Superman, jakiego chcemy, a na jakiego nie zasługujemy – recenzja komiksu „Superman Action Comics: Nadejście Świata Wojny”, t. 1

ostatniatawerna.pl 2 tygodni temu

Fantastyczna przemiana

Dużo ludzi nie lubi Supermana ze względu na jego dość konserwatywną kreację. Fakt, iż historie z nim były jałowe, a sama myśl o nadczłowieku przyprawiała czytelników o mdłości i napady nudy. No bo jeżeli może przeżyć wszystko i uratować kogokolwiek, stawka nigdy nie może być wystarczająco wysoka, aby zaangażować czytelnika na jakimkolwiek znaczącym poziomie. Co innego, gdy musi zmierzyć się z mentalnym zagrożeniem, a nie fizycznym. Tutaj zwykły farmer o dobrym sercu musi jednak wznieść się na wyżyny intelektualne.W najnowszym dziele od

Phillipa Kennedy’ego Johnsona jednak tak się dzieje. Superman jest przedstawiony jako Clark, który musi rozwiązać moralną zagadkę, która wpływa na prawie każdy aspekt jego życia. Co zaskakujące, zostaje to osiągnięte dzięki Bane’owemu odpowiednikowi Człowieka ze Stali – Mongulowi, postaci znanej przede wszystkim ze swojej czystej brutalności. Mongul, masochistyczny władca Świata Wojny, wysyła grupę starożytnych, zniewolonych Kryptończyków (a przynajmniej tak im się wydaje) na Ziemię w celu emocjonalnego manipulowania Supermanem. Plan działa jak urok, a zrozpaczony Clark świadomie kieruje się prosto w pułapkę. Normalnie nie byłoby to powodem do niepokoju wśród fanów. W pełni sprawny Superman nie powinien mieć problemu z odlotem na inną planetę, skopaniem tyłka swoim przywódcom, a następnie powrotem do domu na kolację. Jednak Johnson wykorzystuje kilka wcześniej istniejących punktów fabularnych, aby wzbudzić uzasadnione zainteresowanie sytuacją zarówno bohaterów opowieści, jak i czytelników w komiksie. A na dodatek USA, UE i Atlantyda są wściekłe na najmilszego kosmitę świata, który traktuje Ziemię jak swój dom.

Parę detali

Drugą istotną postacią jest syn Supka – Jon Kent. Z pewnością problem polega na tym, iż Jon jest zdenerwowany perspektywą potencjalnej śmierci swojego ojca, która została przedstawiona w prologu do tej historii, ale jego zachowanie waha się od wybuchów w rodzinie, przez szydzenie z uchodźcy ze Świata Wojny, do stwierdzenia, iż chce uderzyć Batmana. Jon ewidentnie jest tutaj nastolatkiem i wciąż nie dorósł emocjonalnie. Jak widać, ten komiks to rollercoaster psychoanalizy rodziny Elów.

Autor rysunków, Daniel Sampere, od samego początku rysuje potężnego, majestatycznego Supermana, co świetnie kontrastuje z opowiadaną fabułą. Miejscami jednak anatomia Clarka Kenta jest mocno przerysowana i przypomina charakterystyczne, napompowane, nienaturalne sylwetki z kart komiksowych lat 90.

Bo jednak wszystko zaczyna się od Supka

Recenzowany przeze mnie tytuł to nie tylko zmagania Człowieka ze Stali w pokonaniu nowych stworzeń. Superman szuka odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości tajemniczych uchodźców i ich rzekomego związku z planetą Krypton. Zadaje pytanie: czy we wszechświecie mogą istnieć inni Kryptończycy? W międzyczasie wraz z naukowcami z Atlantydy bada wrak statku Warworld… i dokonują szokującego odkrycia, które może zmienić równowagę sił na Ziemi.

Ten tytuł jest przesiąknięty wszystkim, co najlepsze dla Supermana u progu trzeciej dekady XXI wieku. Naprawdę brakowało nam tego, by popatrzeć na Clarka Kenta od nieco innej strony. O ile łatwo bawić się i przekształcać gacka z Gotham, tak skostniałego, tradycyjnego Clarka już nie. A jednak Johnsonowi się to udało.

Idź do oryginalnego materiału