Syn napisał dla ojca nekrolog. Był nieco zbyt szczery. "Nikt nie powie: szkoda, iż go nie znałem"

gazeta.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. pixabay / joaph


Ten nekrolog z pewnością przejdzie do historii. Powód? Syn zmarłego mężczyzny postanowił opisać jego życie w dość zabawny i nieco prześmiewczy sposób. "Teraz już jest tylko problemem Boga" - czytamy w barwnej i nietypowej opowieści o życiu i śmierci ojca czwórki dzieci.
Jak dowiadujemy się z nekrologu, Robert Adolph Boehm, zmarł 6 października w wieku 74 lat. Informacja o tym została udostępniona w mediach społecznościowych, a autorem tej niezwykle barwnej opowieści w formie facebookowego postu, był jego syn. Notatka stała się viralem, udostępnianym i komentowanym w sieci, bo chociaż mówi o śmierci i pożegnaniu, wywołuje uśmiech na twarzy.


REKLAMA


Zobacz wideo Anna Kiełbasińska o zakończeniu kariery. "Miałam wrażenie, iż widzę swój nekrolog" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Ten nekrolog jest inny niż wszystkie. Nie ma płaczu, jest uśmiech
Śmierć bliskiej osoby jest trudnym tematem, jest jednak też czymś nieuniknionym. Rodzina zmarłego oprócz pożegnania, musi zająć się też często organizacją całej ceremonii. Wybrać sposób złożenia ciała, kwiaty i wiązanki funeralne, ale także zdecydować o treści nekrologu. Jednak to "specjalne zawiadomienie o śmierci" może przybrać nieco inne formy. Przykład? Jeden z synów zmarłego mężczyzny postanowił napisać dość oryginalną, może choćby nieco prześmiewczą i komiczną notatkę, która informowała o śmierci jego ojca.


"Wymamrotał swoje ostatnie niezrozumiałe i prawdopodobnie niepotrzebne przekleństwo na krótko przed potknięciem się i uderzeniem w głowę" - czytamy na początku nekrologu. "Został zapamiętany przez potomnych, jako ten, który uniknął poboru do wojska, bo za każdym razem, kiedy przychodziło powołanie, on miał lada moment zostać ojcem. Zrobił to aż cztery razy" – pisze jego najmłodszy syn, Charles Boehm.


Dwa razy udało mu się zrobić dziury w desce rozdzielczej własnego auta, kiedy chciał nabić strzelbę, a jego żona, która była przyzwyczajona do takich 'wpadek', czuła się bezpieczniej w wietnamskiej dżungli niż we własnym domu.


Okazuje się, iż oprócz zamiłowania do starej broni i kompletnego braku umiejętności strzeleckich, zmarły ojciec czwórki dzieci, był też "ikoną mody" wśród mieszkańców swojego miasteczka. "Pewnie kojarzycie go z tych dziwacznych kapeluszy, szerokich koszul i jeszcze większych spodni. Lubił też zakładać skórzane kurtki z poprzedniej epoki" – dowiadujemy się z opisu. Autor nekrologu informuje także o śmierci żony zmarłego ojca: "w lutym Bóg w końcu okazał miłosierdzie Dianne, zabierając ją od niego do piekła, aby dać jej zasłużony spokój i ciszę".
Nekrolog kończy się kilkoma zabawnymi wersami. "Wszyscy zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby pogodzić z wybrykami Roberta, ale teraz jest on już problemem Boga. Nikt nie powie: szkoda, iż go nie znałem".


"Ostatnia pożegnalna trasa końcowa"
Oczywiście w tym nieco oryginalnym nekrologu nie zabrakło informacji o stypie, nazwanej przez syna "ostatnią pożegnalną trasą koncertową". Zostali na nią zaproszeni wszyscy mieszkańcy miasteczka. "Załóżcie wszystkie dziwaczne i niedopasowane stroje, co będzie ukłonem w stronę jego ekscentrycznego wyczucia mody" – pisze syn. "Kwiaty będą mile widziane, a przed trumną zostanie umieszczona skarbonka, gdzie będziemy zbierać na jakiś szczytny cel" – dodaje. Nekrolog można przeczytać TU.
Idź do oryginalnego materiału