Christopher
spędza wieczór ze swoim kilkumiesięcznym synem, dzięki czemu jego
żona Sharon, z którą jest w separacji może rozerwać się na
imprezie. Pod wpływem przyjaciela Chris dołącza do aplikacji
randkowej i nawiązuje kontakt z kobietą przedstawiającą się jako
Adra, wstydliwa istota powoli wychodząca z traumy i gotowa na
poznanie miłego mężczyzny. Co prawda nie pokazuje całej twarzy,
ale poza tym jej zachowanie przeczy słowom. Chris nie widzi
nieśmiałej kobiety, tylko wyuzdaną uwodzicielkę z podniecającym
go ciałem. Mężczyzna jest niemile zaskoczony swoją reakcją na
kobietę niebędącą jego prawdziwą miłością. Marzy o
naprawieniu związku z Sharon, a jednocześnie odczuwa silny pociąg
fizyczny do Adry, która w pewnym momencie zaprasza go do siebie. W
pierwszym odruchu Chris odmawia spotkania, rozważa jednak zmianę
decyzji, gdy nagle kontaktuje się z nim skompromitowany astrofizyk,
niejaki doktor Orion Zephyr, który radzi natychmiast zakończyć
rozmowę z kuszącą go istotą. Twierdzi, iż Chris znalazł się w
śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale ostrzegany mężczyzna bardziej
obawia się o bezpieczeństwo Adry. Potencjalnej ofiary uczonego
stalkera.
 |
Plakat filmu. „Succubus” 2024, Convoke Media, BondIt Media Capital, Brick Lane Entertainment |
Niezależny
horror twórcy „Miss Virginia” (2019) i „Hard Miles” (2023),
urodzonego w Toronto, dorastającego w amerykańskim stanie Arkansas
i często goszczącego na irlandzkiej wsi (u dziadków), R.J. Daniela
Hanny. Pierwszy szkic scenariusza „Sukkuba” (oryg. „Succubus”)
powstał podczas pandemii COVID-19, a jego skuteczność autor -
Daniel Hanna - przetestował po konsultacji z przyjacielem ze
studiów, najprężniej rozwijającym się w aktorstwie Brendanem
Bradleyem. Dokładanie omówili niektóre sceny, po czym Hanna
nakręcił i zmontował wybrane fragmenty głównie po to, by upewnić
się, iż jego artystyczna wizja należycie wpasuje się w
eksperymentalną formę. Parę tygodni później wystosował kolejne
zaproszenie do Bradleya – tym razem do obsady aktorskiej
„Sukkuba”. Etap produkcji trwał piętnaście dni. Dystrybucja
(internetowa) trzeciego pełnometrażowego osiągnięcia
reżyserskiego R.J. Daniela Hanny - niskobudżetowego horroru
demonicznego, ewentualnie psychologicznego, o lekkim zabarwieniu
erotycznym, surrealistycznym i makabrycznym – ruszyła w ostatnim
tygodniu września 2024 roku. W Polsce „Sukkub” został
udostępniony w kwietniu 2025 na platformie CDA Premium.
Pradawny
demon (sztuczna inteligencja? Niewinna ofiara, obiekt obsesji
szalonego naukowca?) w epoce voyeuryzmu. Kamerki internetowe,
elektroniczne nianie/całodobowy zdalny monitoring w pokoju
dziecięcym i monitoring miejski, urządzenia podsłuchowe
(smartfony) dobrowolnie noszone w kieszeniach, torebkach, plecakach,
nieodpłatne udostępnianie danych wrażliwych w mediach
społecznościowych (swoich, rodziny, przyjaciół i nieznajomych),
wirtualne randki, „stosunki seksualne” (tzw. cyberseks), intymne
zwierzenia w trybie online, w rzekomo prywatnej przestrzeni, a w
rzeczywistości na forum publicznym. Po zagadkowym prologu z Ronem
Perlmanem (m.in. „Lunatycy” i „Desperacja” Micka Garrisa,
„Cronos” i „Blade: Wieczny łowca II” Guillermo del Toro,
„Wyspa doktora Moreau” Johna Frankenheimera i niewymienionego w
czołówce Richarda Stanleya, „Obcy: Przebudzenie” Jeana-Pierre'a
Jeuneta, „13 grzechów” Daniela Stamma,
„Pokerowa noc”
Grega
Francisa) przenosimy się do luksusowego lokum około
czterdziestoletniego mężczyzny opiekującego się niemowlęciem, na
odległość doglądanym także przez jego matkę i żonę, z którą
jest w separacji. O nich wie, ale ile osób tak naprawdę przygląda
się bezbronnemu stworzeniu sprowadzonemu na ten wścibski świat
przez upadającego biznesmena i zranioną gospodynię domową? Ilu
zboczeńców przegląda social media rodziców bezrefleksyjnie
udostępniających zdjęcia swoich pociech? Ile deepfake'ów z
maleńkim Mikeyem już krąży w Sieci? Jego rodzice, Chris i Sharon
(przekonujące występy Brendana Bradleya i Olivii Grace Applegate,
którą fani kina grozy mogą pamiętać chociażby z
„Organ Trail”
Michaela Patricka Janna), najwidoczniej się nad tym nie
zastanawiają, podobnie jak Denise (bezbłędna Rosanna Arquette),
przedstawicielka starszego pokolenia, teoretycznie powinna więc być
bardziej podejrzliwa wobec nowoczesnego życia. Filmowanie tradycyjne
nierównomiernie przeplata się w „Sukkubie” R.J. Daniela Hanny z
techniką screenlife (computer screen film), a głównym
tematem pierwszej partii filmu są uczuciowe rozterki głównego
bohatera. Wewnętrzny konflikt Chrisa. Można to postrzegać jako
współczesną reinterpretację arcydzieła Johanna Wolfganga von
Goethego, w całości po raz pierwszy wydanego w 1833 roku (po
śmierci autora) dramatu pt. „Faust”. Kuszenie Mefistofelesa
zamienione na kuszenie Eddiego (zapewne celowo przejaskrawiona
kreacja Dereka Smitha; zabawna karykatura nieuleczalnych podrywaczy)
i Adry (diabolicznie magnetyczna Rachel Cook, której w niniejszej
pracy pomogło doświadczenie w modelingu i działalność w mediach
społecznościowych). Chris liczy na odbudowanie swojego związku
małżeńskiego, na przekonanie Sharon, iż nie jest już
pracoholikiem uganiającym się za spódniczkami, ale zakłada konto
na portalu randkowym i postępuje zgodnie ze wskazówkami wytrawnego
kobieciarza „przypadkiem” będącego jego najlepszym
przyjacielem. Skoro jest w separacji, to z czystym sumieniem może
sobie poużywać – do tego sprowadza się retoryka Eddiego. I choć
Chris ma wątpliwości, ostatecznie przystępuje do poszukiwań
wirtualnej kochanki. Niechcący paruje się z koleżanką Sharon
(ups), ale najwyraźniej to jego szczęśliwy dzień (yhm), bo nie
dość, iż bez trudu udaje mu się wybrnąć z kłopotliwej -
potencjalnie katastroficznej - sytuacji, to na dodatek zdobywa
dziewczynę. Niesamowicie seksowną i nader chętną. „Wyposzczonego
króliczka”, który nie przyjmie odmowy.
 |
Plakat filmu. „Succubus” 2024, Convoke Media, BondIt Media Capital, Brick Lane Entertainment |
W
„Sukkubie” R.J. Daniela Hanny długoletni miłośnicy gatunku
mogą wyczuć tę seksualną energię, którą emanuje co najmniej
jedna gałąź kina exploitation: lesbian vampire movies
z drugiej połowy XX wieku; zrealizowane za niewielkie pieniądze
neogotyckie obrazy zwykle z dużo większą zawartością tak zwanej
golizny niż ten tutaj tworek, jak sama nazwa wskazuje czerpiący z
demonologii. W niesławnym traktacie katolickim „Malleus
Maleficarum” (pol. „Młot na czarownice”), podręczniku
niegdysiejszych łowców „czarownic”, sukkuby opisano jako
zbieraczki męskiego nasienia, które następnie przez inkuby było
aplikowane kobietom, a dzieci poczęte tą średniowieczną metodą
in vitro miały być szczególnie podatne na wpływ Szatana.
Do ponownego pojawienia się Rona Perlmana – jako astrofizyka
związanego z głośną aferą w środowisku naukowym i akademickim,
doktora Oriona Zephyra – nie ulega wątpliwości, iż Chris nadział
się na piekielną istotę posiadającą moce niedostępne Ziemianom.
Wszystko wskazuje na to, iż Adra w domu nieposłusznego wybranka
poczyna sobie jak rasowy poltergeist albo Carrie White. Mistrzyni
manipulacji, hipnozy, telekinezy, teleportacji, bilokacji etc. Istota
zmiennokształtna i zmieniająca wygląd innych lub, co bardziej
prawdopodobne, zasadniczo wpływająca na percepcję wzrokową
wybranych śmiertelników – niezręczna wideorozmowa, wpadka
podlizującego się mężczyzny: prośba o wyłączenie filtru
postarzającego. Oczywiście Chris nie domyśla się, iż dziwne
zjawiska w jego otoczeniu są powodowane przez jego wirtualną
znajomą, a w każdym razie mogą być, bo wątpliwy bohater
„Sukkuba” podrzuca mniej czy bardziej godną rozważenia teorię
o hakerskiej działalności obłąkanego doktorka. Zgaduję, że
nemezis Adry, astrofizyk zafiksowany na punkcie zgładzenia albo
zaliczenia demona seksu, został oparty na starym modelu burzyciela,
najczęściej wykorzystywanym w szeroko pojętej fantastyce.
Osobowość makiaweliczna, bez większego żalu poświęcająca
jednostki dla autentycznego lub wyimaginowanego dobra ogółu,
opętana niebezpieczną ideą, czy jak w tym przypadku heroicznie
stojąca na straży ładu i porządku publicznego poważnie
zagrożonego przez przybysza/przybyszkę z Piekła. Samotny wojownik
od początku podejrzany o niecne zamiary wobec ciężko doświadczonej
kobiety, która niczym mu nie zawiniła. Od początku
dziwnej/niekonwencjonalnej/skomplikowanej/oryginalnej (niepotrzebne
skreślić) znajomości z Chrisem. Skąd Zephyr wiedział, iż „nasz
bohater” jest o krok od - nomen omen? - piekielnie
płomiennego romansu ze stworzeniem UWAGA SPOILER urodzonym
przez kozę KONIEC SPOILERA? W każdym razie czołowa postać
„Sukkuba”, niezwłocznie rozpoczyna przygotowania do akcji
ratunkowej... która choćby się nie zacznie. Bo Adra nie potrzebuje
rycerza na białym koniu? Potrzebuje czy nie, Chrisa stopuje
nieodpowiedzialna niańka Mikeya. Się cholera zbuntowała.
Wykorzystała okazję do „zjedzenia rybki złowionej przez kolegę”?
Odpłacenie pięknym za nadobne, słodka zemsta za podbijanie do jego
żony czy zwyczajna chętka – nic osobistego – w gruncie rzeczy
wiecznie napalonego Eddiego? Tak czy owak, Chris jest uwiązany w
domu, a przynajmniej tak mu się wydaje. Jeszcze zatęskni za swoim
dusznym, ciasnym, mrocznym mieszkankiem (normalnie przestronnym, ale
filmowcy dołożyli starań, by przyprawić widza o lekką
klaustrofobię; dobrze wykonana sztuka stopniowego pomniejszania
przestrzeni, iluzja kurczącego się domu) – w czerwonej komnacie
zaprojektowanej przez architekta przeklętego pokoju w hotelu Dolphin
w Nowym Jorku. Oczywiście żartuję, ale przypomniała mi się
filmowa adaptacja opowiadania Stephena Kinga ze zbioru „Wszystko jest względne” - „1408” Mikaela Håfströma. A niektóre efekty, jak
w „Coś” Johna Carpentera... No dobrze, przesadziłam, ale to
zdecydowanie stara szkoła body horroru. Tylko dwa momenty,
ale za to jakie! Szkaradzieństwo w stajni i podniecające mięcho w
sypialni: tragikomiczna gra wstępna i stosownie niesmaczna
kopulacja; zakrawa na parodię erotycznych uniesień filmowych
postaci. Miejscami trąciło tandetą (nie mylić z campem, kiczem
magicznym), UWAGA SPOILER
zwłaszcza podróż astralna Chrisa, ale prawdziwa forma/kształt
tytułowej kusicielki, kostium demona w moich oczach też nie wypadł
okazale KONIEC SPOILERA przez większość czasu bawiłam się
jednak – wybaczcie niefortunny dobór słów, kontrowersyjne
wyrażanie się o kinie paskudnym - nadspodziewanie dobrze. Włącznie
z porypanym zakończeniem;)
„Sukkub”
w reżyserii i na podstawie scenariusza R.J. Daniela Hanny to nie
jest rzecz, którą można polecać ot tak, komu popadnie –
przedtem należałoby się porządnie zastanowić, wyselekcjonować
wąską grupę osób „posiadającą odpowiednie kwalifikacje” do
polubienia się z taką taniochą. Nie jestem w tym dobra, ograniczę
się więc do stwierdzenia, iż wpisuję się w ową „tajemną”
grupę docelową tego koszmarka. Złośliwi powiedzą film dla ludzi
o prymitywnych gustach, a kulturalni – dla ludzi o gustach
specyficznych:) Tak czy siak między innymi dla mnie.