Synowa złożyła pozew o rozwód, bo syn nie zdołał mnie zmusić do sprzedaży mieszkania

przytulnosc.pl 3 dni temu

Nie ukrywam, iż cieszy mnie rozstanie syna z jego żoną. Jednak to, iż teraz obwinia mnie za ich rozwód, jest dla mnie nie do przyjęcia. Twierdzi, iż mogłam poświęcić swoje interesy dla dobra jego rodziny. A ja uważam, iż jeżeli małżeństwo rozpadło się z tak błahego powodu, to nigdy nie powinno zostać zawarte.

Mój syn Michał ożenił się z Dianą dwa lata temu. Już wtedy miałam przeczucie, iż z tego związku nic dobrego nie wyjdzie – zamiast serca Diana ma kalkulator.

Kiedy przyszła do naszego domu po raz pierwszy, miałam wrażenie, iż w głowie prowadzi dokładną kalkulację wszystkiego, co zobaczyła. Obejrzała mnie od stóp do głów, przeszła przez całe mieszkanie. Nie z ciekawości, ale z nastawieniem, jakby planowała wyprzedaż i chciała oszacować, co i za ile można sprzedać.

Cała rozmowa z nią kręciła się wokół pieniędzy i dóbr materialnych: kto gdzie pracuje, ile zarabia, jakie prezenty dadzą krewni – wszystko sprowadzało się do pieniędzy. Kiedy dowiedziała się, iż mam działkę, rozpromieniła się, ale kiedy usłyszała, iż wszystko jest na moje nazwisko, straciła humor. Nic dziwnego, iż od razu mi się nie spodobała.

Syn zapytał mnie o opinię, a ja szczerze powiedziałam, iż Diana nie jest dla niego odpowiednią partnerką. Michał mówił o miłości, a ona o pieniądzach. W ludziach widzi jedynie potencjalne korzyści. Dopóki może coś od nich uzyskać – będzie blisko, a gdy korzyści się skończą – odejdzie.

Michał obraził się na moją opinię, stwierdził, iż Diana pracuje w branży finansowej, dlatego interesuje się pieniędzmi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu:

– Twoja babcia całe życie pracowała z analizami medycznymi, ale jakoś nie interesowała się wszystkim, co ma związek z laboratoriami.

Syn zmarszczył brwi i powiedział, iż po prostu jestem uprzedzona, bo Diana pochodzi spoza miasta.

W pewnym sensie miał rację – nie mam nic przeciwko osobom, które przyjeżdżają do miasta w poszukiwaniu lepszego życia. Ale Diana chciała osiągnąć swoje cele kosztem mojego syna, co mi się nie podobało.

Mimo mojej opinii Michał i tak się ożenił. Młodzi zamieszkali w wynajętym mieszkaniu, nie prosili o miejsce u mnie i ja ich nie zapraszałam.

Początkowo planowali oszczędzać na własne mieszkanie, ale ich wydatki temu przeczyły. Wakacje, nowe telefony, drogie zakupy – oszczędzanie było tylko teorią. Zapytałam syna, jak zamierzają coś zaoszczędzić. Michał tłumaczył, iż Diana nie chce żyć w trybie oszczędności, bo „młodość ucieka, a życie trzeba czerpać garściami”.

Z czasem okazało się, jaki plan miała Diana na rozwiązanie problemu mieszkaniowego.

Syn zaczął sugerować, iż oszczędzanie trwa zbyt długo, a ceny mieszkań stale rosną. Powiedział, iż mogłabym sprzedać nasze trzypokojowe mieszkanie, kupić sobie mniejsze, a pozostałe pieniądze przeznaczyć na ich potrzeby. Kategorycznie odmówiłam. Nie zamierzałam sprzedawać przestronnego mieszkania i jeszcze dzielić pieniędzy z synową, która nie miała do niego żadnego prawa.

Michał obraził się na mnie i przez pół roku nie odzywał. W końcu, po kilku drinkach, wykrzyczał mi, iż to przeze mnie Diana złożyła pozew o rozwód. Powiedział, iż za długo musiałaby oszczędzać na własne mieszkanie, a ja powinnam była mu pomóc.

Jednak w jednym Diana miała rację – mój syn okazał się słabego charakteru, skoro zrzuca odpowiedzialność za swoje niepowodzenia na innych. Dobrze, iż nie zdążyli mieć dzieci.

Idź do oryginalnego materiału