Synowa żąda równej miłości do wnuków. Nie potrafię tego zrobić…

twojacena.pl 5 godzin temu

Dziś znów miałam trudną rozmowę z synową. To nie jest proste, być babcią w takiej sytuacji. Życie nauczyło mnie wiele – samotnie wychowałam dwóch synów, przeżyłam trudne chwile, nocne czuwania przy gorączkujących dzieciach, kiedy liczy się tylko obecność i czułość. Ale niektórych rzeczy nie da się wymusić. choćby miłości.

Kiedy mój syn Marek oznajmił, iż żeni się z kobietą, która ma córkę z poprzedniego związku, nie sprzeciwiałam się. Weszłam w to jak w błoto, bo widziałam, iż jest szczęśliwy. A dla matki to najważniejsze – by dziecko miało kogoś, kto je pokocha. Kinga, jego wybranka, sama wychowywała małą Zosię – ojciec dziewczynki zniknął zaraz po rozwodzie. Takich kobiet się nie ocenia, tylko wspiera. Ale…

Minęło siedem lat, odkąd są razem. Zosia ma teraz sześć lat, a nasz wspólny wnuczek, Jaś, skończył właśnie dwa. Zosia jest bystra, grzeczna, urocza. Ale to nie moja krew. Owszem, staram się – prezenty zawsze takie same, żeby nie było pretensji, pomoc w lekcjach, czytanie bajek. ale moje serce bije mocniej tylko dla Jasia. W nim widzę Marka z dzieciństwa, rysy mojego nieżyjącego już męża. Zosię lubię, szanuję, ale to nie to samo.

I właśnie to stało się kością niezgody. Kinga żąda, żebym kochała oboje dzieci tak samo. Jakby miłość dało się włączyć jak światło. Nie, moja droga. Potrafię być przy dziecku, wspierać, pomagać – ale nie udawać uczuć, których nie ma.

Nie mam do Zosi pretensji. To tylko dziecko, które znalazło się w trudnej sytuacji. Ma swoje babcie – jedna mieszka w Szczecinie, druga po rozwodzie jak kamień w wodę. Kinga sama mówiła, iż jej matka ledwo znajduje czas choćby na urodziny wnuczki. Więc dlaczego wymagania spadają na mnie?

Ja zawsze jestem. Przywożę ubrania, odbieram Zosię z zajęć, gotuję obiady. Robię to z sercem – ale tylko tyle, ile mogę dać. Nic więcej. Kinga jednak patrzy teraz na każdy prezent podejrzliwie: „Dlaczego Zosia dostała tylko książkę, a Jaś zabawkę?”. Jak wytłumaczyć, iż wybrałam książkę, bo wiem, co Zosię interesuje? Dla niej to tylko dowód, iż „nie kocham jej córki”.

Rozmawiałam też z Markiem. Spokojnie, bez krzyków. Powiedziałam, iż nie mam nic przeciwko Zosi, ale nie potrafię kochać jej tak samo. jeżeli będą mnie zmuszać do udawania – lepiej się trochę odsunąć, niż żyć w zakłamaniu. Zrozumiał. To mądry chłopak. Ale teraz stoi między młotem a kowadłem i nie wie, po której stronie stanąć.

A ja… jestem zmęczona tłumaczeniem oczywistości. Jestem babcią. Prawdziwą – ale tylko dla jednego dziecka. Dla drugiej – po prostu dobrą, życzliwą kobietą. I to wcale nie jest mało. Wymagać więcej – to okrucieństwo.

Nie jestem zła. Po prostu nie pozwolę, by mnie osądzano za to, iż nie potrafię przeskoczyć własnego serca. To moje uczucia. Moja prawda. I nie odstąpię od niej, choćby jeżeli kosztem będzie chłód synowej.

Idź do oryginalnego materiału