Syn ma dom, córka ma urazę

twojacena.pl 6 godzin temu

Zakładam, iż będę wiedzieć, jak się dostać. A co ze mną? Gołym/? Mam znów dzieci, teraz samotnie? Basia wstała z fotela, jej twarz zrobiła się czerwona z złości.

Basiuniu, spokojnie, moja kochanka. Nie na dwór. Pomogę zbytem, wpłacę pierwszy wpis, Józef starał się mówić łagodnie, ale córka nie chciała słuchać.

Pierwszy wpis! Czy w ogóle wiesz, ile kosztuje mieszkanie? Jakie są w tej chwili stawki kredytowe? A Przemi, znaczy cały dom? Darmo? Za piękne oczy?

On mój syn, Basiu.

A ja nie córka? głos Basi chrypliwy Prawdopodobnie dwadzieścia lat byłaś dla mnie córką, a teraz nagle przestajesz?

Józef westchnął bezradnie i opadł na kanapę. Ten rozmów był już trzeci raz w tygodniu. I zawsze było to samo. Krzyki, łzy, oskarżenia.

Basiu, zrozum, Przemek z żoną i dwójką dzieci żyje w jedno pokoji. Mają trzeciego w planie. A ty z Kasią macie własne trzy pokoje.

Wynajmowane! przerwała Basia.

Ale nie jednona. I potem, ja ich nie zostawiam w potrzebie. Po prostu dom… Znamy go. Budowałem go, gdy Przemek się urodził. Każdy kamyk własnoręcznie. Zawsze myślałem, iż synowi otrzyma.

Oczywiście, synu! A iż pomagałam, gdy chorowałeś? Codziennie jeździłam przez miasto, dawałam podkłady, brała, przygotowywała jedzenie… Gdzie był Przemek? W Warszawie, na zarobkach!

Józef znużony potarł oczy. Syn wyjechał do Warszawy z racji dobrej pracy. Przez ostatnie pięć lat starał się zapewnić rodzinie. A córka Tak, Basia piekła się po infarkcie. Ale mieszkała w sąsiedztwie, nie w innym kraju.

Basia, dom zawsze należał do syna. Rozwiązanie przyjęte jeszcze przed twoim urodzeniem. Tak działa nasza rodzina.

A mama! pożaliła się Basia. Mama by nigdy nie pozwoliła na taki nieporządek.

Wręcz przeciwnie. Mama wiedziała, iż dom szyje do Przeme. A dla ciebie planowaliśmy pomóc z zakupem mieszkania.

Mama zmarła dziesięć lat temu! błysnęły łzy w oczach Basi. A ty chcesz mnie przeprosić jagę!

Na progu pojawiła się wnuczka dziesięciolatka Ola. Z lękiem patrzyła na krzyczącą matkę i milczącego dziadka.

Mama, czego krzyczysz?

Basi nagle odwróciła się i obniżyła ton:

Idź do pokoju, Oleneczko. Dorośli rozmawiamy.

Dziewczynka zawahała się, ale posłusznie odeszła. Basia ciężko opuściła się w fotel.

Wiem, tatu. Zawsze Przemek był dla ciebie ważniejszy. Zawsze mu coś lepszego, a mi co zostaje. jeżeli nie chcesz dzielić spadku, to proszę, niech sędzia rozstrzygnie. Zdobędę swoją część, to pewne.

Józef ztwardział. Córka za pierwszym razem groziła sądem.

Basiuniu, dlaczego? Ja przecież jeszcze żyję. Co to za spadek?

Skoro ci nie wiesz! Wiem, iż już wszystko z Przeme. On sam mi powiedział. Zanotowanie wypis dałem, żeby mnie ominął?

Stary milczał. Rzeczywiście, miesiąc temu podpisał zapis. Przemek nalegał. Powiedział, iż wtedy Józef przełknął smutek.

Postąpiłem, jak uważałem dobrze. Pomogę ci z mieszkaniem, zaszczyt. Ale dom pozostanie Przemku.

Basi gwałtownie podniosła się.

Wiem nie dokończyła, chwyciła torbę i wyszła. Oleneczko! Przygotuj się, idziemy!

Ola pojawiła się za chwilę, przykro się uśmiechając dziadkowi.

Nie złoś się na mamę, dziadku. Ona tylko się męczy.

Józef ze ścisnątką uśmiechnął się w odpowiedzi i pogłaskał dziewczynkę po głowie.

Idź, słońko. Mamę nie warto zostawiać czekać.

Kiedy załadował się huk drzwi, starszy podszedł do okna. Basia z dłużką za rękę gwałtownie szła po drodze ku bramie. U wychodzasza odwróciła się, jakby poczuła wzrok ojca, ale odwróciła się i wysztknęła bramkę.

Józef smutno patrzył na córkę i wnukę. Czy Basi naprawdę miała rację? Czy był do nich niesprawiedliwy? Dzieci powinny być równe w oczach rodziców, ale mając adekwatność zawsze przyszła synom. Tak było przewidywane. W ich rodzinnym zwyczaju. Stare domy wychodziły na synów. Dziadek, ojciec, on sam Teraz Przemek.

Córki wychodziły z mężem, dawało się Dresses. One szły do innych rodzin. A synowie kontynuowali zwyczaj, dawali dwa kółka, dbali o rodziców w starszym wieku. Za to im i przyszło.

Telefon wyrywał Józefa z zastanowi. Przemek.

Tatu, jak tam? głos syna brzmiał żywcem. Już w sobotę dojedziemy, jak zabiega. Ewa już prawie wypakowała rzeczy, dzieci gotowe na przeprowadkę.

Tak, synu, Józef zapiekł. Wszystko dobrze. Czekam.

A Basi wizytowała? Wiesz, co jej powiedziałeś?

Tak, powiedziałem Józef zawahał się. Ona to niezbyt dobrze przyjęła.

Tak myślałem! w głosie Przeme pojawi się rozzuchwalenie. Jadą zawsze mięso. Co, znowu scenę zatacz.NEW

Przemek, nie mów tak o siostrze. Nia łatwe też. Z Kasią oni nie najedzinają, pieniędzy nigdy braku.

Kto ich wzbogaci? przerwał syn. Ja też nie żyję w błocie. Ale ja co nieco pracuję, a nie jęcze cały czas!

Basi też pracuje, łagodnie zaargumentował ojciec.

Trzy dni w tygodniu w ten czytelni! To nie praca, to tyle No, tatu, najważniejsze, iż się dobrze rozszerzał. Ty dobrze postąpiłeś z domem. Ja o tobie zadba, obiecaję.

Józef bezustannie uśmiechnął się. W ostatnich latach troska syna opierała się o rzadkie rozmowy i jeszcze rzadsze wizyty. Chociaż Przemek rzeczywiście miał niełatwą sytuację. Żona, dwójka odkładka, trzeci w planie, ciężka praca

Oczywiście, synu. Wiem.

Po rozmowie z synem na duszach zrobiło się jeszcze ciężej. Józef powoli przeszedł na kuchnię, wytrychał czajnik. Stary dom skrzypał podłogami, jakby narzekał na właściciela. Za oknem zaczynało się przemiał. Jesień w tym roku wypaliła wcześnie, zimno.

Znowu zadzwonił telefon. Tym razem Basia.

Tatu, głos córki brzmiał głuchy, przepraszam za scenę. Zaszła za daleko.

Nic, córeczko. Znam.

Nie, nie znam. Ja nie znam. Po prostu po prostu mi smutno. Wiesz, zawsze myślałam, iż dla ciebie ja z Przemkiem równie cenny. A teraz wiem, iż nie.

Basia, wy obaj moi dzieci, i was równie kocham, Józef poczuł, jak do nosa nurtują. Ale dom dom zawsze był synowi. Zwyczaj.

Zwyczaj, echem odwzajemniła Basia. Wiem, jaki to w tej chwili wiek, dwudziesty pierwszy! Jakie zwyczaje? Równość.

Józef nie potrafił odpowiedzieć. Basia zawahała się i wypowiedziała już spokojniej:

Dobrze, tatu. Ustaliłam, iż nie będę bronić się w sądzie. To głupi. My jesteśmy rodziną. Ale i do ciebie nie przyjdę. Nie mogę. Zbyt się boli.

Basiuniu, nie wiesz.

Nie, tatu. Wszystko ustaliłam. Olenę zobaczysz, jeżeli chcesz. Nie będę zakazywać. Ale sama sama już tam nie pójdę.

Józef poczuł, jak ciepła łza spłynęła mu po policzku.

Córeczko, zrozum.

Do widzenia, tatu.

W aparacie zadźwięczały gudki. Józef długo siedział bez ruchu, telefon w rękach. Za oknem całkowicie się zmrociło. Czajnik od dawna odparował i ostygł. W domowym Sokółku zrobiła się cisza.

Następujące dni wpadły w zgiełk. Przemek przwiózł rodzinę, i dom napełnił się głośnością, dzieci gloskami, rozprostowana spódnicy. Ewa natychmiast wziął się do postrzys, przestawień. Przemek przewoził pudełka, montował nową szafę do pokoju dziecka. Pięciolatka Kicia i trójolatka Nastusia biegły po pokojach, oswojąc nową przestrzeń.

Józefu przydzielono jego starą sypialnię. Ewa oburozwia jej z dobrem: stawia wygodne krzesło, wisząc nowe firan, kupując ortopedyczne matrac.

Tata, ci wystarcza miejsce na rzeczy? troskawie pytała ona. Może jeszcze torbę stawiać?

Nie, córeczko, wszystkiego wystarczy, machnął ręką starszy. Jakie moje rzeczy…

Wieczorami zbierali się na kuchni. Ewa gotywał kolację, Przemek opowiadał o planach na przyszłość. Syn planował rozszerzyc dom, odnowić dach, wymienić system ogrzewania.

Tata, tobie się poszczęściło, iż ja w budownictwie pracuję, śmiało syn. Wszystko zniżki zrobimy, znając się.

Józef skinął głową i uśmiechnął się. Ale myśli jego były gdzieś. Zawsze myślał o Basie i Olenie. Jak im tam? Córka nie dzwoniła, na jego telefony odpowiadała jednosylnie, powołując się na zajętość.

W jedną z wieczór, kiedy dzieci już spały, a Ewa poszła do łazienki, Józef zdecydował pogadać z synem.

Przemek, cały czas myślę o Basie…

Syn zmrużył się.

A co z nią? Znów pieniędzy prosi?

Nie, synu. Po prostu… Czy… może my źle postąpiliśmy z domem? Czy mogliśmy inaczej rozwiązać sprawę?

Przemek odłożył gazetę, którą czytał, i uważnie spojrzł na ojca.

Tata, wszystko zrobiliśmy правильно. Dom zawsze przekazywany był po linii męskiej. Ty sam mi to mówiłeś od dzieciństwa. I potem, u mnie wielka rodzina, mniej potrzebujemy.

U Baszy też jest rodzina, cicho zaprotestował Józef.

Rodzina? prychnął Przemek. Mąż-alkoholik i jedno dziecko. I mieszkanie u nich jest, choć wynajmowane. A u nas trzy dzieci i własny kątek dopiero pojawił się.

A może… może podzielić jakś? Obszar duży, dałoby się…

Tata, Przemek ostrzeżenie spojrzał na ojca, to już omawialiśmy. Wszystko rozważone, dokumenty podpisane. Basia po prostu zawiódł. Zawsze zawiódł. Pamiętasz, jak łańcuch zrobiła, kiedy kupiłeś mi samochód na osiemnastkę?

Ale jej też dałeś…

Za dwa lata! I nie samochód, a tylko kurs jazdy wysłałeś. Ona sama nie zrobiła niczego, aby zarobić. Stała się zawsze zasłużona.

Józef westchnął. W słowach syna była dawka prawa. Basia rzeczywiście była bardziej zasłużona, lekko. W przeciwieństwie do celu dobrej Przeme, ona jakby płynęła prądem. Ale czy to jej wina? On i żona sami wychowali dzieciaki.

I potem, kontynuował Przemek, ona ma męża. Niech on o niej zadba. A ty mój ojciec, i ja o tobie na starość zadba, to sprawiedliwe.

Do pokoju weszła Ewa, wycierając wilgotne włosy ręcznikiem.

O czym sądzicie, panowie?

No, uśmiechnął się Przemek, tata rozpacza, iż my Basie zaszkodziliśmy.

Ewa usiadła tuż obok Józefa i wzięła go za rękę.

Tata, nie myśl o tym. Wszystko dobrze rozumiemy. Basia zrozumie z czasem. A my o ciebie zadba, obiecaj.

Józef wdzięcznie uśmiechnął się żonie. Ewa była dobrą kobietą, troskliwą. Przeme się jej szczęśliwy.

Życie zaczął swym rytmem. Józef pomagał z wnukami, grze w ogródku. Przemek z Ewą pracowali, nadzorowali dom. Stopniowo starszy przyzwyczajał się do nowego życia. Ale myśli o Basie nie opuszczały go.

Jednego poranka, kiedy wszyscy już rozeszli się Przemek do pracy, Ewa zabierając dzieci do przedszkola zadzwonił dzwonek. Na progu siedziała Ola.

Dziadku, witam! wpadła do uścisku. Mam miękko!

Oleńko, słoneczko! Józef mocno uściskał wnuczka. Jakże się wyrosła w te trzy miesiące!

Całych dwa centymetry! dumnie poinformowała dziewczynka. A jeszcze jestem отличница. Czy z księgą pokażesz?

Oczywiście, chcę. Przysuń się szybciej, stawiam herbatę.

Podczas herbaty z ciasteczkami Ola opowiadała o szkole, o nowym nauczycielu, o koleżankach. Józef z zapałem nasłuchiwał każdego słowa, starając się nie przegapić żadnego szczegółu.

A jak mama? ostrożnie zapytał.

Ola nagle zamilkła.

Mama płacze. Często, gdy myśli, iż ja nie widzę. Z tatusiem się kłóci.

Silnie kłóci?

Tak. Tatu mówi, iż my nikomu nie są potrzebne, a mama mówi, iż to tatu winny. A potem tatu odchodzi, a mama płacze. Ola zawisała i dodała. A jeszcze mama powiedziała, iż szykują się przenoszyć.

Przenoszyć? Dokąd?

Nie wiem, wzruszyła ramionami dziewczynka. Mama powiedziała, iż znaleźła pracę w innym mieście. Bibliotekę zamykają, a u nas pieniędzy mało…

Józef poczuł, jak serca ściska ból. Czy Basia się przenieśli? I wnuczka zabierze?

A tatuze z wami idzie?

Ola potrząsnęła głową.

Nie. Tatu zostanie tutaj. Oni z mamą się rozwodzą.

To był cios. Józef wiedział, iż z Baszą nie wszystko było w porządku, ale rozwód…

Dziadku, a mogę zmienjać do ciebie na wakacje? zapytała nagle Ola. choćby jeżeli się przeniesiemy daleko?

Oczywiście, słoneczko, Józef objął wnuczkę. Oczywiście, będziesz. Zawsze mam ochotę.

Kiedy Ola poszła, Józef długo siedział w bezruchu. W głowie wirowały myśli. Basia przenieśli się. Rozdzielają się z mężem. Pozostaje sama z dziećmi w obcym mieście. A on, ojciec, znowu niczego nie pomógł córce w trudnej chwili. Naprzeciw, zabierał jej ostatnią nadzieję możliwość życia w domu rodziców.

Wieczorem, gdy wszyscy zebrały się na kolację, Józef był niezwykle milczący. Przemek z Ewą omawiali plany na weekend, dzieci szumiały, a stary cały czas myślał.

W końcu, kiedy Ewa ułożyła dzieci i poszła do pokoju, a Przemek usiadł przed telewizorem, Józef zdecydował.

Synu, musimy pogadać.

Przemek odwrócił się od ekranu i pytające spojrzał na ojca.

Co się stało?

Basia rozwodzi się z mężem, powiedział Józef. I przenieśli do innego miasta.

Dzień dobry, Przemek prychnął. Kostek jest niezawsze trzeźwy. Skąd korzyść?

Sprawa nie w tym, przerwał ojciec. Chcę pomóc Basie.

Pomóc? Jak?

Chcę sprzedać dom.

Przemek wstał z kanapy.

Co?! Jaki 'sprzedać’? Wyزять? Dom już mój, pamiętasz? List!

Anuluję list. Można to zrobić w sądzie, dowiadywałem się.

Tata, ty… Przemek zaczął się zastanawiać. Ty coś poważnego? A my? A dzieci? Czy wrocimy do jednona?

Nie, synu. Wszystko zaplanowałem. Sprzedamy dom i kupimy dwa mieszkania. Jeden tobie z rodziną, drugi Basie z Oleną. Mam trochę pieniędzy, wystarczy na pierwsze wpisy.

Ty… Przemek zacisnął pięści. To wszystko Baska! Ona cię podkarmiła! Przyjęła, da? Rozpłakała?

Nie, syn. Basia nie przychodzą. Przyjęła Oleń. Moja wnuczka. Twój kuzyn. Opowiedziała mi, iż mama często się rozpacza. Że wychodzą. Że chcesz, żeby Basia wychodzą? Żeby nie widziałem wnuć?

Tata, ty wszystko źle rozumiesz. Nikt im nie zakazuje przyjeżdżać w gościu…

Gości, pożalił się Józef. A mieszkać gdzie? W wynajmowanym mieszkaniu? W obcym mieszkaniu?

Ale dom… Przemek zrezygnowany usiadł na kanapie. To nasz dom. Family. Dziadków.

Dom to cegły, synu. A rodzina to bliźniaki. I nie mogę wybierać między swoimi dzieci. Nie mogę jednemu cały, a drugiemu nic.

Do pokoju weszła Ewa. Cicho nasłuchiwała rozmowy z korytarza.

Przemek, delikatnie powiedziała ona, tata ma rację. Basia w tej chwili trudniej się radzi niż my. U nas jesteś, ja, wsparcie. A ona sama zostaje.

I ty tam? Przemek z pożądaniem spojrzał na żonę. My tyle czeka na ten dom! Tyle planowaliśmy! A teraz wszystkoສ!

Nie wszystko, a twój córka i kuzynka, stanowczo powiedziała Ewa. Przemek, zastanów się. jeżeli by rozmowa szła o twoim córki, chciałbyś, aby ci pomogli?

Przemek długo milczał, patrząc w jedno miejsce. Potem głęboko westchnął.

Cholerka was. Zrób, jak chcesz. Ale potem nie płacz, jeżeli Basia wszystko poprawi i opadnie z zaniedbań.

Józef wstał, podszedł do syna i położył dłoń mu na ramieniu.

Dziękuję, synu. Zawsze wiedziałem, iż zrozumiesz. Ty też mój syn.

Następnego dnia Józef zadzwonił do córki.

Basia, musimy spotkać się. To ważne.

Tata, jestem zajęta. I ogólnie mamy nie o czym…

To o sprzedaży domu, przerwał Józef. Przyjdź dzisiaj do sześciu.

Basia pojawiła się dokładnie w wyznaczonym czasie. Wyglądała osłabiona, pobledziała. Przeme i Ewa też siedzieli w domu. Usiadali napięci, jak na zebraniu.

Wejdź, córka, Józef wprowadził Basię do salonu. Usiądź. Rozmowa będzie poważna.

Basia nieufnie usiadła w fotelu, patrzyła na ojca, a potem na brata.

Zdecydowałem się sprzedać dom, powiedział Józef. Kupimy dwa mieszkania. Jeden Przeme z rodziną, drugi tobie z Oleną.

Basia zamarła, nie wierząc w słowa.

Co? Ale jak… A Przemek… A lista?

Lista zostanie anulowana, spokojnie odpowiedział Józef. Przemek zgodzony.

Basia przełożyła wzrok na brata. Ten posępnie kiwnął głową.

Ale dlaczego? cicho zapytała.

Bo wy obaj moi dzieci, prosto odpowiedział Józef. I nie mogę wybierać między wami. Nie powinienem choćby zaryzykować.

Basia zasłoniła twarz rękami, barki jej się potrząsnęły. Ewa cicho podeszła i objęła tułakę za ramiona.

Wszystko będzie dobrze, Basiu. Wejdziemy. Razem.

Józef patrzył na swoj dzieci i czuł, jak ciężar, który wciskał na serce przez ostatnie miesiące, powoli ustępuje. Wziął poprawne decyzję. Jedyne słuszne.

Wiosną stary dom został sprzedany. Zamiast niego w rodzinie pojawiły się dwa mieszkania trzyosobowa w Przeme i dwupokojową dla Basi. Józef przeniósł się do córki tak było łatwiejsze dla wszystkich. Basi została zatrudniona w szkolnej bibliotece, gdzie gwałtownie się adaptowała i choćby uruchomiła kółka literackie.

A latem obie rodziny w lipcu pojechały nad morze. Siedząc na brzegu i gapiąc się, jak Przeme z Ewą grają siatkówkę z Basią, jak rzeją się w wodzie wszystkie dzieci i Kicia z Nastyą, i Ola, Józef myślał o tym, jak bliski był strasznej pomyłki. Aby zniszczyć szarady, które miał. Rodzinę.

Dom to tylko cegły. A rodzina to ludzie, którzy ciebie kochają. I których ty kochasz.

Idź do oryginalnego materiału