nie spotkać nikogo. Taki „labirynt” złożony z kilku wystaw jednocześnie – a każda z nich bardzo wymagająca (śmiech) – mógłby powstać w miejscu, które ma wiele pomieszczeń. Byłby to dobry ogląd całości przy jednoczesnym skupieniu na indywidualnych propozycjach. Każdy ma do dyspozycji swoją przestrzeń, a wszystkie w sumie dają konkretny przekaz.

Robert Kuśmirowski: W myśl zaproponowanego przeze mnie projektu i jego spełnieniu społecznym /zbiórki elektro śmieci/ nachodzi mnie teraz jedno pytanie, które adresuje oczywiście do autora cyklu: i co słychać?

Marcin Mierzicki: Ogólnie słyszę jakieś głosy i inne szumy (śmiech). Szereg działań, rozmów i kombinacja postaw, jakie się pojawiły, przybiera dla mnie nową formę, cały projekt jest dobrym wstępem do wystawy, która nie jest „zaprojektowana”, myślę o ryzykownej strukturze, która „wymyka się spod kontroli”, jest otwarta na realne zmiany – zaskoczenia i zwroty akcji, myślę o formie wystawy, która poprzez szereg zabiegów proponuje i wprowadza ciągle nowe elementy, pokazuje albo sugeruje inne wartości, historia która prowokuje odniesienia i nie ma końca. (śmiech)

Idź do oryginalnego materiału